Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 49 из 49

Znów wyłączyłam urządzenie.

– Tu się tylko połowicznie nagrało, od mojej strony – wyjaśniłam Lalce. – Złapałam wtedy komórkę i zadzwoniłam do Martusi…

– Powtórz porządnie z obu stron!

Powtórzyłam. Rozmowa przebiegła następująco:

– Martusia, czy w tej knajpie, w tej Alhambrze, Alpuharze, Almanzorze, czy jak jej tam, nie siedział przypadkiem jakiś malarz?

Martusia była niezawodna. Nie zaczynała od głupich pytań.

– A grafik ci nie wystarczy?

– Może być. Siedział?

– Grafik siedział. Twarzą do wejścia. I nawet nie był bardzo pijany. Znam go. Alchemia, dla ścisłości. A co?

– Nazwisko, imię, adres…!

Adresu grafika Martusia nie znała, ale Górski pomachał do mnie, że da sobie radę.

– Nic – odparłam niecierpliwie na jej zadane na końcu pytanie. – Później ci powiem, teraz nie mam czasu, łapiemy złoczyńcę!

– Bardzo dobrze – pochwaliła Lalka. – Jest już pewne, że to tatuś?

– Znaleźli u niego w domu i spluwę, i bagnet. To wiadomość z ostatniej chwili, z dzisiejszego poranka, no, niech będzie z przedpołudnia, Górski dzwonił, żeby mi sprawić przyjemność, a radiowóz przywiózł taśmy. A, i te kasety z filmami też u tatusia znaleźli. Poza wszystkim, to kretyn, nie wyrzucił, chociaż mamusia jojczała, był tak pewien swego…

– Masz więcej tych nagrań?

Miałam, oczywiście, od Górskiego. Dyszyński, pan Jaźgiełło, pani Majewska… Lalka słuchała z szaloną uwagą.

– Słuchaj, pożycz mi to wszystko! Dla Ewy, niech sobie też posłucha! Gdybym jej to miała sama opowiadać, zadławiłoby mnie, co najmniej połowa stanęłaby mi kością w gardle, to wariactwo i obłęd, ja ci zwrócę, Marcel z Kaśką przegrają, zrobią kopie, odeślę ci DHL – em…

– A na plaster jej te kopie? – skrzywiłam się. – Będzie się tym upajała? Poza tym, ona może wreszcie spokojnie wrócić do własnego kraju i pisać we własnym języku, a ja chcę ją czytać. Nie ma już przeszkód, nie?

Lalka obejrzała mnie krytycznie i popukała się palcem w czoło.

– Pogięło cię chyba. W żadnym razie teraz nie wróci, sprawa sądowa, przesłuchania…

– Może odmówić zeznań!

– No i co z tego? Przyłożą mu niepoczytalność, wypuszczą i będzie odpowiadał z wolnej stopy. Przecież widać, że facet jest porąbany, stara, ja nie wierzyłam, jak mi Ewa o nim opowiadała, ale teraz wszystko się zgadza. Ty sama popatrz, tak się starał, ślady zacierał, a kopyto i majcher w domu trzymał, buławę powinowatej podetknął, kopnięty na umyśle!

– Przysięgnę, że to miał być dowcip – powiedziałam ponuro, bo nagle zrozumiałam tatusia Ewy… nie, nie zrozumiałam, odgadłam… i zaczęło mi się wydawać, że Lalka ma rację. – Wyobrażał sobie, że jest bezpieczny, bez obaw, tak długo pani Peter nie sięgnie do tej wełny, aż w końcu zapomni, kto u niej bywał, ze dwadzieścia osób podetknie głowę pod topór. I cha, cha, jakie śmieszne. Jak te kisiele w łóżku i tym podobne…

Lalka popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że błysnęło mi przypomnienie. Jakże, pani Wiśniewskiej wszak nie nagrywałam, nie miałam pluskwy, koniecznie musiałam teraz wyjaśnić, co najmniej kisiele, a jeszcze lepiej powtórzyć wszystkie zasłyszane opinie sąsiedzkie, wręcz najważniejszą część dochodzenia!

Z wielkim zapałem rozpoczęłam relację.





– No to sama widzisz – wytknęła, kiedy udało mi się dojechać do końca. – Na jej miejscu ja bym nie wracała, lepiej niech ten Henryk do niej pojedzie. Tatusiowi nie wiadomo, co jeszcze może do łba strzelić, popatrz, obie właściwie mówią to samo, i ta Wiśniewska, i Ewa, mam przeczucie, że on się nawet nie będzie zbytnio wypierał. Uważa, że miał rację, został wprowadzony w błąd i nie jego wina, tylko Poręcza, który głupa z niego zrobił szczytowego i którego słusznie ukarał. Zobaczysz. Psychopata. Czy ty nie powi

– O, cholera, zapomniałam im dać kolację. No dobrze, już daję…

Lalka przez chwilę z wielkim zainteresowaniem obserwowała procedurę serwowania posiłku.

– Czekaj no, ja tu czegoś nie rozumiem. Był u ciebie Piotruś Peter?

Wygarnęłam resztkę z puszki i wyprostowałam się.

– Był. A co?

– I nie dusił się?

– Dlaczego miał się dusić?

– Przy tylu kotach?!

Popatrzyłam na koty, popatrzyłam na Lalkę i też się zdziwiłam. Rzeczywiście, alergiczny Piotruś Pan siedział spokojnie bez żadnych objawów chorobowych, mimo iż koty pętały się wokół, a jeden tkwił nawet na parapecie okie

– Może z przejęcia nie zauważył… Temat budził wielkie emocje.

Lalka z powątpiewaniem kręciła głową.

– Nie do pojęcia. Chociaż emocje rozumiem… Ale bardziej przejęty powinien być ten twój nieszczęsny Górski, bo nie umiem odgadnąć, jak oni dadzą sobie radę z motywem, w którą stronę nie spojrzeć, wszędzie pijawki. I ofiary, i sprawca… Już widzę te akta na sędziowskim stole, motyw zbrodni: pijawki. Nawet mi się to dosyć podoba, ale słuchaj, bądź człowiekiem, jak już dopadniesz ostatnich szczegółów, nie zapominaj o mnie! I koniecznie wyjaśnij to drugie! Jak Piotrek przetrzymał koty…?

To drugie wyjaśniła mi Magda już po odjeździe Lalki. Przyświadczywszy, że istotnie alarmiarzem z Gdańska był jej desperado, upewniwszy się, że nikt nie zauważył jej zesztywnienia i zapewniwszy mnie, że już go wcale nie chce i stanowczo wraca do Ostrowskiego, wyraziła zdziwienie.

– Koty? Piotruś Pan? A co ma jedno do drugiego?

– Jak to, przecież on jest straszliwie uczulony na koty!

– Kto tak powiedział…? O, cholera… Zapomniałam, to miała być tajemnica, ale trudno, już ci powiem, tylko nie mów nikomu.

Zaciekawiła mnie nadzwyczajnie.

– Mogę milczeć jak dwa groby, nie tylko jeden. No?

– On udaje. Wcale nie jest uczulony.

– I do czego mu to udawanie?

– No… wiesz… Na ile zrozumiałam, on unika wizyt… Gdzieś tam, gdzie są koty. Jakaś uciążliwa sytuacja, nie znalazł i

Bez wielkiego trudu odgadłam, jakiego to miejsca Piotruś Pan unika i nawet wydało mi się, że wywęszyłam inspiratorkę pomysłu.

Lalce tego nie powiedziałam.


Понравилась книга?

Написать отзыв

Скачать книгу в формате:

Поделиться: