Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 46 из 72

ROZDZIAŁ XX

Czarownica miała rację, że rok spędzony w ruinach Ardżany to niewiele na poznanie miasta i Pałacu. Samo zwiedzanie tego ostatniego trwało niezmiernie długo, zanim Dziewczyna uznała, iż jej stopa stanęła we wszystkich komnatach, nie pomijając nawet rozległych, posępnych i mrocznych podziemi i rozsłonecznionych poddaszy. Zwłaszcza że nie szło tylko o to, aby znaleźć się w każdym z pomieszczeń. Dziewczyna pragnęła wczuć się w ich atmosferę, rozpoznać – bez pomocy Opiekunki – jakie było przeznaczenie danej komnaty, rodzaj życia, które w niej trwało, nim Najeźdźcy brutalnie je przerwali. A w każdej z sal Dziewczynie zawsze wydawało się, że słyszy i czuje czyjąś nieobecną Obecność. Obecność dawnych, prawowitych mieszkańców tej niezwykłej budowli, w której tak łatwo można było się zagubić, gdyż dobudowane wokół nietykalnej i świętej Białej Sali króla Luila I komnaty i korytarze przybierały niekiedy postać labiryntu.

Choć napastnicy zagrabili wszystko co było tego warte, Pałac nadal czynił wrażenie bogatego. Zdobiły go kamie

Czarownica potwierdziła, że Biała Sala Tronowa nigdy nie wyglądała inaczej. Podobnie jak Wielka Świątynia wśród Wysokich Gór nie nosiła śladów żadnych ozdób. I mimo to, a może właśnie dlatego miała w sobie piętno niezwykłej godności.

Widok Białej Sali – gdy po raz pierwszy do niej weszły wprowadził Dziewczynę w jakiś niewytłumaczalny, dziwny trans. Stanęła sztywno w pobliżu tronu i rozglądała się wokół rozszerzonymi oczami, długo, długo, jak najdłużej. Pogłaskała dwa kamie

Dopiero po długim, długim milczeniu, Dziewczyna szepnęła:





– Chodźmy z tego miejsca. Nie mamy prawa zakłócać jego spokoju i dostojeństwa.

Czarownica odwróciła głowę, by jej wychowanka nie dojrzała dyskretnego uśmiechu pełnego satysfakcji.

Minęło wiele miesięcy, z których upływu Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy. Życie w Ardżanie pochłaniało ją bez reszty – a zwłaszcza Pałac Królów i jego otoczenie. Nie mogła zresztą odbiegać dalej, poza pałacowe mury, gdyż tam nadal panowała nieprzenikniona Dżungla. Biegała więc samotnie po komnatach Pałacu, często nasłuchując dalekiego Echa z Przeszłości. Niekiedy Echo milczało, lecz czasem odzywało się ściszonym gwarem głosów. Dopiero żółkniejące i opadające na pałacowy dziedziniec zeschłe liście uprzytomniły jej, że właśnie kończy się jesień. Gdy pewnego ranka obudziła się zmarznięta pod swym ciepłym przecież płaszczem – na całym dziedzińcu leżała gruba warstwa śniegu. A za murami nie było już zielonej i nieprzebytej Dżungli. Wśród surowej bieli stały tylko grube i wysokie pnie drzew. Gęstwina lian obumarła, spadając na ziemię, zaś krzewy utraciły liście i wyraźnie obnażyły swe trujące kolce. I nagle Dżungla stała się miejscem stosunkowo łatwym i prostym do przebycia.

Ajok nie tylko nauczył się recytować Pieśń Jedyną, ale podchwycił też jej nieskomplikowaną, o zmie

Ajok nie musiał podsłuchiwać rozmów w kuchni zamkowej, żeby odkryć wieszczy charakter Pieśni. Świadczyła o nim niemal każda zwrotka. Tak, to była Pieśń Prorocza i musiała się spełnić. Zdaniem Ajoka nic i nikt nie mógł temu proroctwu zagrozić. Żebyż Pieśń była tylko wieszcza! Nim przecież dotarł do jej końca, poznał – po raz pierwszy w życiu – historię Wielkiego Królestwa. Ajok był zbyt mały, by poznać ją wcześniej, gdy jeszcze żyła jego matka, która zapewne znała tę historię doskonale. I nagle Ajok dopiero teraz uprzytomnił sobie, że matka była zbyt wystraszona, by mu cokolwiek mówić, by uświadomić mu, kim on, Ajok, jest naprawdę: że w połowie tylko jest synem dzikiego i brutalnego rodu, który wziął we władanie tę piękną ongiś i wolną krainę, zabijając większość jej mieszkańców. Ale w drugiej połowie…? Tak, dopiero teraz Ajok pojął, że przez całe swoje życie matka obawiała się nie tylko swego męża, Urgha XIII, ale całej jego rodziny. Była zastraszona, cicha i smutna, a słysząc czyjeś kroki tłumiła głos do szeptu i rozglądała się wokół pełna lęku. W jakiś sposób nawet bała się jego, Ajoka – gdyż jednak był również synem tego dzikiego, bezwzględnego władcy i dlatego nie mówiła mu nigdy całej prawdy. Teraz, gdy Ajok poznał melodię – jedną z wielu melodii Pieśni, tak jak wiele było jej odmian – jakby przez mgłę przypomniał sobie, że nutki te niekiedy, cicho, cichuteńko nuciła mu matka do snu. Dlatego melodia ta nie była mu całkiem nieznana i z łatwością ją sobie przyswoił. Co prawda matka nuciła ją bez słów, jak kołysankę – pragnąc, by ją poznał, i zarazem bojąc się tego.

Pierwsze zwrotki uprzytomniły Ajokowi, jak potężne zło i gwałt zadał ród Urghów tej krainie i jak wspaniałą musiała być ona, nim nastąpił jej upadek. Kolejne zwrotki ukazały mu całą, nieopisywalną wręcz krzywdę, jaką jej mieszkańcom zadano w Dniu Podboju i zadawano nadal, przez długie osiem wieków – karząc batem, a nawet śmiercią za niczym nie udowodnione winy, zmuszając do niewolniczej pracy, tropiąc buntowników jak wściekłe psy, nawet tam gdzie ich wcale nie było. Mimo to powstała Pieśń Jedyna – i była śpiewana w całej tej podbitej krainie, choć za ten śpiew można było oddać głowę. I ta cząstka w Ajoku, która pochodziła z rodu jego matki, odczuła ogromną dumę. Zaś ta, która wywiodła się z lędźwi jego ojca, boleśnie, całym swym jestestwem odczuła palący wstyd. Ajok dostrzegł to, czego nigdy nie wiedział i nie chciał dojrzeć nikt z rodu jego ojca: że oni, Najeźdźcy są iście barbarzyńcami, zaś gnębieni przez nich mieszkańcy podbitego kraju potrafili i zapewne nadal potrafią tworzyć, budować, myśleć. Napastnicy umieją jedynie grabić, niszczyć, pustoszyć. I Ajok nagle pojął, że jeśli minie jeszcze parę wieków panowania rodu jego ojca – ostatni ślad po Wielkim Królestwie zniknie z mapy tego świata. Pozostaną tylko ruiny, zgliszcza, zraniona ziemia. I być może Urghowi wojownicy dopiero wówczas ją opuszczą, aby szukać i

Wówczas to Ajok zaczął prosić swego Boga, żeby Pieśń Jedyna spełniła się do końca, do ostatniej litery ostatniej zwrotki. Bóg Ajoka był Bogiem całkiem i