Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 8 из 64

Instynktownie odskoczył pod ścianę, wyciągając z kieszeni nóż. Ułamek sekundy. Prawa ręka, skok, uderzenie. Bez chwili namysłu rzucił się na przeciwnika, mierząc w gardło, tak, żeby tamten nie zdążył krzyknąć.

Później, kiedy miał więcej czasu i powody do takich rozmyślań, długo się zastanawiał, dlaczego w ostatniej chwili zmienił kierunek uderzenia. Powinien zabić natychmiast, żeby facet ani zipnął i wiać. Gdyby to był bezpieczniak, ta chwila słabości mogła zadecydować o wszystkim. Prawda, czekający na niego bezpieczniak nie opijałby się przedtem gorzałą. Ale ten ciężki, przepity oddech, przeciwnika, dotarł do Hornena ułamek sekundy później, kiedy już przewrócił go na podłogę i siedział mu na karku, gotów w każdej chwili poderżnąć gardło. Czyli – coś jednak nie pozwalało tak po prostu zabić, jeżeli nie miał absolutnej pewności, że klient na to zasłużył. Szregi – ten Szregi, którego pamiętał – opieprzyłby go za to. Na akcję nie wolno zabierać ze sobą sumienia, to może zbyt wiele kosztować. Rób swoje i nie kombinuj, myśleć mogłeś przedtem. Sam byłem sobie winien, że lazłem za tobą.

W każdym razie Hornenskierował rękę w bok, opalając tylko ostrzem noża ścianę. Zacisnął rękę na szyi leżącego i ściągnął jego głowę ku sobie, aż zatrzeszczały kręgi szyjne.

– Kurwa…Hornen… – wychrypiał tamtem. – Puść, to ja…

Nie spodziewał się, że usłyszy ten głos jeszcze kiedykolwiek w życiu. Poluzował trochę chwyt, ciągle trzymając wyłączony nóż przy szyi leżącego.

– Szregi? – zapytał ze zdziwieniem. Nie musiał pytać. Poznałby ten głos nawet w piekle.

– To ja… puść, łeb mi urwiesz…

Puścił. Szregi stuknął czołem o brudną, cementową płytę i przez długą chwilę dyszał ciężko, masując dłonią obolałe gardło.