Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 3 из 3



Śnieżka poprawiła go jakby mimochodem i natychmiast zapytała, czy dobrze sprawdził jej skafander.

— Zaraz go sprawdzę — odpowiedział Gleb. — Czego się boisz? Przecież będziesz miała do przejścia wszystkiego trzydzieści kroków.

— I chcę je przejść — powiedziała nie rozumiejąc, że obraziła Gleba.

— Sprawdź jeszcze raz — poprosiła mnie.

— Dobrze — odpowiedziałem.

Gleb wzruszył ramionami i wyszedł. Po trzech minutach wrócił i rozłożył na stole skafander. Butle głucho stuknęły o plastyk, a Śnieżka skrzywiła się tak, jakby ją uderzono. Potem wystukała na drzwiach przedniej komory: — Podaj mi skafander. Sama sprawdzę.

Uczucie obcości, które pojawiło się między nami, powodowało u mnie autentyczny ból w skroniach: wiedziałem, że się rozstajemy, ale powi

Usiedliśmy łagodnie. Śnieżka była już w skafandrze. Myślałem, że wyjdzie do laboratorium, ale nie zaryzykowała tego, dopóki nie usłyszała w głośniku głosu kapitana: — Załoga naziemna włożyć skafandry. Temperatura na zewnątrz — minus pięćdziesiąt trzy stopnie…

Luk był otwarty. Stali przy nim ci, którzy chcieli się pożegnać ze Śnieżką. Wysforowałem się przed rozmawiającą z doktorem Śnieżkę i wyszedłem na placyk przy trapie.

Nad tym bardzo obcym światem pełzły niskie obłoki i siąpił deszcz. W odległości trzydziestu metrów od statku zatrzymał się niski żółty pojazd, w pobliżu którego na mokrych kamie

Podjechał jeszcze jeden pojazd, z którego także wysiedli ludzie. Usłyszałem, że Śnieżka podeszła do mnie.

Odwróciłem się. Pozostali członkowie załogi cofnęli się zostawiając nas samych.

Śnieżka nie patrzyła na mnie. Starała się odgadnąć, kto wyszedł jej na spotkanie. I nagle poznała.

Podniosła rękę i pomachała nią. Od grupy witających oderwała się kobieta, która pobiegła po płytach w stronę trapu. Śnieżka rzuciła się w dół, w jej stronę.



A ja stałem. Stałem dlatego, że byłem jedyną osobą na statku, która nie pożegnała się ze Śnieżką. Poza tym dlatego, że trzymałem zawiniątko z jej rzeczami. No i wreszcie dlatego, że z racji zajmowanego stanowiska wchodziłem w skład załogi naziemnej i powinienem był pracować na dole, asystować Bauerowi w czasie rozmów z kierownictwem kosmodromu. Nie mogliśmy się zatrzymać tu dłużej i po godzinie powi

— Wybacz — powiedziała. — Nie pożegnałam się z tobą. To nie był jej głos — mówił translator znajdujący się nad lukiem przezornie włączony przez któregoś z naszych. Ale słyszałem również jej głos.

— Zdejmij rękawicę — powiedziała. — Tu jest tylko minus pięćdziesiąt stopni.

Odpiąłem rękawicę, ale nikt mnie nie powstrzymywał, choć kapitan i doktor słyszeli i zrozumieli jej słowa.

Nie poczułem zimna. Ani wtedy, ani później, kiedy wzięła moją rękę i na moment przycisnęła ją do policzka. Wyrwałem rękę, ale było już za późno. Na oparzonym policzku pozostał purpurowy ślad mojej dłoni.

— To nic — powiedziała Śnieżka potrząsając rękami, by tak nie bolało. — To przejdzie. A jeśli nie przejdzie, to też dobrze.

— Zwariowałaś — powiedziałem — Włóż rękawicę, odmrozisz rękę — powiedziała Śnieżka.

Z dołu kobieta krzyczała coś do niej.

Śnieżka patrzyła na mnie, a jej ciemnoniebieskie, prawie czarne oczy były zupełnie suche…

Kiedy już podeszli do pojazdu, Śnieżka zatrzymała się i podniosła rękę żegnając się ze mną i z nami wszystkimi. — Wpadnij potem do mnie — rzekł doktor. — Wysmaruję ci i zabandażuję rękę.

— Nie boli mnie — powiedziałem.

— Później będzie boleć — odpowiedział lekarz.

Przekład: Michał Siwiec


Понравилась книга?

Написать отзыв

Скачать книгу в формате:

Поделиться: