Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 34 из 76

Na moment oślepiły ją reflektory jadącego z tyłu samochodu, zanim kierowca zmienił je na krótkie. Zamrugała nerwowo powiekami i nagle poczuła silne uderzenie. Samochód zatrząsł się i zjechał na pobocze. Walcząc z ogarniającą ją paniką, wcisnęła hamulec i starała się wrócić na szosę. Zatrzymała się kilkanaście metrów dalej. Pasy tak silnie wcisnęły jej się w ciało, że nie mogła złapać tchu. Rozpięła je i drżącą ręką otworzyła drzwi. Gwałtownie łapiąc powietrze, wysiadła i spojrzała za siebie. Znowu oślepiły ją światła samochodu, który zauważyła wcześniej. Przystanął tuż za nią. Wyskoczyło z niego kilkoro pasażerów. Nie zwracając na nich uwagi, Edyta zaczęła biec ku pełznącemu po asfalcie kształtowi.

–O mój Boże… – szepnęła przerażona, klękając przy leżącej na środku szosy nagiej dziewczynie. Była w zaawansowanej ciąży. Jej ciałem wstrząsały drgawki, z kącika ust spływała krew. W błękitnych oczach malowała się pustka.

–Wezwijcie pogotowie! – krzyknęła do przyglądających się młodych ludzi. – Trzymaj się, mała. – Wzięła ją za rękę, nie mając pojęcia, co mogłaby zrobić, by pomóc ra

–Musiałam… Przepraszam… Musiałam…

122

–Już dobrze. – Pogłaskała ją po czole. – Zaraz będzie lekarz. Wytrzymaj… – mówiła chaotycznie.

–Dajcie koc! – krzyknęła do stojącej obok młodej kobiety. Ta odwróciła się bez słowa i pobiegła do samochodu.

–Pogotowie zaraz będzie – oznajmił męski głos, ale Edyta nie odwróciła głowy, usiłując przytrzymać szarpiącą się dziewczynę.

–Nie ruszaj się – błagała. – Nic ci nie będzie, ale leż spokojnie. – Przytrzymała ją delikatnie, ale mocno za ramiona.

–Nie, nie, nie… – Tamta umilkła. Głowa opadła jej bezwładnie na bok.

–Mam koc! – Do Edyty dotarł czyjś piskliwy głos.

–Nie trzeba – powiedziała, dziwiąc się, jak spokojnie zabrzmiały te słowa. – Albo może właśnie trzeba.

Michał z piskiem opon zatrzymał samochód. Część drogi była zablokowana. Dwóch policjantów przesłuchiwało kilkoro młodych ludzi, którzy opowiadając, gestykulowali gwałtownie. Rozejrzał się w poszukiwaniu Edyty. Przyjechał tu tylko ze względu na nią. Był już po służbie i miał wracać do domu, gdy usłyszał zawiadomienie o wypadku.

–Gdzie jest Edyta Mielnik? – Złapał za ramię jednego z funkcjonariuszy kręcących się w pobliżu.

Spojrzał we wskazanym przez niego kierunku. Stała na poboczu, obejmując się ramionami, długie włosy zasłaniały jej twarz. Patrzyła na leżące na szosie ciało.

–Edyta! – zawołał, podbiegając do niej.

–Michał? – Odwróciła się zdziwiona.

Objął ją mocno i przygarnął do siebie. Edyta zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego.

–Nic ci się nie stało? – szepnął, odsuwając ją po dłuższej chwili.

–Nic mi nie jest, ale ona… – Głos jej się załamał.

–Nie patrz tam. – Przytrzymał ją stanowczo, zdecydowanym ruchem ujmując za podbródek i zmuszając, by spojrzała na niego. Zalała go fala ulgi. Nie zauważył u Edyty żadnych śladów obrażeń, nawet zadrapania.

–Ona nie żyje – szepnęła.

–Wiem – powiedział. – Wiem. – Przytulił ją znowu.

Oparła mu głowę na ramieniu, rękoma oplotła go w pasie. Trwali tak dłuższą chwilę. Głośne chrząknięcie spowodowało, że niechętnie odsunęli się od siebie.

123

–Wiem, że to dla pani szok, ale musimy porozmawiać – odezwał się komisarz Chmiel, rzucając zimne spojrzenie Michałowi.

Był zaskoczony, gdy zobaczył Nawrockiego na miejscu wypadku i to z Edytą. Nie wiedział, że tych dwoje coś łączy. Zaniepokoiło go to, choć sam nie wiedział czemu.

–Co tu robisz? – zapytał podejrzliwie Michał. – Wypadki to nie twoja działka.

–Byłem w pobliżu – odrzekł wymijająco Krzysztof. – Koledzy nie mają nic przeciwko mojej pomocy. A ty? – dodał zaczepnie.

–Zobaczymy… – mruknął Nawrocki.

–Może pani powiedzieć, co dokładnie się stało? – Głos Chmiela brzmiał łagodnie, na twarzy malowało się współczucie, ale Edyta zauważyła w jego oczach chłodną niechęć. Była wdzięczna Michałowi za to wsparcie.

–Już spisano moje zeznanie – oświadczyła cicho.





–Wiem o tym – uśmiechnął się ujmująco – ale może pani przypomni sobie coś, co za pierwszym razem przeoczyła? To normalna procedura, prawda, Michał? Powtarzanie kilka razy tego samego pomaga przypomnieć sobie szczegóły.

–Opowiedz wszystko jeszcze raz – poprosił Nawrocki. Sam chciał usłyszeć, co się wydarzyło. Pędził tu jak wariat.

–Wracałam do domu…

–Skąd? – zapytał komisarz Chmiel.

–To nieistotne – wtrącił się Michał, widząc jej wahanie. Nie chciała odpowiadać na to pytanie.

–Owszem, jeśli wracała z imprezy – zaoponował tamten.

–Pana koledzy już sprawdzali, czy piłam – odparła. – Wynik był negatywny.

–Jechałaś do domu i co dalej? – zapytał Michał, nie chcąc dopuścić do głosu Krzysztofa.

–Nie wiem, co się stało. Droga była pusta, z tyłu jechali oni. – Wskazała na grupkę młodzieży. – Na moment oślepiło mnie światło i poczułam uderzenie. Zatrzymałam się, a ona leżała na szosie… – Spojrzała w kierunku zabieranego właśnie przez sanitariuszy ciała.

–Nie patrz tam. – Michał zasłonił sobą nosze.

–To wszystko? – Chmiel przeszywał ją badawczym spojrzeniem.

–Nie mogłam jej pomóc. Nie widziałam jej – powiedziała z żalem Edyta.

–Nie wie pani, skąd się wzięła na drodze?

124

–Nie widziałam jej, ale na pewno nie szła poboczem. Zauważyłabym ją. Musiała wybiec z lasu. – Popatrzyła na otaczający ich mroczny mur drzew.

–Czy zginęła na miejscu?

–Tak. To znaczy nie… Jeszcze chwilę żyła, ale… – Po policzkach Edyty zaczęły płynąć łzy. – Przecież to niemal dziecko – zaszlochała. – Co ona tu robiła? Była zupełnie naga…

–Słuchaj, pani Mielnik złożyła już zeznanie i nie jest pod wpływem alkoholu. Później możesz się tym zająć.

–A ty co? Adwokat? – zadrwił tamten. – To jak było? Umarła od razu? – zwrócił się do niej ponownie.

–Nie wiem. Wtedy wydawało mi się, że to tak długo trwa – Edyta wytarła łzy i starała się mówić spokojnie – ale wszystko nie trwało dłużej niż kilka minut.

–Proszę odpowiedzieć na pytanie – nalegał Krzysztof.

–Masz zamiar oskarżyć ją o nieudzielenie pomocy?! – zirytował się Nawrocki.

–Skąd ten pomysł? – zdziwił się szczerze Chmiel. – Tylko pytam. Może powiedziała, jak się nazywa i skąd się tu wzięła? Nie uważasz, że to dziwne? Naga kobieta na środku jezdni?

–Bardzo dziwne – przyznał Michał. – Ale jeszcze dziwaczniejsze są twoje pytania. Umierająca kobieta miałaby wyrecytować swoje dane osobowe i adres, a może jeszcze PESEL?

–Przestańcie – wtrąciła słabym głosem Edyta. – Kiedy do niej podeszłam, miała drgawki, z ust leciała jej krew. Poruszała wargami, jakby chciała coś powiedzieć, ale nic nie słyszałam. – Zwróciła się do Chmiela: – Ona umierała. To trwało chwilę, nic nie mogłam zrobić – powtórzyła.

–Może pani kogoś widziała?

–Na przykład kogo? – Nie zrozumiała, o co mu właściwie chodzi.

–Proszę się zastanowić… Nagle z lasu wybiega na szosę naga dziewczyna w zaawansowanej ciąży. Skąd się tam wzięła? Tu nie ma żadnych domów. Tylko las.

–Myśli pan, że przed kimś uciekała? – Edyta zmarszczyła czoło, ale nie mogła się skoncentrować. Myśli wirowały jej w głowie. Przed oczami miała leżące na jezdni ciało.

–Może – odrzekł wymijająco. – Widziała pani kogoś? Albo coś?