Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 16 из 103

Nie było widać żadnych śladów dawnej świetności, może z wyjątkiem trzech starych, okazałych meczetów. Miasto wyglądało na martwe i opuszczone. Wąskie, kręte uliczki zdawały się prowadzić do nikąd. Życie, które w nich się toczyło, było ubogie i bezbarwne.

Hopper nie tracił czasu. Znalazł się na płycie lotniska, zanim jeszcze pilot wyłączył silniki. Oficer gwardii Kazima, w uproszczonym niebieskim zawoju na głowie, zbliżył się do niego i zasalutował.

– Doktor Hopper, jak sądzę?

– A ja mam zapewne przyjemność z panem Stanleyem? – odparł Hopper w przypływie dobrego humoru.

Na twarzy malijskiego oficera nie pojawił się uśmiech zrozumienia. Patrzył na Hoppera nieprzychylnie i podejrzliwie.

– Jestem kapitan Mohammed Batutta. Zaprowadzę pana do biura dyrekcji lotniska. To w budynku dworca.

Hopper spojrzał na budynek, którego od zwykłej blaszanej szopy różniły tylko oszklone okna.

– Oczywiście – rzekł sucho. – Jeśli tylko tyle może pan dla mnie zrobić…

Weszli do baraku. W małym dusznym pomieszczeniu, za odrapanym drewnianym stołem siedział i

– Jestem pułkownik Nouhoum Mansa. Czy mogę zobaczyć pański paszport?

Hopper miał przy sobie sześć paszportów, które zebrał od całego zespołu. Mansa wertował ich kartki bez specjalnego zainteresowania, jedynie narodowość zwracała jego uwagę.

– W jakim celu przylecieliście do Mali?

Hopper nie miał ochoty ani czasu na bzdurne formalności.

– Sądzę, że dobrze zna pan cel naszej wizyty.

– Proszę odpowiedzieć na pytanie.

– Działamy z upoważnienia WHO – odparł Hopper oficjalnym tonem. – Będziemy badać przyczyny epidemii, szerzącej się w waszym kraju.

– U nas nie ma żadnej epidemii – rzekł twardo pułkownik.

– W takim razie weźmiemy jedynie do analizy próbki wody i powietrza z różnych miejscowości nad Nigrem.

– Nie lubimy cudzoziemców, którzy szukają w naszym kraju dziury w całym.

Hopper nie miał zamiaru ustępować przed głupim urzędnikiem.

– Jesteśmy tu po to, by ratować ludzkie życie. Myślałem, że generał Kazim zdaje sobie z tego sprawę.

Mansa zesztywniał. Fakt, że Hopper powołał się na Kazima, a nie na oficjalnego prezydenta kraju, Tahira, zupełnie zbił go z tropu.

– Generał Kazim… wyraził zgodę na waszą wizytę?

– Proszę do niego zadzwonić i spytać.

To był blef, ale Hopper nie miał nic do stracenia. Mansa wstał i podszedł do drzwi.

– Niech pan tu zaczeka – powiedział rozkazującym tonem.

– Proszę powiedzieć generałowi, że sąsiednie kraje nie tylko zaprosiły naukowców z WHO, ale obiecały im wszelką pomoc w poszukiwaniu źródeł zarazy. Jeśli rząd Mali postąpi inaczej, skompromituje się tylko w oczach opinii światowej.

Mansa nic nie odpowiedział i wyszedł z pokoju. Hopper posłał pilnującemu go kapitanowi najbardziej pogardliwe spojrzenie, na jakie potrafił się zdobyć. Batutta odwrócił na chwilę wzrok, potem zaczął przemierzać powoli pokój tam i z powrotem.

Mansa wrócił po pięciu minutach i zasiadł przy biurku. Bez słowa wstemplował wizy do wszystkich paszportów, po czym oddał dokumenty Hopperowi.

– Otrzymaliście zgodę na pobyt w Mali w celu prowadzenia badań. Ale proszę pamiętać, doktorze, że pan i pana ludzie jesteście tutaj tylko gośćmi. Nikim więcej. Jeśli podejmiecie działania, mogące przynieść szkodę interesom Mali, lub będziecie wypowiadać publicznie opinie szkalujące nasz kraj – zostaniecie deportowani.

– Dziękuję, pułkowniku. Proszę także podziękować generałowi Kazimowi za jego uprzejmość.

– Kapitan Batutta i dziesięciu jego ludzi będą warn towarzyszyć w podróży. To dla waszego bezpieczeństwa.

– Ochrona osobista! To za wielki honor dla skromnych uczonych.

Mansa zignorował ironiczną uwagę.

– Rezultaty badań będzie pan przekazywał na moje ręce.

– W jaki sposób mam to robić, kiedy będę w terenie?

– Kapitan zapewni panu niezbędne środki łączności.

– Myślę, że będzie nam się dobrze współpracować – rzekł Hopper do Batutty chłodno.

– Będziemy potrzebowali dużego samochodu osobowego, najlepiej z napędem na cztery koła, i dwu furgonetek do przewozu sprzętu – zwrócił się do Mansy.

– Załatwię wam samochody wojskowe.

Hopper zrozumiał, że Mansa chce uratować twarz.

– Dziękuję, pułkowniku – zdobył się na oficjalną serdeczność.

– To piękny i hojny gest z pana strony. Generał Kazim może być dumny, że ma tak ofiarnego oficera.

Mansa nadął się, a w jego oczach pojawił się triumf.

– Tak, generał wielokrotnie wyrażał uznanie dla mojej lojalności i dobrej służby.

Rozmowa była skończona. Hopper wrócił do samolotu i wraz z i

– Czy mam ograniczyć ich trasę do terenów publicznie dostępnych? – spytał Batutta.





– Nie, niech jadą, gdzie im się podoba.

– A jeśli Hopper natrafi na oznaki zarazy?

– To nie ma znaczenia. Przynajmniej dopóki ja kontroluję wszystkie jego raporty i mogę eliminować z nich szkodliwe treści. Pokażemy światu, że nasz kraj jest wolny od wszelkiej zarazy.

– No, ale jak wrócą do swojej centrali… – Batutta zawahał się.

– To powiedzą, co naprawdę tu znaleźli? Tak, to byłoby możliwe

– Mansa oderwał wzrok od samolotu ONZ i spojrzał na Batuttę wzrokiem, w którym czaiła się groźba. – Chyba że mieliby w drodze powrotnej tragiczny wypadek.

10

Pitt zdrzemnął się nieco w odrzutowcu NUMA, który wiózł go z Egiptu do Nigerii.

Obudził go dopiero widok Rudiego Gu

– Gdzie w Port Harcourt mamy spotkać się z admirałem?- spytał.

– Prawdę mówiąc, nie ma go w Port Harcourt. Czeka na jednym z naszych okrętów badawczych, dwieście kilometrów od brzegu…

Pitt spojrzał wzrokiem myśliwskiego psa, który dopadł lisa.

– Mów dalej, Rudi.

– Czy Al też się napije kawy? – zmienił bezpiecznie temat Gu

– Daj mu spokój. Nie obudzisz go nawet armatą.

Gu

– Nie mogę ci powiedzieć, jakie są plany admirała, ponieważ sam ich nie znam. Podejrzewam tylko, że ma to jakiś związek z prowadzonymi na rafach koralowych badaniami biologów NUMA.

– Tak, słyszałem o tych badaniach. Ale ich wyniki były znane, zanim ruszyliśmy do Egiptu.

Pitt miał satysfakcję, że tym razem Gu

– Rafy koralowe są w niebezpieczeństwie – kontynuował Gu

– Jakich oceanów to dotyczy?

– Pacyfiku, od Hawajów do Indonezji, Morza Czerwonego oraz Atlantyku w rejonie Karaibów i przy brzegach Afryki.

– Wszędzie z taką samą intensywnością?

– Nie. Tempo obumierania raf jest różne. Najgorzej jest wzdłuż wybrzeży zachodniej Afryki.

– Sądziłem, że to normalna kolej rzeczy: koralowce obumierają, kostnieją, potem odradzają się na nowo…

– Tak – przyznał Gu

– Czy wiecie już coś o przyczynach?

– Rozpoznaliśmy dwa czy

– Niewiele wiem o rafach koralowych – przyznał Pitt. – Walka o byt w głębinach morskich rzadko bywa przedmiotem dzie

– I to mówi pracownik NUMA? Powinieneś się wstydzić, tym bardziej że zmiany w rafach koralowych są bardzo dobrym barometrem tego, co w ogóle dzieje się w oceanach; pozwalają też przepowiadać pogodę…

– No dobrze – przerwał Pitt zmęczony reprymendą. – Więc polipy zaczęły wypluwać algi. I co dalej?

– To właśnie algi nadają koralom żywy kolor. Bez tego pokarmu polipy bledną i wiotczeją; zjawisko znane jako blaknięcie raf…

– …które jednak nie zdarza się w chłodniejszych wodach.

– Po co ja ci to wszystko mówię, skoro i tak już wiesz?

– Czekam, aż dojdziesz do najważniejszego.

– Pozwól, że skończę kawę, zanim całkiem wystygnie. Zapanowała cisza. Picie kawy przedłużało się w nieskończoność i Pitt zaczynał się niecierpliwić.

– No więc, ciepła woda jest jedną z przyczyn obumierania raf. Jaka jest druga?

Gu

– Nowe zagrożenie, krytyczne, to nagłe pojawienie się w wielkiej masie grubych, zielonych alg, które przykrywają całą rafę czymś w rodzaju szczelnego koca.

– Dlaczego koralowce nie karmią się tymi algami? Dlaczego je, jak mówisz, "wypluwają"?

– Tracą apetyt pod wpływem ciepłej wody i ciemności. Gruba warstwa zielonych alg nie przepuszcza światła, utrudnia też cyrkulację chłodniejszych wód. Robi się błędne koło: im cieplej i ciemniej, tym mniej koralowce jedzą, a im mniej zjadają alg, tym cieplej i ciemniej.