Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 70 из 77

Austin wspiął się po drabince, wystawił głowę przez właz, a potem dał znak Zavali i ruszył dalej. Znaleźli się w następnym okrągłym, większym pomieszczeniu. Na ścianie wisiało kilka ciemnozielonych kombinezonów płetwonurków. Na półkach leżały aparaty tlenowe, a w dużej szafie rozmaite specjalistyczne narzędzia.

Austin zdjął hełmofon, maskę, aparat i wziął szczotkę z długą rączką i sztywnymi stalowymi kolcami.

– Używają jej do czyszczenia furt wlotowych. W przeciwnym razie obrosłyby glonami.

Zavala podszedł do drzwi w zakrzywionej ścianie i wskazał na jeszcze jedną parę przycisków.

– Zaczynam się czuć jak szympans poddany testom na inteligencję, podczas których naciska guzik, żeby dostać jedzenie.

– Szympans nie miałby tutaj żadnych problemów – odparł Austin.

Na jego znak Zavala nacisnął zielony przycisk. Drzwi otworzyły się i weszli do pomieszczenia z kabinami prysznicowymi i półkami. Z jednej z nich Austin zdjął zawiniętą w plastik paczkę i otworzył. Był w niej dwuczęściowy biały komplet z lekkiej syntetycznej tkaniny. Bez słowa zdjęli skafandry płetwonurków i na termiczną bieliznę szybko włożyli białe uniformy. W paczkach znaleźli też ściśle przylegające do głowy czepki, co ucieszyło Austina, bo jego srebrnoplatynowa czupryna zbyt rzucała się w oczy.

– Jak wyglądam? – spytał czując, że to ubranie jest dla niego stanowczo przyciasne.

– Jak wielka, paskudna pieczarka.

– O taki właśnie kamuflaż mi chodziło. Idziemy.

Weszli do ogromnego pomieszczenia z wysokim sklepieniem z różnej grubości rurami i przewodami. Dobiegający zewsząd szum świdrował uszy.

– To jest to – mruknął Austin.

– Przypomina mi scenografię z filmu Obcy – powiedział Zavala.

Zza grubej pionowej rury wyłoniła się znienacka postać w bieli. Zesztywnieli i sięgnęli po broń, której nie mieli, ale idący z jakimś przyrządem pomiarowym technik ledwie na nich spojrzał i zniknął w labiryncie przewodów. Wielkie pomieszczenie składało się z dwóch poziomów, oddzielonych pomostami i kratownicami. Postanowili wspiąć się wyżej, by mieć lepszy widok na laboratorium i uniknąć spotkań z i

– Przeszukanie tego miejsca zajęłoby nam cały dzień – orzekł Austin. – Znajdźmy przewodnika.

Zeszli schodami na dół i ukryli się za dużą rurą. Przed wielkim pulpitem sterowniczym stało plecami do nich trzech techników, najwyraźniej bardzo zaabsorbowanych pracą.

Dwóch odeszło, trzeci został. Rozejrzawszy się szybko, czy nikt go nie widzi, Austin błyskawicznie dopadł do nic nie podejrzewającego człowieka i potężnym ramieniem otoczył jego szyję.

– Ani słowa, bo ci skręcę kark – zagroził i zaciągnął jeńca za rurę. – To nasz nowy przewodnik – przedstawił go Zavali.

Zavala przyjrzał się technikowi.

– My się znamy – powiedział.

Austin obrócił jeńca do siebie. Francesca! W miejsce przerażenia na jej twarzy pojawiła się ulga.

– Co tutaj robicie? – spytała.

– Byliśmy umówieni, pamiętasz? – odparł z uśmiechem. – “Czas i miejsce ustalimy później”.

Uśmiechnęła się mimo zdenerwowania. Nieco uspokojona, rozejrzała się dookoła.

– Nie możemy tu zostać – powiedziała. – Idźcie za mną.

Klucząc pośród labiryntu rur dotarli do pokoiku, w którym stał plastikowy stół i krzesło.

– Zażądałam tego pomieszczenia, żeby móc spokojnie pracować – wyjaśniła. – Przez kilka minut będziemy bezpieczni. Jeżeli ktoś przyjdzie, udawajcie, że tu pracujecie. – Z niedowierzaniem pokręciła głową. – Jak się tutaj dostaliście?

– Busem – odparł Austin. – A gdzie Gamay?

– To jest odsalarnia. Gamay trzymają w rezydencji. Pod silną strażą w celi na parterze.

– Jak się tam dostać?

– Pokażę wam. Z laboratorium pojedziecie windą, która dociera do wagonika na szynie. Wagonik wjeżdża tunelem do podziemi rezydencji. Stamtąd windą wjedziecie na parter. Zdołacie ją uratować?

– Przekonamy się, kiedy spróbujemy – odparł z uśmieszkiem Zavala.

– To bardzo niebezpieczne. Ale macie szansę. Strażnicy są dziś zajęci. Ma się tu odbyć zebranie. Śpieszcie się, zanim zacznie się ruch.

– Jakie zebranie? – spytał Zavala.

– Wiem tylko tyle, że niezwykle ważne. Jeżeli do tego czasu nie uruchomię odsalarni, Gamay zginie.

Francesca wyjrzała z pokoju, żeby sprawdzić, czy droga wolna, a potem zaprowadziła ich do windy. Widać było, że jest wyczerpana. Pod zaczerwienionymi oczami miała ciemne podkówki. Życząc im powodzenia, zniknęła w plątaninie rur.





Nie tracąc czasu, weszli do dziwnej jajowatej windy i poprzez wodę dotarli nią do opisanego przez Franceskę wagonika. Wsiedli do niego i tunelem dojechali do górnej stacji. Wyszli na korytarz. Drzwi windy były kilka kroków dalej. Światełko nad nimi wskazywało, że kabina zjeżdża na dół.

– Jesteśmy mili czy od razu walimy w łeb? – spytał Zavala.

– Spróbujmy być mili.

Drzwi windy otworzyły się i wysiadł z niej strażnik. Z ramienia zwisał mu pistolet maszynowy. Podejrzliwie spojrzał na Zavalę, a potem na Austina.

– Przepraszam – zagadnął grzecznie Zavala. – Gdzie możemy znaleźć kobietę z NUMA. Trudno jej nie zauważyć. Wysoka, z rudymi włosami.

Kiedy strażnik sięgał do pistoletu, wielka jak bochen pięść Austina wyrżnęła go w brzuch. Wydawszy dźwięk jak balon, z którego uchodzi powietrze, osunął się na ziemię.

– Podobno mieliśmy być mili – powiedział Zavala.

– I byliśmy – odparł Austin.

Chwycili strażnika za ręce i nogi i razem wciągnęli go do windy. Zavala podjechał pół piętra w górę i zablokował ją. Austin uklęknął i poklepał mężczyznę w policzek. Strażnik odemknął powieki i widząc jego twarz szeroko otworzył oczy.

– Nie chcemy dziś nikomu robić krzywdy – powiedział Austin. – Dlatego daję ci jeszcze jedną szansę. Gdzie jest ta kobieta?

Strażnik pokręcił głową. Ale Austin nie miał chęci słuchać wykrętów. Przystawił lufę do jego nosa tak blisko, że strażnik zrobił zeza.

– Nie będę tracił czasu – powiedział cicho. – Wiemy, że jest na parterze. Jeśli nie powiesz nam tego ty, znajdziemy kogoś i

Strażnik skinął głową.

– To dobrze.

Austin chwycił go za kark, podźwignął na nogi, a Zavala wcisnął guzik w windzie. Na parterze nikt na nią nie czekał. Wypchnęli strażnika na pusty korytarz.

– Co z ochroną? – spytał Austin.

Mężczyzna wzruszył ramionami.

– Większość strażników jest na górze. Są zajęci pilnowaniem szych zjeżdżających na zebranie.

Austina ciekawiło wprawdzie, jaki jest cel zebrania i kim są jego uczestnicy, ale bardziej obchodził go los Gamay.

– Prowadź – polecił, wbijając w żebra strażnika lufę pistoletu.

Strażnik z ociąganiem poprowadził ich korytarzem i zatrzymał się przed drzwiami otwieranymi kodem cyfrowym. Przez chwilę wahał się, czy nie grać na zwłokę, udając, że nie zna kodu, ale piorunujące spojrzenie Austina ostrzegło go, by lepiej nie próbował. Wystukał kod i drzwi się otworzyły. Pokój był pusty.

– To jej pokój – zapewnił.

Wepchnęli go do środka i rozejrzeli się. To pomieszczenie mogło służyć za więzienie, gdyż drzwi otwierały się tylko z zewnątrz. Zavala podszedł do łóżka, zdjął coś z poduszki i uśmiechnął się.

– Była tutaj – oznajmił.

Ciemnorude pasemko włosów, które trzymał w palcach, należało z pewnością do Gamay.

– Dokąd ją zabrali? – spytał Austin.

– Nie wiem – odparł ponuro strażnik.

– Uważaj, żeby to, co powiesz, nie było twoim ostatnim słowem.

Strażnik nie miał wątpliwości, że Austin zastrzeli go bez wahania.

– Ja nie ochraniam tych kreatur – odparł.

– O kim mówisz?

– O braciach Kradzikach. Zabrali ją do Wielkiej Sali.

– Co to za jedni?

– Para zabójców, załatwiają dla szefowej brudną robotę – odparł strażnik z wyraźną odrazą.