Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 5 из 43

– Przestań, Ezro – przerwał młodemu kapłanowi łagodny, lecz rozkazujący głos starego kapłana. Właśnie wyłonił się spośród zakamarków świątyni i stanął obok, widząc niespokojne twarze obu rodzin, wzburzenie Jona i lękliwe zdziwienie młodziutkiej narzeczonej.

– Dlaczego, Ezro, straszysz wiernych? – spytał starzec łagodnie. – To jest świątynia Boga Dobroci, nie Boga Klątwy…

– Chyba słyszałeś, Isaku, o tym, gdzie był ten chłopiec! Jeśli nie wiesz, to chyba tylko z powodu głuchoty! – wzburzył się Ezra. – Co będzie, gdy on pójdzie tam znowu? Kto, jeśli nie my, ma mu wytłumaczyć, że jest to straszliwy grzech, za który czekają go piekielne męki? Bałwany, którym ci ludzie hołdowali, zanim przybyliśmy tu z prawdziwą wiarą…

– Ezro! Nie obrażaj ich starych Bogów, nawet jeśli, twoim zdaniem, nie są prawdziwymi Bogami – przerwał mu Isak i dodał szeptem: – Może nie są prawdziwi, ale są.

– To herezja, Isaku! Ugryź się w grzeszny język! Wypluj te słowa! Gdyby cię usłyszeli nasi święci teologowie…! Nie wiesz, że badają oni wszelkie odstępstwa od naszej świętej wiary i potrafią je wykorzenić?! Za każdą cenę? A kto wie, czy ten chłopiec…! – młody kapłan zaczął krzyczeć, ale Isak odsunął go i sam zajął miejsce u stóp ołtarza.

– Błogosławię wasz obecny i przyszły związek, Jonie i Gaju. Dbaj o nią, chłopcze, aby nigdy nie stała się jej krzywda, zwłaszcza z twojej ręki. Ty, Gaju, zawsze stój przy nim, nawet gdybyś w niego wątpiła. Będzie mu potrzebna twoja miłość. Wierzę, że za siedem lat staniecie tu przede mną, umocnieni wiarą w Boga i zawrzecie związek na wieki, którego nawet śmierć nie rozłączy…

Młody kapłan stał z boku, zaciskając wąskie wargi. Nie patrzył na grupkę ludzi, która weseląc się, wychodziła ze świątyni. Widać było, że opuścił ich niepokój zasiany przez Ezrę.

Isak zatrzymał Jona, gdy ten przekraczał szerokie drzwi Domu Boga i szepnął:,,Zostań chwilę, Jonie. Chcę z tobą porozmawiać…”

Jon ucieszył się. Lubił starego kapłana i każda rozmowa z nim wydawała mu się ciekawa. Zapewne Isak… – pomyślał chłopiec – chce udzielić mi nauk, przydatnych narzeczonemu. Ezra gasił już światła i świątynia wolno pogrążała się w półmroku, rozjaśnionym jedynie wątłym blaskiem kilku świec. Isak zerknął w stronę swego brata, a widząc, że jest daleko, zaczął półgłosem:

– Byłeś blisko waszego dawnego, plemie

Isak znowu spojrzał z ukosa na krzątającego się Ezrę, który akurat gasił łojową lampę w pobliżu. Młodszy kapłan, widząc niepokój na twarzy Jona, zakrzyknął donośnie, aż echo przetoczyło się przez świątynię:

– Trzeba go wyegzorcyzmować!

– Odejdź, Ezro – odparł Isak stanowczo i kapłan gniewnie ruszył za ołtarz, do pomieszczeń, w których przechowywano rytualne szaty i pobożne księgi.

– Powiedz mi, chłopcze, tylko szczerze, czy zamierzasz iść do Światowida? – spytał Isak, a Jon zdziwił się:

– Do Światowida? Kto to?

Teraz z kolei zdziwił się stary kapłan:

– Nikt nigdy nie powiedział ci Jego imienia? Imienia Tego, który mieszka za Rzeką?

– Nazywamy go Bezimie

– Więc szaman rzeczywiście dotrzymuje słowa i nigdy nie Przyzywa imion starych Bogów – zamyślił się Isak. Ciepły uśmiech przelotnie pomarszczył mu twarz, lecz zaraz zniknął. – Tak, Jonie, ów Bezimie

– Zatem Światowid jest czy Go nie ma? – spytał oszołomiony. Ludzie w długich sukniach zawsze mówili, że bałwanów nie ma, że istnieją tylko w wyobraźni Plemienia i wszystkich i





– To skomplikowana sprawa… – zasępił się stary kapłan. – Tylko młodym wydaje się ona prosta. Dzielą Bogów na Tego Jedynego, który jest prawdziwy i na bałwanów, do których zaliczają resztę. Ja myślę, że i

– Powołała go do życia wiara mojego Plemienia? – spytał Jon.

– Powołał go do życia strach twojego i i

– Nie…! – zawołał wstrząśnięty chłopiec.

– Porozmawiaj z waszym szamanem – szepnął Isak – to człowiek mądry, od kilkudziesięciu lat stoi między Wioską a Światowidem, chroniąc was przed Jego zemstą. Od stu pięćdziesięciu lat nikt nie składa Mu ofiar z ludzi, zaprzestano też składać Mu ofiary ze zwierząt, więc ma prawo pragnąć pomsty na swych dawnych wyznawcach. Ostatnimi ofiarami z ludzi była para naszych kapłanów…

– …nie! – ponownie zawołał Jon, czując chłód, mimo ciepłej pory, ale stary kapłan ciągnął dalej:

– …para kapłanów, którzy dotarli tu jako pierwsi ze słowem naszego, a teraz już także wspólnego Boga. Tak, Jonie, twoi pradziadowie zabili ich w okrutny, męczeński sposób. Nic na to nie poradzę, taka jest prawda. Mimo ich straszliwej śmierci, nadal przybywali tu, do Puszczy, nowi kapłani i zako

– Kiedy ludzie przestali mu składać krwawe ofiary?

– Gdy przybył tu starzec Aron, nasz największy kapłan, który zmarł w powrotnej drodze do Dalekiego Kraju, dokładnie przed stu czterdziestu siedmiu laty. To on pierwszy zasiał w waszych Plemionach ziarno miłości do Boga Dobroci. Powoli, powolutku przestali składać ofiary Światowidowi, najpierw z ludzi, potem z cieląt, saren, zajęcy i kur, przestali odwiedzać Go, a nawet wymieniać Jego imię. W ten sposób zrodziło się Tabu: zakaz przechodzenia na drugi brzeg Rzeki, zakaz modlitw do Starych Bogów, zakaz nazywania Ich po imieniu, zakaz przechowywania w domach Ich wizerunków z gliny, drewna czy słomy. Tabu pomogło Starym Bogom zapomnieć, że mieli wyznawców. Pomogło im godnie i bez bólu umrzeć. Wszystkim, poza Światowidem. On jeden miał swoje Kamie

Jon, wstrząśnięty, słuchał starego kapłana. Do tej pory żaden z dorosłych nie rozmawiał z nim tak szczerze o sprawach związanych z Tabu. Słowo,,Tabu” zamykało wszystkim usta, nikt nie starał się nawet dociec, co ono naprawdę oznacza. Przyjmowano do wierzenia: Tabu – zakaz, milczenie, klątwa. Tylko tyle. Nawet szaman, strażnik Tabu – milczał, wypełniając swą misję. Chłopiec po raz pierwszy usłyszał imię Boga z drugiej strony Rzeki i dowiedział się, że przez tysiące lat tysiące ludzi oddawało mu cześć. Skoro tak – musi On być potężnym Bogiem…