Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 6 из 59



Rozdział 6

Pięciu zawodowych podoficerów z poszczególnych załóg krążowników przeszukało nas dokładnie, sprawdziło karty identyfikacyjne i przekazało w ręce rozdzielającej przydziały urzędniczki Korporacji. Sheri zachichotała. kiedy rewidujący ją Rosjanin dotknął jakiegoś czułego miejsca. Czego oni szukają? — wyszeptała.

Uciszyłem ją. Kobieta z Korporacji zabrała karty lądowania od pełniącej tego dnia służbę chińskiej załogi i po kolei wywoływała nasze nazwiska. Było nas razem ośmioro. — Witajcie na miejscu — powiedziała. — Każdemu z was przydzielamy opiekuna, który pomoże wam znaleźć mieszkanie, będzie odpowiadał na wasze pytania, wskaże wam, gdzie macie się zgłosić na badania medyczne a gdzie na zajęcia. Przekaże wam też kopię umowy do podpisania. Z pieniędzy, które przywieźliście ze sobą, potrąciliśmy każdemu z was sumę 1150 dolarów, stanowi to podatek za pierwszych dziesięć dni. Resztę możecie pobrać, kiedy tylko chcecie, wystawiając piezo-czek. Opiekun wam pokaże, jak to się robi. Linscott! — zawołała.

Czarny mężczyzna w średnim wieku z Baja California podniósł rękę do góry. — Twoim opiekunem jest Szota Taraszwili. Broadhead!

— Jestem!

— Dane Mieczników! — obwieściła urzędniczka Korporacji. Zacząłem się rozglądać, ale facet, który bez wątpienia był Miecznikowem, już zbliżał się w moim kierunku. Wziął mnie energicznie pod ramię, pociągnął kawałek, w końcu powiedział: — Cześć!

Zawahałem się.

— Chciałem się pożegnać z moją przyjaciółką.

— Wszyscy będziecie w tej samej strefie — mruknął. — Idziemy. Tak więc w ciągu dwu godzin po wylądowaniu na Gateway miałem już pokój, opiekuna no i kontrakt. Od razu podpisałem wszystkie warunki. Nawet ich nie czytałem. Mieczników wyglądał na zdziwionego. — Nie chcesz wiedzieć, o co tu chodzi?

— Nie w tej chwili. — Co by to zresztą dało? Gdyby mi się nie spodobała ich treść i chciałbym zmienić zdanie, czy miałem i

Mieczników uwiesił się za kołnierz na haku w ścianie mego pokoju, by mi nie przeszkadzać, kiedy będę się rozpakowywał. Był to przysadzisty, blady mężczyzna, nie za bardzo rozmowny. Nie wyglądał na zbyt sympatycznego, ale przynajmniej nie wyśmiewał się ze mnie z tego powodu, że byłem nieporadnym nowicjuszem. Na Gateway siła grawitacji jest bliska zeru. Nigdy nie zdarzyło mi się doświadczyć czegoś podobnego; w Wyoming nie ma się takich problemów, popełniałem więc błędy. Powiedziałem mu o tym.

— Przyzwyczaisz się — odrzekł. — Czy dostałeś już bony na żarcie?

— Niestety, nie.

Westchnął, wyglądał trochę jak zawieszony na ścianie posążek Buddy z podciągniętymi nogami. Potem popatrzył na odczytnik czasu.

— Później pójdziemy się czegoś napić — powiedział. — Taki jest zwyczaj. Tyle, że do dwudziestej drugiej nic ciekawego się tu nie dzieje. W Błękitnym Piekiełku dopiero wtedy jest mnóstwo ludzi. Zapoznam cię z nimi, zobaczymy, co podłapiesz. Jesteś normalny, pedał, czy co?

— Raczej normalny.

— Zresztą nieważne. Tutaj działasz na własną rękę. Przedstawię cię tym, których znam, potem już będziesz musiał sam sobie radzić. Lepiej, żebyś się od razu do tego przyzwyczaił. Masz mapę?

— Mapę?

UMOWA





1. Ja niżej podpisany _______________, świadom swego postępowania, niniejszym przyznaję władzom Gateway wszelkie prawa do wszystkich odkryć, artefaktów, obiektów oraz przedmiotów wartościowych, na które mogę natrafić w wyniku badań z wykorzystaniem dostarczonego mi przez Korporację statku lub informacji.

2. Władze Gateway mają wyłączne prawo podejmowania decyzji o sprzedaży, dzierżawie lub i

3. Przyznaję Władzom Gateway całkowite prawo do wszelkiego rodzaju decyzji związanych z eksploatacją, sprzedażą bądź dzierżawą wszystkich odkryć łącznie z prawem do łączenia moich odkryć i i

4. Zwalniam Władze Gateway od wszelkiej odpowiedzialności wynikającej z moich ewentualnych wypadków czy strat w związku z moją działalnością w ramach niniejszej umowy.

5. W przypadku nieporozumień wynikających z powyższej umowy wyrażani zgodę na interpretację jej wedle praw i precedensów obowiązujących na Gateway i tym samym rezygnuję z powoływania się na prawa i precedensy jakiejkolwiek i

— No, jak to? Powi

— To właśnie to. Czy możesz pokazać, gdzie jesteśmy? Zapamiętaj numer swego pokoju. Poziom Laleczka, Ćwiartka Wschodnia, Tunel 8, Pokój 51. Zapisz to sobie.

— Jest już zapisane. Na przydziale pokoju.

— No, dobra. Tylko nie zgub. — Dane sięgnął do tyłu i odczepiwszy się z haka łagodnie opadł na podłogę. — Rozejrzyj się teraz trochę sam. Spotkamy się tutaj — powiedział. — Czy chciałbyś się jeszcze czegoś teraz dowiedzieć?

Zastanawiałem się przez chwilę, gdy on czekał zniecierpliwiony. Czy mogę ci zadać osobiste pytanie? Byłeś już na jakiejś wyprawie?

— Sześć razy. No, dobra. Wpadnę po ciebie o dwudziestej drugiej. Pchnął drzwi, wyślizgnął się w zieloną gęstwinę korytarza i zniknął.

Opadłem — łagodnie i powoli — na moje jedyne tutaj prawdziwe krzesło i usiłowałem zrozumieć, że znajduję się na progu Wszechświata.

Nie jestem pewien, czy będę w stanie wam uzmysłowić, jak dla mnie wyglądał Wszechświat widziany z Gateway. To zupełnie tak, jak być młodym i mieć jeszcze Pełny Serwis Medyczny. Jak menu w najlepszej restauracji świata, kiedy ktoś za ciebie płaci. Jak dziewczyna, którą właśnie poznałeś i która cię lubi. Jak nie otwarty jeszcze prezent.

To, co przede wszystkim uderza na Gateway, to maleńkie tunele, poczucie mikroskopijności potęgują jeszcze rzędy oszklonych skrzynek z roślinami, zawroty głowy spowodowane niskim ciążeniem a także smród. Gateway poznaje się stopniowo. Nie można zobaczyć jej za jednym razem, Gateway to wszak nic i

Tak oto żyli Heechowie. Zajęli asteroid, obłożyli go płytkami metalowymi, wydrążyli tunele i wypełnili je tym, co posiadali. Większość była jednak pusta w momencie, gdy tam dotarliśmy, podobnie jak wszystkie niegdyś należące do nich zakątki Wszechświata. A potem opuścili Gateway z jakiegoś sobie tylko znanego powodu.