Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 67 из 76



–Anastazja.

–Co? – Obejrzała się za siebie, ale nikogo nie zobaczyła. – Nie rozumiem… – Popatrzyła z niepokojem na rozpromienioną twarz przyjaciółki. Lidka wymówiła to imię w taki sposób, jakby ktoś tu był.

–Moja córeczka. Będzie się nazywała Anastazja – wyjaśniła ubawiona zdziwieniem Edyty.

–Och… – Tamta parsknęła krótkim zduszonym śmiechem. – Teraz rozumiem.

–Nie jestem pewna, czy ja to rozumiem – powiedziała z westchnieniem Lidka. – Ale kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy, pomyślałam o niej jako o Anastazji. I nie zwariowałam – dodała, widząc podejrzliwe spojrzenie przyjaciółki. – To piękne imię. Powiedz lepiej, co u ciebie? Jak się trzymasz?

239

–Michał wrócił – wyznała Edyta z lekkim zawstydzeniem. Miała wyrzuty sumienia, że jest taka szczęśliwa, podczas gdy Lidce świat walił się na głowę.

–Chyba nie do pracy…?

–Nie, do mnie. – Nie potrafiła ukryć radości. – Chyba mnie kocha.

–Nie chyba, tylko na pewno. – Lidka najwyraźniej cieszyła się jej szczęściem. – Inaczej po cóż miałby wracać? – Zmarszczyła zabawnie nos.

–Kiedy wychodzisz? – Edyta postanowiła zmienić temat. Nie chciała rozmawiać o Michale. Przyjaciółka mogłaby zadawać pytania, na które nie wolno jej odpowiedzieć.

–Nie wiem jeszcze, pewnie za kilka dni. – Tamta wzruszyła ramionami.

–Przygotuję pokój dla ciebie i dla dziecka – zaproponowała ostrożnie Edyta, z niepokojem czekając na jej reakcję. Przyjaciółka zesztywniała; na jej twarzy pojawiło się napięcie.

–Wracam do domu – odparła z determinacją.

–Lidka… – szepnęła zaskoczona, mimo że oczekiwała takiej odpowiedzi. Do ostatniej chwili łudziła się jednak, że będzie inaczej. – Nie możesz… – wyjąkała z trudem.

–Wiem, co chcesz powiedzieć. To drań i powi

–Nie wierzę – powiedziała Edyta zszokowana jej słowami. – Jak możesz? Przecież on cię skrzywdził. Jaką masz gwarancję, że…

–Ciebie też Michał skrzywdził. Zostawił cię bez słowa. Długo musiał cię przekonywać, żebyś przyjęła go z powrotem? Nie sądzę. – Lidka podniosła głos.

–To nie to samo – broniła się Edyta.

–Jesteś moją przyjaciółką, ale nie pozwolę ci się wtrącać – oświadczyła tamta twardo. – Idź już… Jestem zmęczona, chce mi się spać. – Zamknęła oczy. Nie otworzyła ich, dopóki się nie upewniła, że jest sama. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na łzy. Edyta miała rację, ale co z tego? Rozsądek i uczucia niewiele mają ze sobą wspólnego. Nie może tak po prostu zostawić Piotra, nie może pozbawić go dziecka. Był taki szczęśliwy, gdy pielęgniarka pozwoliła mu wziąć małą na ręce. Zresztą obiecał jej, że teraz będzie inaczej. Obiecał.

240

4.

Edyta siedziała w samochodzie z głową opartą o kierownicę. Zawiodła jako przyjaciółka. Nie wiedziała, gdzie popełniła błąd, ale wiedziała, że zawiodła. Może nie powi

–Proszę pani! – Głos Sary zmusił ją, by się zatrzymała.

–Nie teraz, Saro, później.





–Ale proszę pani… – zaprotestowała słabo dziewczyna.

Edyta zniknęła w korytarzu. Sara wykrzywiła się za plecami szefowej, nie miała jednak czasu na złość, gdyż otoczyli ją klienci i musiała ich obsłużyć.

Tymczasem Edyta poszła prosto na piętro. Otworzyła drzwi i zatrzymała się zaskoczona u szczytu schodów, skąd miała doskonały widok na salon i kuchnię. Tam właśnie, przy jej lodówce, stała naga kobieta, owinięta w ręcznik kąpielowy, który kończył się tuż pod pośladkami. Mokre włosy opadały jej na ramiona. Edyta zauważyła ze zdumieniem, że nieznajoma czuje się u niej całkiem swobodnie. Właśnie odwróciła się w jej kierunku, wkładając do ust spory kawałek sera.

–O, cześć – poprawiła opadający ręcznik – nie zauważyłam cię. – Teraz patrzyła na nią z zaciekawieniem.

Edyta z jeszcze większym zdumieniem odnotowała, że tamta nie wydaje się zaskoczona czy też zażenowana. Nie, nic z tych rzeczy. Nieznajoma tylko przyglądała jej się z ciekawością, jakby widziała przed sobą obraz muzealny, którego treść jest nieodgadniona.

–Jestem Alina – przedstawiła się i podeszła z wyciągniętą na powitanie ręką.

–Edyta – odparła automatycznie, ściskając podaną jej dłoń.

–Ładne mieszkanie – pochwaliła ją kobieta.

–Dziękuję.

Edyta odpowiadała jak automat. Próbowała zmusić do aktywności choć jedną szarą komórkę. Bezskutecznie. Cały limit logicznego, chłodnego rozu-

241

mowania i żelaznego opanowania został wyczerpany w dniu, gdy ktoś włamał się do jej mieszkania, a potem przyłapała w nim Norberta Mireckiego.

–Nie masz pojęcia, kim jestem, prawda? – zrozumiała Alina. – Powi

–Do pomocy? – powtórzyła słabo Edyta, lustrując ją uważnie. Nieznajoma była wysoka i postawna, mocno zbudowana, miała sylwetkę muskularną, ale proporcjonalną i zgrabną. Wyglądała jak lekkoatletka, choć nie była aż tak umięśniona. Wysokie kości policzkowe, pełne wargi, zgrabny nos i ogromne brązowe oczy dopełniały atrakcyjnego wyglądu.

–Nazywasz się Edyta Mielnik, prawda? – upewniła się tamta.

–Tak, przepraszam. Po prostu jestem zaskoczona. – Udało jej się w końcu wziąć w garść. – Rzeczywiście wspominał, że przyjedzie kilku kolegów, żeby mu pomóc, ale… – Zamilkła. Michał nie wspominał bowiem, że jednym z jego pomocników nie będzie on, tylko ona. Nie wspominał też, że ta ona będzie biegała nago po mieszkaniu.

–Nie spodziewałaś się kobiety? – domyśliła się Alina. – Zważywszy na to, jak nastraszyłaś Norberta, nie potraktuję twojego zdziwienia jako przejawu dyskryminacji. – Roześmiała się, wyraźnie rozbawiona zażenowaniem Edyty. – Nazywam się Alina Domaniecka, pracowałam z Michałem w Centralnym Biurze Śledczym. Teraz pracujemy razem w Biurze Spraw Wewnętrznych. Michał niepokoił się o twoje bezpieczeństwo i chciał, żeby ktoś miał na ciebie oko. Nie zawsze będzie mógł tutaj być – wyjaśniała. – Oczywiście mógłby się wymieniać z którymś z kolegów, ale zawsze koleżanka ze studiów – w tym momencie wskazała na siebie, jednocześnie mrugając porozumiewawczo – jest mniej podejrzana niż przychodzący co noc i

–Fakt – przyznała Edyta z uśmiechem. – To byłoby podejrzane.

–No… – Alina cmoknęła z zadowoleniem. – Zajęłam mały pokój. Nie gniewasz się?

–Nie. – Otrząsnęła się już ze zdumienia. – Wszystko w porządku. Po prostu nie spodziewałam się nikogo… – dodała, rzucając torebkę na stolik i wchodząc do kuchni. Marzyła o kawie. Dużej i mocnej.

–A już na pewno nie półnagiej kobiety kręcącej się pod waszą nieobecność w twoim mieszkaniu – dokończyła tamta. – Rozumiem. Powi

–Bez przesady… – Edyta nastawiła czajnik. – Nie zamierzałam do niego strzelać.

242

–W takim razie powi