Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 28 из 48

– A mówiłem o czwórce – wytknął pan Sobiesław.

– Mówił pan, mówił, takie mówienie, to wie pan, co pan może? Nie będę się wyrażał, o jedynce też pan mówił, a grać pan chciał w ogóle dwójkę.

– I porządek kolosalny…! – zaczął pan Zdzisio.

– Niech pan przestanie, bo ja się zacznę wyrażać, zamiast Waldemara! – zagroziłam z irytacją. – Jaki porządek, gdzie pan tu chce mieć porządek, zwrot stawek za Poloneza, z nikim i

– Dwadzieścia tysięcy, zobaczy pani!

– Dwadzieścia tysięcy kozich bobków…

– Mamy następne zwroty – oznajmiła Maria. – Jak dotąd, nie przegraliśmy ani jednej tripli, Mieciu, odrywaj! Nie, czekaj, jedną mamy wygraną, skończyliśmy Chimeną.

– Tripla, jak z koziego ogona fortepian! – ogłosił Jurek z gniewem. – I w dodatku w ogóle tego Poloneza nie miałem!

– To i zwrotów nie masz?

– A nie mam. Wyrzuciłem faworyty.

Porządek w końcu obliczyli, 12 tysięcy, tripla wciąż jeszcze była w lesie. Chwyciłam Miecia za rękę i powlokłam na dół.

– Życie mi zatruwa ta opieka nad tobą! Będziesz robił to co ja, bo już tracę cierpliwość! Albo nie mogę grać, albo w nerwach jestem, czy cię gdzie nie utłukli!

Miecio nie protestował, troska o jego życie sprawiała mu wyraźną uciechę. Piąta gonitwa była nagrodowa, imie

Zanim wróciłam na górę po zagraniu obu faworytów z Bity- nią, zdążyłam tego Miecia zgubić. Facet z tępą gębą plątał się koło niego cały czas i zdenerwowałam się tym dodatkowo. Dopadłam Jarkowskiego, stanowczo protestując przeciwko nałożonym na mnie obowiązkom, gdzie indziej proszę bardzo, mogę od Miecia oka nie odrywać, ale nie tu! Nadkomisarz wygłosił w przelocie uspokajające zapewnienie, że Miecio jest pilnowany wszechstro

Miecio siedział na swoim fotelu, co ulżyło mi tak, że nawet mu nic nie powiedziałam. Wróciła Monika Gąsowska.

– Już wiem – oznajmiła. – Polonez dostał prawdopodobnie środek nase

W tym momencie głośnik brzdęknął i zakomunikował, że koń numer dwa, Stojan, i koń numer cztery, Barnaba, zostały wycofane z gonitwy dodatkowo przez dyżurnego weterynarza. Przez chwilę panowało milczenie, po czym poderwało wszystkich. Pytanie o dzwonek grzmiało echem.

Dzwonka jeszcze nie było, zdążyłam odebrać pieniądze i zagrać trzy porządki z Bitynią. Przy kasach rozgrywało się piekło dantejskie. Monika Gąsowska pochwaliła się, że tych dwóch koni do ręki nie wzięła i gra wyłącznie pięć trzy, Bitynię z Delfinem. Pozazdrościłam jej decyzji, na Delfinie jechał Kujawski, gdybym zdążyła się zastanowić, też bym grała wyłącznie pięć trzy. Skórek na jedynce nie budził mojego zaufania, a uczeń Miazga na szóstce w zasadzie nie miał szans. Koń był dobry, ale Miazga do bani. Po wycofaniu z paddocku faworytów nie pozostało nic i

Bitynia wygrała bezproblemowo, Kujawski był za nią, Miazga trzeci, a Skórek ostatni.

– Co za dzień jakiś okropny! – zdenerwował się Waldemar. – Podali już pierwszą triplę, czy nie?

– A skąd, mówiłam ci przecież – odparła niecierpliwie Maria. – Jutro podadzą.

– To jest skandal i kretyństwo, żeby ta rachuba liczyła na piechotę! – irytował się Jurek. – Mam Bitynię i co z tego? Przy takich zwrotach to będzie chała, nie tripla! A kwinta mi się złamała Chimeną, bo miałem Violę!

– Taki fuks ta Viola, a wszyscy ją mieli – zauważył z przekąsem pan Edzio.

– Dowiedział się pan, panie Waldku, dlaczego te dwa wycofali? – spytał pan Sobiesław.

– Chore były…

– Nie chore, tylko doping dostały – sprostował pułkownik.

– Przeciwnie – zaprzeczyła cichutko Monika Gąsowska. – Anty- doping…

Przy stoliku za barierką ciągle siedział Kapulas w towarzystwie, które operowało coraz barwniejszym językiem. Na dobrą sprawę, gdyby wykropkować to, co dotychczas omijało się w słownikach, ocalałoby mniej więcej co dwudzieste słowo. Kapulas w pogawędce brał już żywszy udział, trzymał się jeszcze nieźle, ale zaczynał być rozluźniony. Dobił do nich Wróblewski.

– I dobrze! – powiedział z zaciętością.

– Komu dobrze? – rozzłościł się jeden z rozmówców, po czym z wypowiedzi cenzuralnych pozostały mu wyłącznie zaimki. Można było wywnioskować, że wyraża ogólne niezadowolenie ze wszystkiego.

Wróblewski był trzeźwy.

– Zamknij się – zaproponował. – Mnie się to podoba. Zobaczymy, co teraz będzie.

Tknęło mnie. Zajrzałam do programu. Miecio wrócił na fotel z okrzykiem „dawaj. Truskawka” na ustach, Truskawka należała do Wróblewskiego, jechał na niej Kujawski po licznych amatorach i uczniach. Nie czekając na ogłoszenie wypłaty, runęłam na dół.

– Znikła mi pani z oczu, a chciałam pani powiedzieć, że tu się liczy tylko jeden koń – oznajmiła Monika Gąsowska, kiedy wreszcie po odebraniu pieniędzy, obstawieniu gonitwy i stwierdzeniu, że Mieciem opiekuje się Maria, obydwoje zaś podglądają Figata, wróciłam na górę. – Koń numer sześć, to jest Truskawka. Nie rozumiem wprawdzie nic, bo widzę, że ona jeszcze nigdy nie była bliżej niż piąta, ale stwierdzam stanowczo, że jest najlepsza w stawce i w doskonałej formie. Podchodzą do niej dwa, jedynka i dwójka, to jest Granica i Jurgielt, Granica ma świetne babki. Zagrałam ten trzeci bok, ale bardzo tanio.

Znając dokładnie własne szczęście, grałam Truskawkę ze wszystkim i przekonanie, że Miecio zwariował, zdecydowanie we mnie zbladło. W tripli jej nie miałam, dotychczasowe triplę zwracały mi się przez te wycofane konie, a na następne machnęłam ręką. Zagrałam ją także górą dwoma biletami, chociaż pamiętałam poprzednie gonitwy i jej wygranej w ogóle nie umiałam sobie wyobrazić. Opinia Moniki przypomniała mi sytuację.

– Mogę pani powiedzieć, w czym rzecz. Ciągle trwa akcja wyjeżdżania dobrych koni, czego nikt nie rozumie, ale nie szkodzi. Wychodzi mi, że Truskawka była dotychczas ciemniona z całej siły, możliwe, że dzisiaj przyjdzie…

– Dawaj, Truskawka! – wrzasnął z zapałem Miecio.

– Czy jego nie powi





– Mieciu – powiedziała Maria złowieszczo. – Truskawkę mamy w jednej tripli i raz nią przechodzimy, bo ja się, jak zwykle, pomyliłam. Ale poza tym nie mamy jej nigdzie. Przestań gadać te głupoty, bo ci naprawdę coś zrobię!

– Dawaj, Truskawka! – odparł Miecio.

– Debor tu wisi! – ogłosił gromko pan Edzio. – Glebowski będzie robił widły, szósta i ósma, sam gra sto tripli. Już on wie,

co robi…

– Bolka nie ma – oznajmił z naciskiem Waldemar. – Gdzie jak gdzie, ale tu nie ma szans, wczoraj mówił…

– Dawaj, Truskawka…!

– Tylko jedynka, proszę państwa, a ewentualnie piątka! – informował z zapałem pan Zdzisio. – Małe wagi, młode konie, pełna krew, waga się liczy…

– Na tysiąc dwieście…?!

– Bez znaczenia! Jeden pięć przychodzi…

– Pan naprawdę uważa, że Glebowski tak lekką ręką wyrzuca własne pieniądze za okno…?

– Ludzie, o czym wy mówicie?! – jęczała Maria. – Tu nie może być nic i

– Sześćdziesiąt kilo…!

– No to co?! Na ten dystans…?!

– Dawaj, Truskawka…!!!

Konie zaraziły się widocznie ludzkim zdenerwowaniem, bo żaden nie chciał wejść do maszyny. Cofały się, ustawiały bokiem, usiłowały uciec w krzaki i zrzucić jeźdźców. Wprowadzili w końcu dwa. Granicę i Pentagona. Jurgielt stawiał stanowczy opór.

– Włożą mu wreszcie ten worek na łeb, czy nie? – denerwował się pan Edzio. – Worek włożyć, mówię, na co oni czekają…?

– Niech sam sobie włoży worek na łeb! – wymamrotała z gniewem Maria.

– Włóczka zsiadł! Będzie leciał oddzielnie!

– Kacperski też, razem będą się ścigać. Na kogo stawiacie?

– Łeb w łeb przyjdą…

– Wlazły! – zawołał Jurek.

– Wcale nie! – zaprzeczyłam. – Jeden w krzakach, który to…? Wróblewski, Truskawka!

– Dawaj; Truskawka! – uparł się Miecio.

– Jak ten złodziej przyjdzie… – zaczęła Maria z zaciętością.

– Cicho bądź! – przerwałam. – Siedzi za nami!

– No to co? Myślisz, że raz to słyszał?

– Słyszał, nie słyszał, ja go nawet lubię…

– Prywatnie to i ja go lubię, ale co z tego…

– Debor wisi!

– Nie Debor, tylko Wągrowska!

– A jak wam powiem, że tu wygra Trzaska…

– Poszły! – krzyknął Jurek.

– Ruszyły – poparł go głośnik. – Prowadzi Granica, na drugim miejscu Truskawka, trzeci Pentagon…

– Truskawka przechodzi na prowadzenie! – ogłosił Jurek.

– Dawaj, Truskawka!!! – wrzasnął Miecio ogłuszająco.

– Dawaj, Pentagon!!! – zaprotestowała Maria z energią.

– …Jurgielt poprawia, słabnie Malaria, prowadzi Truskawka, druga Granica, na prostą wyprowadza Truskawka, polem finiszuje Jurgielt i Debor…

– Dawaj, piątka! Dawaj, piątka! – darł się pan Edzio.

– Dawaj, Truskawka!!! Dawaj, Truskawka!!! Dawaj, Truskawka!!!