Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 54 из 76

– Blackthorne wspomina o nich w swojej opowieści. Odgrywają ważną rolę w tej historii.

– W jakim sensie?

– Aguirrez mógłby łatwo uciec swoim przeciwnikom do Ameryki Północnej, gdzie Brasero nigdy by go nie znalazł. W tamtych czasach tylko Baskowie potrafili przepłynąć Atlantyk. Jednak Aguirrez wiedział, że Brasero będzie tropił jego rodzinę. Wiedział też, że jeśli nawet ukryje relikwie w Ameryce Północnej i wróci do Europy, Brasero będzie czekał.

– Może postanowił zostać – odrzekł Austin. – Chciał się zemścić na człowieku, który zniszczył mu życie i ukradł majątek.

– Zgadza się. Brasero również był zdecydowany dokończyć to, co zaczął. Przesiadł się z galery na okręt woje

– Czuję pułapkę.

– Więc masz lepszy nos niż Martinez, zaprzątnięty wizją spalenia na stosie Aguirreza i jego załogi.

– Te jaskinie to labirynt. Doskonałe miejsce do zorganizowania zasadzki.

– Więc na pewno nie będziesz zaskoczony, kiedy usłyszysz, co się stało. Baskowie zastosowali strategię ataku z dwóch kierunków. Karawela ruszyła na okręt woje

– A jaką rolę odegrał w tym wszystkim Blackthorne?

– Gdy jeden z ludzi Brasero chciał strzelić do Aguirreza, Blackthorne zabił go. Aguirrez kazał sprowadzić do siebie Anglika i wysłuchał historii jego życia. Ponieważ Blackthorne był doświadczonym kapitanem, powierzono mu dowodzenie zdobycznym okrętem woje

– A co się stało z relikwiami Rolanda?

– Blackthorne nie wspomina o tym. Pisze jednak, że przed wysłaniem swoich ludzi do domu Aguirrez zebrał małą grupę ochotników, którzy z nim zostali. Nie potrzebował już strzelców i kanonierów, tylko doświadczonych żeglarzy. Wiedział, że mimo śmierci Brasero relikwie nie będą bezpieczne, dopóki istnieje inkwizycja. Popłynął więc na zachód i przepadł bez śladu. Jeszcze jedna niewyjaśniona tajemnica morska.

– Może nie – odparł Austin i wręczył Perlmutterowi wycinek prasowy o katastrofie zeppelina.

Perlmutter przeczytał artykuł i podniósł wzrok.

– Te “niezwykłe przedmioty” mogły być dawno zaginionymi relikwiami.

– Otóż to. Co oznacza, że są w rękach Oceanusa.

– Czy oddadzą je?

Austin pomyślał o swoich starciach z ludźmi Oceanusa i zaśmiał się ponuro.

– Wątpię.

Perlmutter popatrzył na niego ponad złączonymi czubkami palców.

– W tej całej historii jest chyba coś, czego jeszcze nie wiem.

– Mnóstwo rzeczy. Chętnie opowiem ci wszystkie krwawe szczegóły przy następnej kawie. – Austin uniósł filiżankę. – Skoro wstajesz, stary, mógłbyś mi dolać? Sobie też nalej.

28

Austin przyszedł na spotkanie z Aguirrezem trzy minuty przed czasem. Po wyjściu od Perlmuttera pojechał Embassy Row. Bogowie czuwający nad waszyngtońskimi kierowcami byli dla niego łaskawi i bez problemu znalazł miejsce parkingowe. Poszedł Pe

Austin podał swoje nazwisko ochronie przy wejściu i został przekazany recepcjonistce. Wystukała numer na interkomie i porozmawiała z kimś po hiszpańsku. Potem uśmiechnęła się i z uroczym kastlijskim akcentem oznajmiła, że pan Aguirrez jest u ambasadora i za chwilę przyjdzie.

Kilka minut później z korytarza wyłonił się Aguirrez. Zrezygnował z niebieskiego dresu i czarnego beretu i był nienaga

– Pan Austin – powiedział wesoło. – Miło znów pana widzieć. Przepraszam, że nie przedstawiłem pana ambasadorowi, ale był już spóźniony na spotkanie. Tędy, proszę…

Zaprowadził Austina korytarzem do drzwi salonu w starej części kompleksu ambasady. W wygodnie urządzonym pokoju był duży marmurowy kominek, miękkie dywany i ciężkie drewniane meble. Na ścianach wisiały obrazy olejne, przedstawiające sceny z życia hiszpańskiej wsi.





Aguirrez najwyraźniej zauważył zdumioną minę Austina. Kiedy usiedli, powiedział:

– Wygląda pan na zaskoczonego.

Kurt nie widział powodu, żeby kluczyć.

– Zdziwiłem się, że zastałem pana, człowieka oskarżanego o to, że jest baskijskim terrorystą, w murach hiszpańskiej ambasady.

Aguirrez nie wydawał się urażony.

– Zebrał pan o mnie informacje, czego się spodziewałem, więc wie pan, że te zarzuty są bezpodstawne.

– Mimo to nie włożył pan dziś swojego czarnego beretu.

Aguirrez wybuchnął śmiechem.

– Zrezygnowałem z niego przez szacunek dla moich gospodarzy. Obawiałem się, że niektórzy w tym budynku będą podejrzewać, że pod beretem mam bombę, co może przeszkodzić nam w załatwieniu sprawy.

– To znaczy?

– W pokojowym rozwiązaniu problemu Basków.

– Ambitne zadanie po setkach lat konfliktu.

– Jestem pewien, że się uda.

– A co z poszukiwaniami pańskiego przodka?

– W tym wypadku nie można oddzielić przeszłości od teraźniejszości. Separatyści baskijscy chcą mieć ojczyznę. Rząd hiszpański eksperymentował z autonomią, ale z marnym skutkiem. Gdybym znalazł relikwie, których szukam, ujawnienie ich istnienia mogłoby wywołać falę baskijskiego nacjonalizmu. Znam moich rodaków. To by podzieliło Hiszpanię.

– Więc nagle stał się pan bardzo ważny dla rządu hiszpańskiego.

Aguirrez przytaknął.

– Rozmawiałem z wysoko postawionymi osobami w Madrycie. Poproszono mnie, żebym poinformował wasz Departament Stanu o sytuacji i zapewnił, że nie jestem terrorystą. Zgodziłem się, że jeśli znajdę relikwie, będą przechowywane w bezpiecznym miejscu.

– Co pana powstrzyma przed wycofaniem się z tego?

Bask zmarszczył brwi.

– Logiczne pytanie. Rząd hiszpański też je zadał. Powiedziałem, że uszanuję pamięć mojego przodka, którego wybrano na strażnika relikwii. W zamian rząd hiszpański podejmie właściwe kroki, by zapewnić Baskom autonomię.

– Używa pan relikwii jako karty przetargowej?

Aguirrez wzruszył ramionami.

– Wolę nazywać to działaniem w obopólnym interesie.

– Niezły układ, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nie ma pan relikwii.

Bask uśmiechnął się szeroko.

– To drobiazg. Dokopałem się do informacji o trasach morskich, którymi mój przodek podróżował do Nowego Świata. Baskowie byli na Wyspach Owczych już w 875 roku. Po zatrzymaniu się tam, Diego popłynąłby w kierunku Nowej Fundlandii lub Labradoru. Tę teorię potwierdzają wcześniejsze wyprawy. Moi rodacy już w średniowieczu łowili dorsze i polowali na wieloryby u wybrzeży Ameryki Północnej.