Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 22 из 61

W ten sposób, pośrednio, Michnik przyczynił się do faktu, że ekonomista honorowany na świecie jako symbol polskiego sukcesu gospodarczego w kraju stał się w ostatnim piętnastoleciu ulubionym celem do plucia. Neofickie poparcie, jakiego mu michnikowszczyzna udzieliła, i pryncypialny sposób, w jaki odniosła się do wszelkich jego krytyk, na jednym poziomie ustawiając te, które płynęły od szanowanych profesorów ekonomii, z tymi, które wygłaszali ludzie pokroju Zygmunta Wrzodaka, niezmiernie upodobniło w tej kwestii michnikowszczyznę do gierkowskiej „propagandy sukcesu”. „Gazeta Wyborcza” (a za nią i

Reforma Balcerowicza wcale nie potrzebowała ta niej propagandy. Potrzebowała objaśnienia. Ale jeśli się przyjęło nadrzędne, polityczne założenie, że komunistów trzeba wybielać, nie wolno im wypominać żadnych świństw, nie wolno osłabiać ich politycznej pozycji – uczciwie jej objaśnić nie było można. Bo przede wszystkim trzeba by Polakom powiedzieć, w jakim naprawdę stanie jest Polska gospodarka, trzeba by im uświadomić, że zostali okradzeni, że dorobek ich życia przepadł, poszedł na zbrojenia Układu Warszawskiego, na „czy się stoi, czy się leży”, na chore eksperymenty gospodarcze – i teraz można tylko zacisnąć zęby i ratować się przed totalnym, ostatecznym upadkiem.

A skoro komuniści stali się nagle ce

Odpowiedzialność centroprawicy jest zresztą w tej sprawie nie mniejsza. Ona również, acz z i

Cała ta sytuacja była spełnieniem marzeń komunistów – o niczym lepszym nie mogli oni śnić. Bolesne reformy, które bali się rozpoczynać, przeprowadzone zostały pod szyldem „Solidarności”, i to na „Solidarność” w ogóle, a na Balcerowicza w szczególności, spadło całe wynikłe z tego odium. Ta część ustrojowej operacji – wyjęcie kasztanów z ognia cudzymi rękami – udała się w stu dziesięciu procentach. Teraz pozostawało już tylko liczyć zagarniętą kasę, czekać na wybory i rychłe przejęcie władzy.

Reforma Balcerowicza była reformą minimum. Przeprowadzono generalną, podstawową zmianę, niezbędną, żeby kraj się nie zawalił. Ale nie poszły za nią demonopolizacja i prywatyzacja, nie poszło za nią powszechne uwłaszczenie ani wyrównanie szans w gospodarczej grze. Nie zbudowano prawdziwego wolnego rynku, który dałby Polakom poczucie, że kapitalizm to nie przywileje dla bogaczy, ale coś korzystnego dla wszystkich. Przeciwnie – wkrótce po uzdrowieniu finansów państwa reformy zostały wyhamowane, a potem wręcz odwrócone. Nowej władzy na nich nie zależało. Nie znała się, nie rozumiała, nie widziała potrzeby. A stara ekipa, jak to się już tu wyjaśniało, wręcz była zainteresowana, aby zmiany jak najszybciej zatrzymać, zanim pójdą za daleko.

Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że w kluczowym momencie dokonały się tylko takie zmiany, jakie były w tym momencie na rękę „reformatorskiemu skrzydłu” wycofującego się reżimu. Bo też tylko komuniści wiedzieli wtedy, czego chcą. Nowa ekipa miotała się między ględzeniem o sprawiedliwości społecznej a wzdychaniem nad losem nieuniknionych ofiar koniecznych reform, nie bardzo zresztą rozumiejąc, na czym właściwie te reformy polegają. Do niczego więcej, niż „przyklepanie” postpeerelowskiego NEP-u, nie była zdolna.

Proszę zwrócić uwagę na cytowany już fragment wywiadu Michnika dla serbskiego tygodnika NIN: „system akcyjny zniszczy porządek stalinowski”. Adam Michnik tego czasu gryzie się w język, by nigdzie, ani razu, nie krytykować komunizmu. Jeśli pojawia się w jego publicystyce jakaś krytyka obalonego reżimu, jest to zawsze krytyka stalinizmu.

„W jaki sposób ruch demokratyczny może zwyciężyć stalinowską nomenklaturę bez rewolucji i przemocy? Tylko poprzez sojusz demokratycznej opozycji z reformatorskim skrzydłem władzy” – pyta i odpowiada sobie sam w przywoływanym już artykule „Wasz prezydent – nasz premier”. (W kontekście omawianych tu spraw warto, przy okazji, zwrócić uwagę, że, wbrew stereotypowi, pomysł, na którym artykuł ów został oparty, nie był autorstwa Michnika. Sojusz „reformatorskich” skrzydeł opozycji i PZPR wymyślił jeden z partyjnych strategów, profesor Reykowski, i wedle relacji świadków natchnął Michnika tą ideą podczas rozmowy kilka dni wcześniej.)

„Tak widzę zadanie wszystkich zwole





Państwo oczywiście wiedzą, ale przypomnę, że Stalin umarł w marcu 1953, a głośny referat Chruszczowa, częściowo demaskujący jego zbrodnie, wygłoszony został trzy lata później. Za koniec stalinizmu w Polsce uważa się zwykle październik 1956 i następującą po nim „pieriedyszkę”. Po zwolnieniu z więzienia Gomułki i objęciu przez niego władzy nad PZPR komunizm przeszedł znaczące przeobrażenia. Nie przestał być ustrojem bandyckim, totalitarnym, ale nie był to już ustrój ten sam. Polska Gomułki, w której niedomęczonych akowców wypuszcza się z więzień i nawet pozwala w trybie indywidualnym dochodzić sądowych rehabilitacji, to nieco i

Co chce przez to powiedzieć? Jedyna logiczna odpowiedź: że wrogiem demokracji nie jest komunizm, tylko jego wypaczenia.

I to wcale nie wrogiem głównym. „Idea demokratyczna zderzać się teraz będzie z tęsknotą za autokracją – pisał Michnik w październiku 1989 – idea europejska z nacjonalistycznym zaściankiem, społeczeństwo otwarte ze społeczeństwem zamkniętym”. Któż reprezentuje tęsknotę za autokracją, zaścianek i społeczeństwo zamknięte? Przymiotnik „nacjonalistyczny” wskazuje jednoznacznie, że nie komuniści. Jeszcze bardziej wskazuje na to rzucony w dalszym ciągu tego samego tekstu postulat stworzenia – jako lekarstwa na całe zło – „specyficznej polskiej syntezy orientacji dawniej konkurencyjnych”.

Miesiąc później formułuje to Michnik bardziej dobitnie: „Dotychczas nadrzędny polski konflikt polegał na walce przeciwników systemu totalitarnego z jego obrońcami. Teraz totalitarny ład jest destruowany – spór będzie toczyć się o to, jakiego systemu pragniemy. Jakiej Polski pragniemy? (…) Demokratycznej, pluralistycznej i europejskiej? Czy też zaściankowej i wiecznie prowincjonalnej, ciasnej i kultywującej własne kompleksy? Myślę, że ten właśnie podział jest dziś najbardziej istotny… Tędy przebiega linia demarkacyjna, we wszystkich politycznych obozach ideowych, także w obozach obecnie rządzącej koalicji: w „Solidarności”, w PZPR, ZSL i SD”.

W tym, w wielu wcześniejszych i późniejszych tekstach, a przede wszystkim w redakcyjnej praktyce gazety, wówczas jeszcze ukazującej się ze znaczkiem „Solidarności”, wyznacza Michnik zupełnie nowy podział. Poprzedni, na komunistów i antykomunistów, w jego przekonaniu już nie odpowiada potrzebom chwili. Po stronie idei demokratycznej i europejskiej jest „sojusz demokratycznej opozycji z reformatorskim skrzydłem władzy”; a tak się składa, że „skrzydło reformatorskie” PZPR to jak raz akurat cała jej wierchuszka, plus szefostwo służb specjalnych. Po drugiej – pozostała, „niedemokratyczna” część opozycji oraz pozostała część dotychczasowej władzy.

I

Postawę Michnika w początkach NEP-u można rozumieć różnie. Można przyjąć najprostszą i narzucającą się hipotezę, że pozostał wierny swej młodzieńczej żarliwości komunisty, który – wzorem Kuronia i Modzelewskiego, autorów sławnego, ukaranego uwięzieniem obydwu, listu do partii – dokonał odkrycia, że partia z nazwy komunistyczna odeszła od ideałów Marksa i Lenina, i postanowił rzucić jej wyzwanie nie z pozycji wroga komunizmu, ale właśnie ortodoksa. Ten trop bardzo chętnie podejmują najbardziej nieprzejednani wrogowie naczelnego „Gazety Wyborczej”, ku żywiołowemu poparciu zdecydowanych zwole