Страница 23 из 53
Rowan wstał i zbliżył się do brzegu bagna wytężając wzrok. Wszystko było jednak po dawnemu, se
Coś mi się zdaje, że jednak… jestem zmęczony, pomyślał Rowan.
Gdy Luv obudził się po długiej drzemce, Rowan stwierdził lakonicznie:
– Utopiłem w bagnie analizator.
Luv nawet się nie zdziwił. Jemu też zdarzało się niekiedy coś utopić w tym paskudnym bagnie…
– Co z tobą, Rowan? – Bris patrzyła z niepokojem na kierownika trzeciej stacji. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył smoka na tamtej ścianie, tak się w nią wpatrujesz od kilku minut…
– E, nic… Zamyśliłem się.
Do dyżurki wszedł Gray. Na widok Rowana zrobił kwaśną minę, widocznie przyszedł tu raczej w celach towarzyskich do Bris.
– Czołem, stary. Słyszałeś, co się stało na jedynce? Jorg zdaje się zwariował.
– Jak to: zwariował?!
– Podczas pracy nad brzegiem jeziora rzucił nagle przyrządy i pognał na oślep w dżunglę. Tam jest grząsko. O mało nie utonął, ledwo go wyciągnęli, a teraz próbują go uspokoić. Twierdzi, że zobaczył diabła, błotnego diabła, czy coś w tym rodzaju.
Rowan zerwał się na równe nogi.
– Połącz mnie zaraz z pierwszą stacją! – powiedział do Bris.
Szef był już w stacji. Rowan, jąkając się, zaczął coś tłumaczyć, ale kierownik przerwał mu:
– Nie denerwuj się, Rowan. Zaraz lecę z powrotem, zaczekaj na mnie. Mieliśmy dość niezwykłą historię… ale wszystko skończyło się dobrze.
Kiedy siedzieli już obaj w kabinie szefa przy kolejnej szklance znakomitej herbaty, Rowan dowiedział się reszty.
– Chłopak przeraził się nie na żarty. Jest dość nerwowy. Zresztą chyba każdy z nas miałby stracha. Pracując nad brzegiem bagna spostrzegł nagle jakąś czarną postać przypominającą człowieka wynurzającego się z błota. Rzucił wszystko i zwiał na oślep, pomyliwszy przy tym kierunek. Później, kiedy już spokojnie opowiedział nam o wszystkim, urządziliśmy polowanie.
– I co? Znaleźliście tego diabła?
– Owszem. To zupełnie nieszkodliwe zwierzę. Powiedzmy, że coś w rodzaju wielkiej żaby… To, co wyglądało jak górna połowa ludzkiego ciała, było… całym zwierzęciem. Tylko wyobraźnia Jorga podpowiedziała mu, że pod powierzchnią bagna znajdują się nogi, kopyta i diabelski ogon.
Rowan śmiał się długo i głośno. W pewnej chwili jednak spoważniał nagle i popatrzył w twarz zdziwionego nieco szefa.
– Wiesz, Diss – powiedział. – Gdyby coś stało się Jorgowi, miałbym go na sumieniu.
– Nie rozumiem?
– Ja pierwszy widziałem tego diabła. Rzuciłem nawet w niego ce
– Widziałeś go i nie mówiłeś ani słowa nikomu?
– Wiesz, dość miałem drwinek Luva z mojej pierwszej przygody – z tym cholernym krzewem. A poza tym nie miałem pewności, czy mi się to nie śniło… Dopiero kiedy przeczytałem ten artykuł, zrozumiałem, że tak nie można. Tutejszy świat jest wciąż pełen niespodzianek, a my jesteśmy tylko ludźmi…
Rowan zwinął w rulon kolorowe czasopismo i wsunął do torby.
– Oto przykład oddziaływania prasy fachowej! – zaśmiał się Diss. – Dobrze, że w rezultacie możemy się śmiać.
– Wiesz, teraz dopiero widzę, jak trudno jest zauważyć pewne oczywiste prawdy, dopóki nam ich ktoś nie wbije do głowy kilkoma trafnymi zdaniami – powiedział Rowan naciągając skafander.