Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 63 из 64



Borgia bezsilnie spuścił głowę. Wreszcie zachował się jak klasyczny przestępca przyłapany na gorącym uczynku. Zerknąłem na Harry’ego.

– Słuchałeś tej muzyki?

– Nie. Tylko analizowałem strukturę. Odetchnąłem. Stuknąłem w klawisze i przesłałem mu podpisany formularz z kwotą i numerem konta. – Mam prośbę. Wypełnij to za mnie i przelej.

Po kilku dniach wina została udowodniona, pieniądze odzyskane, a moje konto powiększyło się o milion kredytów. Ariston pod przymusem „odczarował” moją psyche, co sprawdziłem przy świadkach. Do programów, serwerów i chatów wprowadzono nowy typ bramek antyhipnotycznych, pojawiły się firmy reklamujące najnowsze skanery i aplikacje szukające muzycznych pułapek. Ogłoszono to, co od dawna wszyscy wiedzieli, tyle że nie potrafili udowodnić i udokumentować, a tym bardziej wykorzystać: umysł jest programem i jako taki może podlegać manipulacjom, a nawet zainfekowaniu cyfrowym wirusem. Ostateczna różnica między diginetami i organikami została zniesiona. Nieprawdopodobne? A cóż może być dziwniejszego od tego, że miesiąc wcześniej wszyscy, łącznie ze mną, uwierzyli w historię, w której jedynym dowodem był pusty chip?

Wreszcie mogłem zająć się A

– Wczytaj w walktela i załóż soczewki.

Głos brzmiał w realium dokładnie jak w Rajskie; Plaży.

– Co to jest? – spytałem.

Mechaniczne części twarzy ułożyły się w uśmiech – Zobaczysz.

Wsunąłem dysk i założyłem sprzężone z walktelem cyfrowe rogówki.

Czy chcesz uaktywnić program „A

pojawił się napis w powietrzu. Pacnąłem w eteryczne „Tak”.

– O rany! – obraz Dooma rozpłynął się, a w jego miejscu pojawiła się A

– Aniu! – podszedłem i przytuliłem zimny metal. Odskoczyłem.

– Lepiej, jeśli będziesz tylko patrzył – uśmiechnęła się, tym razem nie mechaniczną twarzą, ale najprawdziwszą Aniną buzią.

– Może kiedyś zrobią motomby odziane w skórę… – westchnąłem.

– Słyszałam, że już próbują.

Więc to tak widziały siebie te dwa Oscary, które widzieliśmy z Normanem! Wcale nie musiały się czuć jak na i

– Nie ma muzyki – stwierdziła.

Roześmiałem się. Ile jeszcze razy usłyszę podobne komentarze?

– Aniu, w realium nie usłyszysz melodii ot tak, z powietrza.

Po pięciu minutach zapomniałem, że dotykam droida: ręka motomba rozgrzała się od mojej dłoni. Za kilka chwil nie pamiętałem, jak wygląda Doom. Spacerowaliśmy najładniejszymi deptakami. Do idyllicznego nastroju nie pasowały wytrzeszczone oczy przechodniów. No i skąpy strój partnerki. Myślała o tym samym, bo zatrzymała się przed wystawą sklepu z odzieżą.

Promocja!

jarzył się trójwymiarowy napis.

Ubrania dla motombów gratis!

Weszliśmy.

– O! Jest muzyka! – diginetka ciekawie się rozglądała. – Jak w domu!

– Dlaczego taki pomysł na promocję? – spytałem sprzedawczynię, gdy A

– Ile ubrań kupi droid? – stara sprzedawczyni uśmiechnęła się łobuzersko. – Przecież nie zbiednieję! A wie pan, jaka to reklama dla sklepu?! Klientów dwa razy więcej niż zwykle! Każdy chce zobaczyć cudaka!

Sokolowsky wyszła zza kotary odziana w sarong ozdobiony holoprojekcją czerwonożółtych kwiatów i krótką kamizelkę do kompletu.



– Bez tego byłam po prostu naga – szepnęła mi do ucha. – Wreszcie czuję się jak człowiek.

Jakoś nigdy nie uwierzyłem w istnienie psychopatów, dlatego postanowiłem odwiedzić byłego prezesa Creators Club w nowym lokum.

– Witam zwycięzcę – uśmiechnął się wychynąwszy z energetycznej bariery. W ręce trzymał hologazetę. – Uścisnąłbym dłoń, ale nie mogę – spojrzał na oddzielającą nas eteryczną ścianę.

Usiedliśmy. Przyglądałem się jego twarzy i szukałem rysów drapieżcy złoczyńcy, kogoś pozbawionego wyższych uczuć. Może miał nazbyt ciężkie kostne wały nad oczami, ale czy to coś znaczyło? Wątpię.

– Przyszedłeś porozmawiać? – miałem wrażenie. że oddzielająca nas ściana zadrżała od basu.

– Jestem ciekawy – uśmiechnąłem się. – Jak się czuję? – wyszczerzył zęby. Potarłem skroń.

– Nie. Chcę wiedzieć, dlaczego to robiłeś. – Kradłem?

Chciałem ułatwić mu zadanie:

– Zabranie czegoś instytucji, firmie, państwu jest łatwiejsze, bo odbierasz coś bezosobowej strukturze, ale żywym, prawdziwym osobom, z którymi rozmawiałeś? Uśmiechałeś się do nich?

Wybuchnął gromkim śmiechem.

– A czymże jest uśmiech? Uśmiechają się wszyscy: od samarytan po najgorszych zwyrodnialców. Nigdy nie oceniaj po uśmiechu. To prymitywny grymas. Coś w tym jest.

– Więc dlaczego?

– Ciągle nic nie rozumiesz, prawda?

Położył przed sobą gazetę. Numer sprzed kilku dni. Holobrazki migały, ukazując powtarzające się animowane sekwencje. Na pierwszej stronie widniała jego twarz i tytuł: „Ariston Borgia Odkrywa Cyfrową Naturę Duszy!”

Mlasnął.

– Dzie

Pokręciłem głową.

– Chodziło o sławę?

Uśmiechnął się półgębkiem. Odchylił się do tyłu. – Też. Mimo wszystko nie chciałem, żeby mnie złapali, a tylko porażka mogła ujawnić mój geniusz. Czy zawsze myślisz tak schematycznie i jednotorowo? Jakim cudem udało ci się rozwikłać tę sprawę? Uraził mnie.

– Po prostu się komunikuję. Kiwnął głową, patrząc w bok.

– Przeceniana jest rola świadomości. Cóż, że rozmawiałem z ofiarami, i tak ich nie znałem. Nie chciałem znać. A może wiedziałem, że poznanie jest niemożliwe… Najpierw zaaranżowałem szopkę z samookradzeniem, potem założyłem klub, nawiązałem kontakty z BWI i przygotowałem się do pracy Pierwszy raz był jak podróż Kolumba do Nowego Świata: nie wiedziałem, czy się uda, sprawdzałem własne umiejętności, wiedzę, dawałem upust wściekłości na dupków, którzy wykluczyli mnie z European Therapists. Efekt był piorunujący.

Jego twarz złagodniała.

– A potem… – spojrzał ostro, jakby próbował opowiedzieć szczurowi lądowemu, czym jest sztorm na otwartym morzu – kradzież jest wciągającym, wręcz uzależniającym, bardzo atrakcyjnym sposobem zarabiania pieniędzy. Ani się spostrzegłem, jak rozgrywka pochłonęła mnie bez reszty Jesteś graczem, więc powinieneś zrozumieć. Podglądałem twoją rozmowę z Sarą i stwierdziłem, że chcę się z tobą zmierzyć, chociaż czułem, że jesteś niebezpieczny. Jakaś część osobowości kazała mi skoczyć w przepaść. Podłożyłem nagranie z hipnogramem. Gdy się dowiedziałem, że jesteś gamedekiem, postanowiłem się wycofać… Tyle że wtedy zadziałała moja nieznana natura: palec obdarzony własną wolą… Ale nie udało się. Mimo wszystko była to wspaniała rozgrywka.

– Nie masz wrażenia, że wyrządzałeś zło? Opuścił kąciki ust w błazeńskiej parodii antycznej maski.

– Greccy bogowie czynili zło raz za razem. Herosi rżnęli się, truli, obdzierali ze skóry. Celtowie uważali, że światem rządzi szalona starucha. Mit, przyjacielu, jest obrazem duszy.

– Nie rozumiem.

– A ja nie rozumiem pojęcia zła.

Na Rajskiej Plaży zachodziło słońce. Byliśmy sami. Odetchnąłem zapachem wieczornej bryzy. Ostatnich pięć miesięcy jawiło się niczym dekada. Z trudem ogarniałem wydarzenia, które przywiodły nas do tego miejsca: reklama w portalu gry, pierwsze rozmowy z Chipem, kłótnie z Pauline, telefony od Steffi, konstrukcja psyche A