Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 83 из 92

– Chciałam ci tylko pomóc, nic więcej.

– Więc czemu mnie nie zabrałaś? – zapytał. – Przecież pisałem do ciebie listy. Pisałem i do niego. – Wskazał nieprzytomnego Jeffreya, ale Sara udała, że tego nie dostrzega.

– Nie dostaliśmy ani jednego listu od ciebie – odparła spokojnie.

Lena już ledwie ją słyszała, jej uszy wypełniał coraz głośniejszy szum krwi w żyłach.

Smith ponownie wskazał ra

Lena ścisnęła scyzoryk w garści i kciukiem podważyła ostrze. Zaparła je o podeszwę buta, pociągnęła i z radością złowiła ciche stuknięcie, z jakim zablokowało się w pozycji otwartej.

Zaraz wstrzymała oddech, mając nadzieję, że Smith nie zwrócił uwagi na ten odgłos. Ale ten był zbyt skupiony na Sarze. Od jak dawna wiedział, że ra

– Cały czas czekałem na wasz przyjazd – powiedział. – Czekałem, aż zabierzecie mnie od niej. – Jego głos stał się nieco piskliwy jak u przestraszonego dziecka. – Masz w ogóle pojęcie, co ona ze mną wyprawiała? Wiesz, ile musiałem przy niej wycierpieć?

Lenie kołatała się w głowie tylko jedna myśl: on wie, że to Jeffrey! Silnie zaciskała jednak wargi, żeby mimowolnie nie pisnąć ani słowa. Nie miała pojęcia, jaką grę Smith toczy z Sarą, ale musiała ona potrwać jeszcze parę sekund. Bo za parę sekund wszystko miało się skończyć.

Utkwiła spojrzenie w jego zegarku.

3:31:43.

– Nie mogliśmy ci pomóc – odezwała się Sara. – Zrozum, Erie, Jeffrey nie jest twoim ojcem.

Lena zerknęła na Brada, który ledwie zauważalnie uniósł brwi, jakby chciał jej przekazać: „Jestem gotów. Czekam tylko na twój znak”.

– Jesteś zakłamaną suką – warknął Smith.

– Wcale nie kłamię – odparła Sara z naciskiem. – Powiem ci, kto jest twoim ojcem, jeśli zgodzisz się go wypuścić.

– Wypuścić? – Bandyta sięgnął po pistolet tkwiący za paskiem spodni, drugą rękę wciąż trzymając opartą na kolanie.

3:31:51.





Lena z trudem przełknęła ślinę, całkiem zaschło jej w ustach. Kątem oka dostrzegła, że Brad stanął w pobliżu So

– Niby kogo mam puścić? – zapytał leniwie Smith, najwyraźniej czerpiąc coraz więcej satysfakcji z tej rozmowy. Spojrzał z uśmiechem na Jeffreya. – Masz na myśli jego? Matta? – wycedził, silnie akcentując imię.

Sara zawahała się o ułamek sekundy za długo.

– Tak.

– Przecież to nie Matt – rzekł Smith, odbezpieczając broń – tylko Jeffrey.

– Teraz! – krzyknęła Lena, rzucając się w jego kierunku.

Tyle siły włożyła w ten jeden cios, że palce zsunęły jej się z korpusu scyzoryka na ostrze, które jednak wniknęło głęboko w szyję bandyty.

Sara skoczyła tuż za nią i kopniakiem wytrąciła ciężkiego sig sauera z ręki Smitha. Padł strzał, lecz kula zaryła się w ścianę w drugim końcu sali. Trzy dziewczynki zaczęły histerycznie piszczeć. W tej samej chwili z trzaskiem wyleciały szklane drzwi frontowe posterunku.

Do środka wpadli agenci GBI, ale przywitał ich Brad, który stał nad So

– Wstawaj! – krzyknęła Sara do Leny, spychając ją z rozciągniętego na podłodze Smitha.

Ta chciała się podnieść, lecz pośliznęła się w kałuży krwi i klapnęła pośladkami na podłogę. Sara obróciła bandytę na wznak.

– Wezwijcie karetkę! – krzyknęła, przykładając obie dłonie do jego szyi, żeby powstrzymać krwotok. Wiedziała już jednak, że toczy z góry przegraną bitwę. Krew wypływała spomiędzy palców licznymi strumieniami niczym woda ze szczelin pękającej tamy. Lena pomyślała, że jeszcze nigdy w życiu nie widziała aż tyle krwi. Wyglądało na to, że nic nie zdoła zahamować krwotoku.

– Pomóż mi – wychrypiał Smith, co wydało jej się śmieszną prośbą, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze dokonania.

– Nic ci nie będzie. Wyjdziesz z tego – powiedziała łagodnym tonem Sara.

– Przecież to zabójca – zaprotestowała Lena, nabierając podejrzeń, że Sara zwariowała. – Usiłował zabić Jeffreya.

– Wezwijcie karetkę! – powtórzyła Sara. – Proszę. – Popatrzyła na swoje palce zasłaniające rozcięte gardło bandyty. – Proszę. On potrzebuje natychmiastowej pomocy.