Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 41 из 48

Pięć arabów w drugiej gonitwie stanowiło stawkę mniej więcej równorzędną, przypomniałam sobie, że na arabach potrafią pojechać Skórek i Kacperski i postanowiłam grać na dżokejów. Dwa pięć i pięć dwa, w obie strony, bo żaden z nich od wieków nie wygrał i był na nich najwyższy czas. Tor łupał czwórkę, Grykę Wagrowskiej, nawet jej dobrze życzyłam, ale jechał na niej amator Kwiatkowski, który wprawdzie bardzo się starał, wielkich umiejętności jednakże jeszcze nie posiadał. Na folblutach owszem, ale nie na arabach, chyba że ta Gryka pójdzie sama z siebie…

Omal nie zapomniałam o Monice i fałszywym Balcerskim, na szczęście wpadłam pod schodami na nadkomisarza Jarkowskiego i obowiązki wmieszały mi się w rozrywkę.

– Wie pan, że ta Gryka może przyjść – powiedziałam do niego. – Majora Wolskiego niech pan złapie…

Przekazałam komunikat Moniki. Należało koniecznie sprawdzić, kto tam był u jej ciotki i czaił się z drążkiem. Byłam absolutnie pewna, że ma to jakiś sens i potężne znaczenie, ale pojęcia nie miałam jakie, atmosfera miejsca nie sprzyjała śledczym rozważaniom. Nadkomisarz Jarkowski powątpiewał w Grykę, uparł się, że wygrywa Kacperski i szeptem zapewnił mnie, że do majora dotrze zaraz po gonitwie.

Skórek znienacka pokazał klasę i wygrał lekko, za nim, niestety, zdążył amator Kwiatkowski, po czym energicznie naplułam sobie w brodę, bo oczywiście grałam odwrotnie, a za porządek dali czternaście tysięcy. Spadło z mocno granego Kacperskiego, góra za Skórka wyniosła 6.200 i Jurek smętnie stwierdził, że przynajmniej przyszło najmniejsze zło. Triple i kwintę mieli wszyscy.

– Mieciu – spytałam poprzez Marię. – Takiego Podwalskie- go to ty znasz?

– Gienio mu – odparł Miecio. – Znam. A bo co?

– Kto to jest?

– Taki jeden z doradców ministra. Bydlątko średnio poczciwe i podłe. Malinowskiemu się strasznie podlizuje, na co ci on?

– On głupi?

– Różnie. Czasem głupi, czasem bystry. A co?

– Nic. A Jerczyka? Znasz?

– Jarczak to koń – zwróciła mi uwagę Maria. – U Wróblewskiego. Wszyscy go znamy.

– Nie Jarczak, tylko Jerczyk. Znasz Jerczyka? Miecio myślał przez chwilę.

– Nie. Jarczaka owszem, Jerczyka sobie żadnego nie przypominam. Bo co?

– Nic. Nie mam teraz głowy do tych zbrodniczych odkryć,

ale tak mi się coś majaczy. Jeszcze nie wiem co.

– I popatrz, co on mi tu znów narobił! – powiedziała Maria znękanym głosem. – Kiedy zdążył, nie wiem, bo program przed nim schowałam i popatrz w tej trzeciej, już nie mówię, że wyrzucił Trabanta, bo też go wyrzucam, ale Bohun…? W pierwszej grupie na lidera chodził, gdzie tu Bohun…?! l Skoczyłaś! Ja miałam Sankcję i Domenę, a on mi tu tryni Bohuna ze Skoczylasem, przecież ja przez niego szału dostanę! l zobacz rezultat, kończę Bohunem i Rojalem, a przechodzę Domeną i Skoczylasem! Jedna Sankcja mi została, kończę nią i przechodzę…

– Skąd ci się wziął ten Rojal?

– Rojal przez pomyłkę. Znów nie zdążyłam do zbiorowej i dyktowałam w pojedynczej i Rojal to miała być Walkiria w czwartej.

– Cały tor ją gra – skrzywił się wzgardliwie Miecio.

– No to co, że cały tor? To miała być tripla Wojciechowskiego!

– Przecież tripla Wojciechowskiego nie idzie?

– Ale mogła iść, nie? l kończyłaby ją Walkiria. Taką myśl miałam, ale pomyliłam gonitwy!

– I w ten sposób pierwsza gra w szóstej przeistoczyła ci się w fuksa w trzeciej…

– Jakiego fuksa, co ty mówisz! – rozzłościł się nagle Jurek.

– Rojal grany blokami!

– Żartujesz…?!

– A skąd! Pierwsza gra! Sankcja dopiero za nim!

– Rojala ze stajni przynieśli – oznajmił pan Edzio. – Mówią, że wisi.

– Zobaczycie Rojala i ucho od śledzia! – zapewnił urągliwie pułkownik.

– O tym Rojalu słyszałem już wczoraj – powiedział z uciechą pan Rysio za Mieciem. – Wcale w niego nie wierzę, Trabanta nikt nie dotyka, bo Wiedeń i Wiedeń, a zobaczycie, że on przyjdzie…

– Tu wszystko grają, Trabanta najmniej.

– … Cytryna to dobra do herbaty – tłumaczył Waldemar panu Sobiesławowi. – Skąd pan ją wziął, żadnej Cytryny tu nie będzie!

– Żeby pękł! – mruknęłam pod nosem, bo właśnie miałam Cytrynę. Dałam spokój koniowi Wągrowskiej w poprzedniej gonitwie, teraz nie wytrzymałam i wetknęłam tę Cytrynę do tripli. Dołożyłam jej wprawdzie Domenę i Sankcję, ale Sankcję miałam w tripli nie od Nubii, tylko od Gambii, złamała się od razu.

– Cytryna, proszę państwa! Tu będzie wybuch, musi być! – przekonywał z ogniem pan Zdzisio. – Tu Cytryna przychodzi, nie ma konkurencji…!

– A Domena co? Zleci z niej czy będzie tyłem jechał?

– Rojala od wczoraj dają!

– Jak dają, to bierz, jak biją, to uciekaj…

– Najlepsze konie w tej stawce to jest Trabant i Sankcja – powiedziała za mną cichutko Monika Gąsowska. – Jak tu można w ogóle grać coś i

– … wulkanizator…

– Co?

– Wulkanizator, mówię.

– Wulkanizator tu nie idzie!

– Panie, nie wulkanizator idzie, tylko wulkanizator te opony sprzedaje…





– Jest bomba…!

Wycie głośnika na długą chwilę zagłuszyło gadanie. Konie zaczęły wchodzić dość przyzwoicie, pierwszy Dymnik. Iider Sankcji, potem Trabant i Domena. Rojal stawił opór, ale dał się przekonać, Bohun przestrzelił. Cytryna uciekła do tyłu, Skoczylasowi trzeba było włożyć worek na głowę. Tych worków wszyscy się bali od czasu, jak raz koń wystartował z workiem, wpadł na bandę i spowodował okropną kolizję. Skoczylasowi Rowkowicz zdążył zdjąć, zanim wepchnęli Cytrynę.

– Już wszystkie – zawiadomił Jurek. – Poszły!

– Ruszyły – zaczął swoje głośnik. – Prowadzi Domena, drugi Dymnik… Na prowadzenie wyszedł Dymnik, drugi Skoczyłaś, trzecia Domena, czwarta Sankcja…

– Stracił! Już stracił! Który to…?

– Któżby, jak nie Sarnowski! Mówiłem, że nie ma Trabanta!

– Ale tam dwa straciły…

– Cytryna! Ósemka! Kilometr z tyłu…!

– Nie umie ten gówniarz pojechać…

– Dymnikiem wygra!

– E tam, Dymnikiem, na prostej stanie…

– Prowadzi Dymnik, druga Domena, na trzecim miejscu Sankcja… czwarty Bohun, słabnie Skoczyłaś… na ostatnim miejscu Trabant…

– A gdzie Rojal?!

– Dawaj, Dymnik! – wrzasnął znienacka Miecio.

– Jego ktoś zabije – powiedziała nerwowo Maria. – Dawaj,

Sankcja!

– Cytryna podchodzi! – krzyknął pan Zdzisio.

Konie przemieszczały się na zakręcie, Cytryna weszła w stawkę razem z Trabantem, Domena z Rojalem poszły na duże koło.

– Rojal wychodzi!!! Jest Rojal!!! Rojal idzie!!!

– Dwa Rojale, a trzeci malutki! – rozzłościłam się. – Daltoniści…!!!

– Panie, Rojal jest fioletowy, a tu żółte idzie…

– Na prostą wyprowadza Dymnik, druga Sankcja, trzeci Bohun – mówił głośnik i chwilami było go nawet słychać. – Polem finiszuje Trabant z Cytryną…

– Dawaj, Cytryna – mruknęłam beznadziejnie.

– Cytryna! – wolał entuzjastycznie pan Zdzisio. – Proszę, jak idzie! Tylko Cytryna…!

– Prowadzi Sankcja, druga Domena, trzeci Trabant, tuż przy nim Cytryna – informował głośnik. – Sankcja, na drugim miejscu walka, Domena, Trabant, Sankcja, Trabant, Sankcja, Trabant, walka, Sankcja, Trabant…

– Sankcja! – krzyknął z ulgą Jurek. – Utrzymała się, mało na serce nie umarłem, widziałaś tego Trabanta? Z ostatniego miejsca…! Nie miałem go.

– Sankcja z Trabantem, cztery trzy, czy ja tego nie gram przypadkiem…

– Mówiłam przecież, że tylko te dwa się liczą! – westchnęła z wyrzutem Monika Gąsowska.

– Żeby nie stracił, byłby wygrał, jak nic! l ta Cytryna, też straciła. Lepsza jazda i popatrz, gdzie była? Trzecia albo czwarta za Domeną o krótki pysk!

– Masz triplę? – spytała Maria.

– Coś ty? Przeszłam od drugiej, ale pierwszą kończyłam Cytryną. Ale za to ty masz?

– Mam i przeszłam. I kwinta nam idzie. Z pięćdziesiąt może dadzą, za dwójkę było przeszło sześć tysięcy.

– Jak dadzą trzydzieści, będziemy się cieszyć – wyproroko- wał z niechęcią Jurek.

– Tak się gra się w te karasie! – wykrzykiwał Waldemar, prezentując porządek 3- 4, Sankcję z Trabantem, za 50 tysięcy. – Trójka nie grana, tego Rojala się uczepili, a mówiłem panu, cytryna to do wyciskania! Proponowałem, żeby pan wszedł! l kwinta mi idzie!

– Mnie dwie! – oznajmił żywo pan Zdzisio. – To będzie wielka kwinta…

– Wielka to może nie za bardzo – skorygował łagodnie pan Rysio. – Ale lepsza taka, niż żadna.

– Szkoda – powiedziała w stronę okna pani Ada. – Miałam Trabanta górą.

– Trabant górą to byłby majątek. Ale kwinta pani idzie?

– Kwinta owszem…

Kwinta szła prawie wszystkim. O wysokość wypłat sprzeczali się aż do ich ogłoszenia. Za Sankcję dali cztery tysiące z groszami, porządek wyniósł przeszło dwadzieścia, a tripla stanowiła średnią pomiędzy przewidywaniami Marii i Jurka, 41 tysięcy. Przestałam żałować głupiej gry, więcej mi przyniósł porządek, grany prawdopodobnie z rozpędu, bo Trabanta nie spodziewałam się wcale. Kwinta złamała mi się razem z pierwszą tripla, teraz miałam szansę na drugą, kończyłam ją dwoma najlepszymi końmi. Wypędziłam Monikę na paddock.

– Nawet patrzeć nie warto – powiedziała już po pierwszym przejściu koni. – Dwa się liczą, nie ma mowy o i

Byłam tego samego zdania i oba te konie miałam w tripli. Dokładnie takie same poglądy żywił cały tor, w ostatniej chwili ktoś zadbał o podwyższenie wypłaty i hurtownicy uzyskali tajemniczą informację na temat Seneki. Matkę miał świetną, owszem, ale po tych wielkich matkach na ogół lepsze były klacze, ogiery się jakoś mniej udawały, w żadnego Senekę nie wierzyłam. Zagrałam rewolucyjnie Parnasa z Edytorem dwoma biletami i dałam sobie spokój z resztą. Opinia Moniki wreszcie wywarła na mnie wpływ.

Seneka, rzecz jasna, omawiany był przez graczy w rodzaju żeńskim. Na własne uszy usłyszałam, że w poprzedniej gonitwie ta Seneka miała szansę i została wstrzymana. Dziwne wręcz było, że imieniem filozofa ochrzczony został ogier, skoro taka na przykład Wieniawa była klaczą. Generał Wieniawa-Długoszowski, podobno stuprocentowy mężczyzna, powinien był się w grobie przewrócić…