Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 39 из 55

*

Pan Palanowski zadzwonił w osiem dni później zaskakując mnie propozycją wymiany Basieńki na mnie nazajutrz po południu. Nie miałam głowy do afer i mistyfikacji, bez mała zapomniałam o interesach państwa Maciejaków i wyrażenie zgody kosztowało mnie dosyć dużo wysiłku. W ostatniej chwili ugryzłam się w język, żeby nie spytać go, czy mąż również zostanie wymieniony.

Kapitan, którego telefonicznie powiadomiłam o planach szajki, pocieszył mnie zapewnieniem, że teraz to już nie będzie trwało dłużej niż trzy dni. Z Markiem byłam umówiona na mieście wieczorem. Nie bardzo wiedziałam, w jaki sposób wyjaśnić mu sytuację, bo przez cały czas ani jednym słowem nie poruszyliśmy tematu moich tajemniczych poczynań na skwerku. Nawet mnie to nie dziwiło, miałam wrażenie, że on wszystko wie i po prostu uważa, że nie należy o tym mówić.

– Słuchaj no, mój drogi – powiedziałam z westchnieniem, kiedy tylko wsiadł do samochodu. – Mam dla ciebie nową, odkrywczą propozycję. Czy nie nabrałeś przypadkiem ochoty na wieczorne spacery?

– Ślicznie wyglądasz – odparł na to, przeszkadzając mi prowadzić samochód. – Z dnia na dzień jesteś ładniejsza.

– Jutro zbrzydnę, nie ma obawy. Słuchaj, co mówię, bo to ważne. Będziesz się ze mną spotykał na skwerku czy nie?

Przestał prezentować ową cechę charakteru, o której niesłusznie sądziłam, że mu brakuje, i przyjrzał mi się z namysłem.

– Rozumiem, zbrzydniesz od spacerów… Na jak długo wcielasz się w tę tajemniczą osobę?

– Na trzy dni podobno – odparłam wzdrygając się lekko. – Od jutra. Wieczorem już pójdę na spacer jako ona. Ty co?

– Też pójdę, ale nie jako ona. Raczej jako ja. Wolałbym, żeby twój udział w tej całej sprawie już się wreszcie skończył.

Wzdrygnęłam się mocniej, skręciłam w prawo, zjechałam na bok i zatrzymałam samochód.

– To jest nie do zniesienia – oświadczyłam stanowczo. – Dosyć tego. Ogłupienie uczuciami do ciebie też ma jakieś granice. Porozmawiajmy poważnie. Co ty właściwie wiesz o tej całej aferze i skąd?

Milczał przez chwilę. Zawsze milczał przez chwilę, kiedy miał mi powiedzieć coś szalenie emocjonującego, ważnego, sensacyjnego, doprowadzając mnie na skraj uduszenia, bo czekałam jego wypowiedzi z zapartym tchem.

– W zasadzie wszystko – wyznał wreszcie. – Albo prawie wszystko. Najzupełniej dosyć, żeby się o ciebie niepokoić.

– Po pierwsze nie powiedziałeś, skąd wiesz, a po drugie dlaczego niepokoić? Nic mi się nie stało do tej pory, to i nic mi się nie stanie dalej.

– To nie będzie to samo. Nie wiem, czy sobie zdajesz sprawę, jak mało osób wiedziało, że ta pani z grzywką to ty. Wszystkim tym osobom zależało na trzymaniu języka za zębami. Teraz nastąpią pewne radykalne posunięcia i całe oszustwo może wyjść na jaw.

– No to co? Przecież nie ja je wymyśliłam.

– Mam na myśli, że może wyjść na jaw twoje porozumienie… z niektórymi osobami…

– Aha, i wtedy i

– Coś w tym rodzaju.

– Ale i

– Miła moja, nie bądź naiwna. Nie można mieć pewności, że się wyłapie wszystkich. Są tacy, którzy mają na widoku zbyt wielkie korzyści, żeby się mieli przed czymś zawahać, a ty jesteś przerażająco lekkomyślna…

– Przesadzasz – przerwałam stanowczo. – Ja tylko myślę logicznie. To przecież nie są zbrodniarze, nikomu tu nie grozi kara śmierci, odsiedzą swoje i po krzyku. Nikt nie będzie mnie mordował, żeby się narazić na więcej. Jeśli zaś tkwi w tym ktoś bardziej zagrożony, to ja o nim nic nie wiem, a zatem nie jestem dla niego niebezpieczna. Zastanowiłam się nad tym i przestałam się bać.

Przyglądał mi się w zadumie, trochę jakby zniecierpliwiony i zdegustowany.

– Nie wiem, jak cię przekonać… Ten ktoś może nie wiedzieć, że ty nie wiesz…





– Przestań mnie straszyć. Zresztą dobrze, skoro uważasz, że to konieczne, będę się bała jak cholera. A teraz bądź uprzejmy wyjaśnić wreszcie, skąd to wszystko wiesz!

– Sama mi powiedziałaś. Od początku zorientowałem się, że jesteś podstawiona za kogoś i

– Więc wiesz nawet o kacyku! – wykrzyknęłam, smętnie kiwając głową. – Jedno z dwojga, albo należysz do szajki przestępców, albo jesteś prywatnym przyjacielem pułkownika.

– Prywatnym przyjaciołom nie zdradza się tajemnic służbowych.

– No to jesteś jasnowidzem. Nie, przepraszam, przestępcą. Może mi w takim razie wyjaśnisz…

– Jedno mnie tylko zastanawia – przerwał, jakby sobie nagle coś przypomniał. – Jakim cudem to tak przeszło? Coś ty takiego robiła, że dali się nabrać?

– Kto się dał nabrać?

– Nasze władze.

– : A…! Nic takiego. Pracowałam.

– W jaki sposób?

– Zwyczajnie, kreśliłam przy desce Basieńki – mruknęłam, bo nagle poczułam się niezwykle inteligentna, i rozjaśniło mi się w głowie. – Umiem to robić znacznie lepiej niż ona, podjęłam jej pracę bez chwili wahania. A za oknem siedział rudy debil…

– Co siedziało?!

– Rudy debil, tępy, obszargany i rozlazły. Żuł gumę i patrzył mi na ręce od pierwszego dnia.

– A, rudy debil…!

– Pewnie się teraz okaże, że to jest jeden z najzdolniejszych wywiadowców milicji – powiedziałam z rozgoryczeniem, widząc jego wyraz twarzy. – Zawsze mnie skołują. Nie zdziwię się, jeśli któryś z nich przebierze się za strusia. Tobie było łatwo połapać się w tym szachrajstwie, wygłupiłam się do ciebie od pierwszego słowa, ale oni wiedzieli tylko, że Basieńka z kropką na twarzy twardo siedzi przy stole i ciągnie wzór. Mało jest osób, które mają w tym wprawę. Nie wiem, czy wiesz, że taki szablon musi być idealnie powtarzalny w każdą stronę…

– Wiem. To był dla nich wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności. Niepokoi mnie trochę ta paczka dla kacyka. Musiało tu nastąpić jakieś nieporozumienie.

– Widzę, że nareszcie przestałeś mówić ogólnikami i przystępujemy do konkretów – zauważyłam jadowicie. – Śledziłeś wnętrze tego domu przez peryskop czy co?

Zaczął się śmiać.

– Konkrety są tylko dla wtajemniczonych. Z chwilą kiedy zaczęłaś myśleć samodzielnie, mogę sobie trochę pozwalać.

– Wiedziałam, że mnie od ciebie spotka coś złego! Myśleć! Myślenie szkodzi. A propos paczki, to miałam nadzieję, że potrafisz mi to wyjaśnić, bo kompletnie tego nie rozumiem.

– Na razie nikt nie rozumie. Trochę się domyślam, ale za wcześnie o tym mówić.

– To może wiesz, co teraz będzie?

– Wiem. Teraz milicja musi zatrzymać wszystkich równocześnie we właściwej chwili i najtrudniejsza rzecz to wybrać właściwą chwilę. A ty masz się do tego nie wtrącać, siedzieć spokojnie i zdobyć się na tyle ostrożności, ile tylko zdołasz. Niech ja się nie muszę bać o ciebie…