Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 27 из 47



– Jasne. Zadzwoń i umówcie się.

– No to jakbyśmy z powrotem wylądowali w Hollywood – stwierdził Jon.

– Owszem, może powi

– Kiedy?

– Jutro, o pierwszej trzydzieści.

– To do jutra – powiedział Jon.

– Do jutra – odpowiedziałem.

27

Przesiadywałem wystukując wiersze, które wysyłałem do podrzędnych czasopism. Sam nie wiem czemu, ale żadne opowiadanie nie chciało spłynąć na maszynę elektryczną. Złościło mnie to, a nic nie mogłem poradzić, dłubałem więc przy wierszach. Poezja była dla mnie ucztą duchową i wyzwoleniem. Pocieszałem się, że opowiadania same się pojawią któregoś dnia. Bardzo na to liczyłem. Tymczasem konie biegały, wino się lało, a Sara wyczyniała cuda w ogrodzie.

Chyba z tydzień nie miałem wiadomości od Jona. Wreszcie któregoś wieczoru zadzwonił telefon.

– Znasz nowego producenta, dla którego załatwiliśmy unieważnienie umowy z Blackfordem?

– Tak. Jest gotów ruszać?

– Wycofał się. Powiedział, że nie weźmie naszego filmu.

– Dlaczego?

– Mówi, że kiedy czekał na dokumenty, otrzymał atrakcyjniejszą propozycję. Scenariusz o bliźniakach – sierotach, które zdobywają Puchar Świata w deblu.

– Brzmi nadzwyczajnie. Szkoda, że sam nie wpadłem na ten pomysł.

– Ale mam też dobre wieści.

– Na przykład jakie?

– Firepower namyśliła się i bierze nasz film z powrotem.

– Dlaczego?

– Chyba się przestraszyli, że ktoś i

– Czyli wracamy do punktu wyjścia?

– Właśnie.

Trzy czy cztery wieczory później Jon zadzwonił znowu.

– Mogę wpaść? Muszę z tobą pogadać.

– Jasne, wpadaj…

Pół godziny później Jon stanął w progu. Na stoliku czekała już butelka i kieliszki.

– Wejdź, Jon…

– Gdzie Sara?

– Na kursach aktorskich.

– Aha…

Jon obszedł stolik i zajął ulubione miejsce przy kominku. Napełniłem mu kieliszek.

– No to opowiadaj.

– Otóż mamy właśnie zaczynać zdjęcia, rozpisaliśmy cały harmonogram, a tu przychodzi wiadomość z Bostonu, że Francine Bowers zachorowała. Musi przejść operację. Będzie zdolna do pracy dopiero za 2 tygodnie.

– Co zamierzacie zrobić?

– Kręcić wszystkie sceny bez Francine. Chcemy nakręcić Jacka Bledsoe'a i całą resztę, a sceny z Francine na samym końcu. Naszykowaliśmy wszystko do pierwszej sceny z Jackiem, ale on nie chce zagrać.

– Dlaczego?

– Żąda, żeby go dowozić na plan rolls – roycem z otwieranym dachem.

– Zwariował czy jak?

– Ma rollsa zagwarantowanego w umowie. Skombinowaliśmy samochód, to znowu kolor mu nie odpowiadał. Zaczęliśmy kręcić sceny bez Jacka i Francine, Wreszcie znaleźliśmy rollsa odpowiedniego koloru ze składanym dachem i Jack oznajmił, że jest. gotów do zdjęć.

Napełniłem kieliszki.

– On chce, żebyś siedział na planie i patrzył, jak gra – powiedział Jon.

– Co takiego? Chyba wie, że muszę jeździć na tor!

– Mówi, że gonitwy nie odbywają się co dzień.

– Fakt.

– Słuchaj, Hank, on by chciał, żebyś napisał specjalnie dla niego jedną scenę.

– Mianowicie?



– Chciałby zagrać jakąś scenę przed lustrem, coś powiedzieć do lustra. Na przykład wiersz…

– Jon, taka scena wszystko rozwali.

– Aktorzy bywają uciążliwi. Jak im się coś na wstępie nie spodoba, potrafią położyć cały film.

Tak właśnie człowiek zaczyna się prostytuować – pomyślałem.

– Dobra – poddałem się – napiszę ten wiersz do lustra.

– Aha, jeszcze Francine chciałaby pokazać w jakiejś scenie nogi. Ma znakomite nogi, rozumiesz.

– Dobra, dopiszę scenę z nogami…

– Dzięki. Wiesz, chyba niedługo powinieneś dostać następne pieniądze. Mieliśmy ci zapłacić zaraz po rozpoczęciu zdjęć, ale Firepower wstrzymała wszystkie wypłaty. Jak tylko nam zapłacą, też dostaniesz forsę.

– W porządku, Jon.

– Bardzo bym chciał, żebyś przyjechał zobaczyć bar i hotel, w którym kręcimy. Wyobraź sobie, zaangażowaliśmy prawdziwą klientelę baru. Wszystkich zakwaterowaliśmy w naszym hotelu. Zobaczysz, przypadną ci do gustu.

– Zajrzymy do was w poniedziałek…

– Miałem jeszcze parę pomniejszych kłopotów z Jackiem.

– Co takiego, na przykład?

– Żądał opalenizny, kapelusika z wąskim rondem i włosów związanych w ogonek…

– Nie wierzę…

– Serio. Bóg wie ile godzin trwało, zanim mu to wyperswadowałem. Zobacz tylko, w czym chciał wystąpić!

Sięgnął do teczki i włożył na nos ogromne okulary przeciwsłoneczne, z zielonymi plastykowymi oprawkami w kształcie palmy.

– Czy on oszalał? – zdumiałem się. – W całej Kalifornii ze świecą nie znalazłbyś człowieka, który włożyłby coś takiego.

– To samo mu powiedziałem. Zażądał, żeby mu pozwolono włożyć okulary jeden raz, chociaż na chwilę. „NIE MOŻECIE POZBAWIAĆ MNIE JAJEC!” – wrzeszczał na mnie.

– Nie mam najmniejszego zamiaru pozbawiać Jacka jajec – oświadczyłem. – Wymyślę jakąś scenę, w której będzie mógł włożyć te swoje okulary.

– Dasz mi te sceny, jak tylko będziesz miał gotowe?

– Wezmę się za nie wieczorem.

Nalałem jeszcze jedną kolejkę.

– Jak się miewa François?

– Słyszałeś już, że stracił 60 tysięcy na swojej ćwiczebnej ruletce?

– Słyszałem.

– No więc jakoś się z tego wygrzebał. Jest teraz 6 tysięcy dolarów do przodu i nastrój bardzo mu się poprawił.

– To świetnie.

Wiara, wytrwałość i szczęście – to wszystko, czego człowiekowi trzeba.

28

Zdjęcia miały się zacząć od Culver City. Tam znajdował się bar i hotel z moim pokojem. Dalsze zdjęcia mieli kręcić w okolicach Alvorado Street, gdzie znajdowało się mieszkanie głównej bohaterki.

Później planowano wykorzystać bar na rogu Szóstej i Vermont, ale pierwsze zdjęcia miały być nakręcone w Culver City.

Jon oprowadził nas po hotelu, który przypominał swój pierwowzór. W hotelu zakwaterowano załogę baru. Bar mieścił się na parterze. Przystanęliśmy, rozglądając się po lokalu.

– Jak ci się podoba? – spytał Jon.

– Szalenie. Zdarzało mi się mieszkać w gorszych miejscach.

– Wiem coś o tym – westchnęła Sara. – Widywałam te miejsca.

Udaliśmy się do pokoju na piętrze.

– Proszę bardzo. Czy coś ci to przypomina?

Pokój, jak wiele podobnych mu pokoi, był pomalowany na szaro. Podarte firanki, stół i krzesło. Lodówka pokryta grubą warstwą brudu. Żałosne, zapadnięte łóżko.

– Doskonała robota, Jon. To jest dokładnie ten pokój.

Zrobiło mi się trochę smutno, że nigdy już nie będę młody, że to wszystko już się nie powtórzy: picie, bójki, pierwsze przymiarki do pisania. W młodości człowiek potrafi znieść niezłe wciry. Jedzenie się nie liczyło. Liczyło się tylko picie i pisanie na maszynie. Musiałem być szalony, ale szaleństwo przybiera niejedną postać. Niektóre z nich mają pewien urok. Głodowałem, żeby mieć więcej czasu na pisanie. Nikt już teraz tego nie robi. Patrząc na stół, zobaczyłem przy nim siebie samego sprzed lat. Byłem szalony. Wiedziałem o tym i w ogóle się tym nie przejmowałem.

– Chodźmy na dół popatrzeć na bar…

Zeszliśmy na dół. Załoga, która miała wystąpić w filmie, siedziała już popijając.

– Klapnijmy, Saro. Do zobaczenia, Jon…

Barman zapoznał nas z załogą. Byli tam Potwór, Potworek, Poślizg, Buffo, Psiagłowa, Pani Lila, Wymach, Klara i i

Sara spytała Poślizga, co pije.

– Wygląda interesująco – zauważyła.