Страница 9 из 88
Dobbs zajmował pierwsze krzesło w pierwszym rzędzie. Usłyszawszy decyzję o kaucji, po prostu wstał i ruszył do wyjścia, zostawiając Valenzuelę samego. Uznałem to za znak, że powinienem dać spokój i rodzina Rouleta może wyłożyć milion. Odwróciłem się do sędziego.
– Dziękuję, wysoki sądzie – powiedziałem.
Urzędnik natychmiast zapowiedział następną sprawę. Zerknąłem na Maggie, gdy zamykała teczkę z aktami sprawy, której nie miała już prowadzić. Potem wstała, wyszła za barierkę i ruszyła głównym przejściem sali. Z nikim nie rozmawiała i nie patrzyła w moją stronę.
– Panie Haller?
Odwróciłem się do klienta. Za jego plecami zobaczyłem zastępcę szeryfa, który zabierał go z powrotem do celi. Teraz Roulet miał zostać odwieziony do aresztu, a później, w zależności od tempa działań Dobbsa i Valenzueli, jeszcze dziś zwolniony.
– Porozumiem się z panem Dobbsem i wyciągnę cię stąd – obiecałem. – Potem będziemy mogli porozmawiać o sprawie.
– Dziękuję – powiedział Roulet, kiedy eskortowano go do celi.
– Dziękuję, że pan tu był.
– Pamiętaj, co mówiłem. Nie rozmawiaj z obcymi. Z nikim nie rozmawiaj.
– Pamiętam.
Gdy opuścił salę, wyszedłem za barierkę. Valenzuela czekał na mnie przy bramce. Na jego twarzy jaśniał promie
Prawdopodobnie nigdy dotąd nie podpisywał poręczenia w takiej wysokości. Co oznaczało, że nigdy dotąd nie zarobił takiej prowizji.
Klepnął mnie w ramię.
– Nie mówiłem? – powiedział. – Mamy licencję, szefie.
– Zobaczymy, Val – odparłem. – Zobaczymy.
Rozdział 5
Każdy adwokat funkcjonujący w machinie prawnej ma dwie taryfy. Taryfa A obejmuje honoraria, jakie adwokat chciałby otrzymać za świadczone klientowi usługi. Jest także taryfa B – honoraria, jakie jest skło
Wyglądało na to, że Valenzuela nie pomylił się ani trochę. Louis Roulet zaczynał się zapowiadać na klienta licencyjnego. Ostatnio miałem długi okres posuchy. Prawie od dwóch lat nie zgłosił się do mnie nikt, kto mógłby być przynajmniej kandydatem na licencję.
Mam na myśli sprawę, która przyniosłaby sześciocyfrowe honorarium. Wielu klientów z początku zapowiadało się na mocnych zawodników, zdolnych do osiągnięcia tak wyśrubowanego rezultatu, ale żaden nie dotrwał do końca.
Kiedy wyszedłem z sali, CC. Dobbs czekał w korytarzu. Stał przy przeszklonej ścianie wychodzącej na dziedziniec centrum sądowego. Zbliżyłem się do niego szybkim krokiem. Do nadejścia Valenzueli miałem kilka sekund i chciałem je wykorzystać, by pomówić z Dobbsem w cztery oczy.
– Przepraszam – rzekł Dobbs, zanim zdążyłem się odezwać. – Nie chciałem tam zostawać ani minuty dłużej. Widok chłopaka na tym żałosnym castingu był zbyt przygnębiający.
– Chłopaka?
– Louisa. Prowadzę sprawy rodziny od dwudziestu pięciu lat.
Chyba wciąż uważam go za chłopca.
– Poradzi pan sobie z kaucją?
– Z tym nie będzie kłopotu. Muszę zadzwonić do matki Louisa i spytać, jak chce to załatwić, czy zastawi nieruchomość, czy zdecyduje się na poręczenie.
Kaucję miliona dolarów można było zabezpieczyć nieruchomością tylko wówczas, gdy część jej wartości w wysokości co najmniej miliona dolarów nie była obciążona hipoteką. Dodatkowo sąd mógł sobie zażyczyć aktualnej wyceny nieruchomości, co dla Rouleta oznaczałoby wiele dni w areszcie. Natomiast Valenzuela oferował poręczenie za cenę dziesięcioprocentowej prowizji. Różnica polegała na tym, że te dziesięć procent nie podlegało zwrotowi. Zostawało w kieszeni Valenzueli jako koszt ponoszonego przez niego ryzyka i było przyczyną jego promie
– Czy mogę coś zaproponować? – spytałem.
– Proszę.
– Kiedy widziałem Louisa w celi, wyglądał na bezradnego. Na pańskim miejscu wyciągnąłbym go stamtąd jak najszybciej. Dlatego powinien pan poprosić Valenzuelę o wypisanie poręczenia. Kosztuje to sto tysięcy, ale chłopak będzie wolny i bezpieczny, rozumie pan, o czym mówię?
Dobbs odwrócił się do okna i oparł o balustradę biegnącą wzdłuż szyby. Spojrzałem w dół na dziedziniec, który wypełniali ludzie wychodzący z budynków sądowych na przerwę na lunch. Dostrzegłem wiele osób z biało – czerwonymi identyfikatorami na piersi, które, jak wiedziałem, nosili przysięgli.
– Rozumiem, o czym pan mówi.
– Poza tym takie sprawy często wywabiają z dziur szczury.
– To znaczy?
– To znaczy, że zgłaszają się różni więźniowie i twierdzą, że słyszeli, jak ktoś coś tam powiedział. Zwłaszcza przy okazji spraw, o których mówi się w wiadomościach albo pisze w gazetach. Słyszą coś w telewizji, a potem próbują wszystkim wmówić, że człowiek puścił farbę w areszcie.
– To przestępstwo – oburzył się Dobbs. – Nie powi
– Tak, wiem, ale się zdarza. A im dłużej Louis będzie tam siedział, tym lepszą okazję będzie miał któryś z jego towarzyszy.
Przy balustradzie obok nas stanął Valenzuela. Nie odzywał się.
– Zaproponuję jej poręczenie – rzekł Dobbs. – Już dzwoniłem, ale była na spotkaniu. Kiedy tylko oddzwoni, zaczniemy działać.
Jego słowa przypomniały mi o kwestii, jaka nurtowała mnie podczas posiedzenia.
– Nie mogła wyjść ze spotkania, żeby porozmawiać o aresztowaniu syna? Zastanawiałem się, dlaczego nie było jej dzisiaj w sądzie, skoro ten chłopak, jak pan go nazywa, jest tak uczciwy i przyzwoity.
Dobbs spojrzał na mnie takim wzrokiem, jak gdybym od miesiąca nie mył zębów.
– Pani Windsor jest bardzo zajętą i wpływową kobietą. Gdybym ją zawiadomił, że chodzi o zdarzenie z udziałem jej syna, na pewno bezzwłocznie odebrałaby telefon.
– Pani Windsor?
– Po rozwodzie z ojcem Louisa ponownie wyszła za mąż. Dawno temu.
Skinąłem głową, myśląc, że mam jeszcze z Dobbsem wiele rzeczy do omówienia, ale nie chciałem poruszać żadnego z tych tematów przy Valenzueli.
– Val, może sprawdzisz, kiedy Louisa odwiozą do aresztu i będziesz mógł się po niego zgłosić.
– Nie ma potrzeby – odparł Valenzuela. – Pojedzie pierwszą furgonetką po lunchu.
– Lepiej będzie, jak się upewnisz, a ja tymczasem ustalę pewne sprawy z panem Dobbsem.
Valenzuela już miał zaprotestować, że nie ma po co się upewniać, ale wreszcie zrozumiał, o co mi chodzi.
– W porządku – powiedział. – Pójdę sprawdzić.
Po jego odejściu przez chwilę przyglądałem się Dobbsowi. Chyba dobiegał sześćdziesiątki. Odnosił się do i
– Skoro mamy razem pracować, powinienem spytać, jak mam się do pana zwracać. Cecil? CC, panie Dobbs?
– Wystarczy Cecil.
– A więc Cecil, moje pierwsze pytanie brzmi, czy rzeczywiście będziemy razem pracować. Jestem przyjęty?
– Pan Roulet wyraźnie dał mi do zrozumienia, że chce, abyś go reprezentował w tej sprawie. Szczerze mówiąc, gdyby to ode mnie zależało, nie wybrałbym twoich usług. Być może w ogóle nie pomyślałbym o tobie, bo przyznaję, że nigdy o tobie nie słyszałem. Ale wybór pana Rouleta padł na ciebie i jestem gotów to zaakceptować.
Zresztą uważam, że całkiem dobrze spisałeś się na sali, zwłaszcza że prokuratorka była wyraźnie wrogo nastawiona do pana Rouleta.