Страница 87 из 88
Sobel znów wyciągnęła radio, pytając centralę o czas przybycia ambulansu. Uzyskała informację, że pomoc zjawi się za sześć minut.
– Niech pan wytrzyma – powiedziała do mnie Sobel. – Wszystko będzie dobrze. Powi
– Świe…
Chciałem powiedzieć „świetnie” z całym sarkazmem, na jaki mogłem się zdobyć, ale głos mi zamierał.
Obok Sobel stanął Lankford i spojrzał na mnie. W dłoni w rękawiczce trzymał pistolet, z którego strzeliła do mnie Mary Windsor.
Poznałem perłową rękojeść. Broń Mickeya Cohena. Moja broń.
Broń, z której zabiła Raula.
Skinął mi głową i odebrałem to jako sygnał. Może zyskałem coś w jego oczach, bo zwabiłem mordercę. Może nawet chciał mi zaproponować jakiś rozejm i dać mi do zrozumienia, że może odtąd nie będzie już tak bardzo nienawidzić adwokatów.
Pewnie nic z tych rzeczy. Ale odwzajemniłem gest i ten nieznaczny ruch wywołał atak kaszlu. Poczułem w ustach jakiś smak – wiedziałem, że to krew.
– Tylko nam tu nie zejdź – rozkazał Lankford. – Gdybyśmy mieli robić usta – usta adwokatowi, nie przeżylibyśmy tego.
Uśmiechnął się i odpowiedziałem uśmiechem. W każdym razie próbowałem. Potem oczy zaczęła mi zasnuwać ciemność. I wkrótce mnie wciągnęła.
CZĘŚĆ III. Pocztówka z Polinezji
Wtorek, 4 października
Rozdział 47
Odkąd ostatni raz byłem na sali sądowej, minęło pięć miesięcy.
W tym czasie przeszedłem trzy operacje, by naprawić swoje ciało, zostałem dwa razy pozwany w procesie cywilnym, a moją sprawę badały Departament Policji Los Angeles oraz Korporacja Adwokacka Kalifornii. Moje rachunki w banku zostały wydrenowane przez wydatki na lekarzy, wydatki na życie, utrzymanie dziecka, a nawet rachunki takich jak ja – adwokatów.
Ale przeżyłem i dziś po raz pierwszy od postrzelenia mnie przez Mary Alice Windsor wyjdę, nie podpierając się laską i bez paraliżujących ciało środków przeciwbólowych. To pierwszy prawdziwy krok powrotu. Laska jest oznaką słabości. Nikt nie chce adwokata, który sprawia wrażenie słabego. Muszę umieć stać prosto, prężyć mięśnie, które przeciął chirurg, aby dostać się do kuli, i samodzielnie chodzić, zanim znów będę mógł wejść do sali rozpraw.
Dawno nie byłem w sądzie, ale to nie znaczy, że nie jestem obiektem kroków prawnych. Jesus Menendez i Louis Roulet wytoczyli mi sprawy, które zapewne będą się ciągnęły latami. To osobne pozwy, ale obaj moi byli klienci zarzucają mi zaniedbanie obowiązków i złamanie etyki zawodowej. Mimo wyraźnych oskarżeń w swoim procesie, Roulet nie dowiedział się, w jaki sposób nawiązałem kontakt z Dwayne'em Jefferym Corlissem w szpitalu okręgowym – USC i przekazałem mu poufne informacje. I mało prawdopodobne, by się kiedykolwiek dowiedział. Gloria Dayton dawno zniknęła. Po skończonej terapii wzięła ode mnie dwadzieścia pięć tysięcy dolarów i wyjechała na Hawaje, aby zacząć nowe życie. A Corliss, który doskonale wie, że lepiej trzymać gębę na kłódkę, wyjawił tylko tyle co w sądzie, utrzymując, że Roulet opowiedział mu o morderstwie tancerki, gdy byli w areszcie.
Uniknął zarzutów o krzywoprzysięstwo, ponieważ mogłaby przez to ucierpieć sprawa Rouleta, poza tym byłaby to forma samobiczowania prokuratury. Mój adwokat twierdzi, że powództwo Rouleta przeciwko mnie jest pozbawione meritum i skończy się na niczym. Pewnie wtedy, gdy nie będę już miał pieniędzy na honorarium adwokata.
Ale Menendez nigdy mnie nie opuści. Zjawia się wieczorami, gdy siedzę na werandzie i oglądam wart milion dolarów widok z mojego domu z milionową hipoteką. Gubernator ułaskawił go i Menendez został zwolniony z San Quentin dwa dni po postawieniu Rouletowi zarzutu morderstwa Marthy Renterii. Ale jeden wyrok śmierci zamienił na drugi. Okazało się, że w więzieniu zaraził się HIV, a od tego gubernator nie mógł już ułaskawić. Nikt nie mógł.
Wszystko, co przytrafiło się Jesusowi Menendezowi, biorę na siebie.
Żyję z tym ciężarem co dzień. Żaden klient nie budzi takiego strachu jak człowiek niewi
Menendez powinien mnie opluć i zabrać mi pieniądze, byłoby to karą za to, co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Moim zdaniem ma do tego pełne prawo. Ale bez względu na błędy w ocenie i uchybienia etyczne, jakich się dopuściłem, wiem, że na koniec postarałem się zrobić coś dobrego. Zamieniłem zło na niewi
Maggie McPherson i ja także próbujemy zaleczyć własne rany.
Maggie w każdy weekend przywozi do mnie naszą córkę i często zostaje z nami na cały dzień. Siedzimy na werandzie i rozmawiamy.
Oboje wiemy, że to nasza córka nas uratuje. Nie chowam już urazy za to, że Maggie użyła mnie jako przynęty dla mordercy. A ona nie chowa już chyba do mnie urazy za decyzje, które podjąłem.
Korporacja kalifornijska dokładnie przyjrzała się mojemu postępowaniu i wysłała mnie na wakacje na Polinezję. Tak adwokaci określają zawieszenie za postępowanie nielicujące z etyką adwokacką. POLINEZJA. Wysłali mnie tam na dziewięćdziesiąt dni. Podstawa decyzji była idiotyczna. Nie potrafili udowodnić żadnego naruszenia zasad etycznych w związku z Corlissem, więc przyczepili się do tego, że pożyczyłem broń od Earla Briggsa. Miałem szczęście.
Pistolet nie był kradziony ani nierejestrowany. Należał do ojca Earla, więc mój grzech wobec etyki był niewielki.
Nie kwestionowałem nagany udzielonej mi przez korporację ani nie odwoływałem się od decyzji o zawieszeniu. Po tym jak dostałem kulkę w brzuch, perspektywa dziewięćdziesięciu dni wakacji nie wydawała mi się wcale taka zła. Odsiedziałem okres zawieszenia w szlafroku przed telewizorem, oglądając Court TV.
Ani korporacja, ani policja nie dopatrzyły się pogwałcenia zasad etycznych ani złamania prawa w zastrzeleniu Mary Alice Windsor.
Weszła do mojego domu uzbrojona w kradzioną broń. Strzeliła pierwsza, a ja drugi. Lankford i Sobel widzieli z daleka, jak stojąc w drzwiach, pierwsza do mnie strzeliła. Bezdyskusyjna obrona własna. Ale uczucia związane z tym, co zrobiłem, nie były już tak oczywiste. Chciałem pomścić przyjaciela, Raula Levina, ale nie chciałem tego zrobić w tak krwawy sposób. Teraz jestem zabójcą. Oficjalna aprobata stanu tylko nieznacznie łagodzi odczucia, jakie muszą temu towarzyszyć.
Pomijając wszystkie postępowania i oficjalne wnioski, wydaje mi się, że moje postępowanie w sprawie Menendeza i Rouleta nie licowało z moją własną etyką. A kara za to okazała się surowsza niż jakakolwiek sankcja, jaką mógłby nałożyć na mnie stan lub korporacja. Nieważne. Wezmę ze sobą to brzemię, wracając do pracy, mojej pracy. Znam swoje miejsce na tym świecie i w pierwszym dniu pracy w przyszłym roku wyciągnę z garażu lincolna i ruszę w drogę, szukając słabych i potrzebujących obrony. Nie wiem, dokąd trafię ani jakie sprawy przyjdzie mi prowadzić. Wiem tylko, że wyzdrowieję i będę gotów, by znów stanąć w świecie bez prawdy.