Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 53 из 94

— Nigdy nie widziałaś Megasa — powiedział — i zastanawiałem się, czy powinienem ci go pokazać. Megas widoczny jest tylko po jednej stronie Erytro. Kopuła została zbudowana na półkuli, z której nie można go zobaczyć. Na naszym niebie Megas nigdy się nie pokazuje. Jeśli będziemy dalej lecieć w tym kierunku, wkrótce znajdziemy się na pólkuli cismegańskiej i zobaczymy Megasa wznoszącego się nad horyzontem.

— Bardzo chciałabym go zobaczyć.

— W takim razie zobaczysz. Ale przygotuj się, Megas jest olbrzymi, naprawdę olbrzymi. Jest niemal dwukrotnie większy od Nemezis i wygląda tak, jak gdyby zaraz miał na nas spaść. Niektórzy ludzie nie mogą znieść tego widoku. Oczywiście Megas nie spadnie. Nie może. Zapamiętaj to.

Zwiększyli wysokość i szybkość lotu. Chmury przesłaniały od czasu do czasu pomarszczony obszar oceanu.

— Spójrz prosto, Marleno, a teraz odrobinę w prawo — powiedział w końcu Genarr. — Zobaczysz Megasa wznoszącego się ponad horyzontem. Skręcimy ku niemu.

Najpierw na horyzoncie ukazała się niewielka plama światła, pęczniejąca z każdą chwilą. Wkrótce plama zmieniła się w ciemnoczerwony łuk wznoszący się nad horyzontem. Czerwień Megasa miała głębszy odcień niż kolor Nemezis, która ciągle była i widoczna — zawieszona nisko nad powierzchnią planety — z tyłu za samolotem.

Megas rósł z każdą chwilą, lecz jego dysk nie tworzył okręgu — to, co widzieli, było jedynie jego większą częścią.

— To właśnie nazywa się „fazą”, prawda? — zapytała Marlena z zainteresowaniem.

— Dokładnie tak. Widzimy tylko tę część Megasa, która oświetlona jest przez Nemezis. Gdy Erytro okrąża Megasa, Nemezis pozornie zbliża się do niego, a my widzimy coraz mniejszą część z oświetlonej połowy planety. Następnie Nemezis przesuwa się pod lub nad Megasem, a my widzimy maleńki sierp światła na jego krawędzi — to wszystko, co zostaje z jego oświetlonej półkuli. Czasami Nemezis chowa się za Megasem i mamy wtedy do czynienia z zaćmieniem Nemezis. Na niebie pojawiają się odległe gwiazdy, a nie tylko te jasne, które świecą nawet wtedy, gdy widać Nemezis. Podczas zaćmienia można dostrzec wielki okrąg ciemności, gdzie nie ma żadnych gwiazd — i to jest właśnie Megas. Gdy kończy się zaćmienie i Nemezis wynurza się spoza tarczy Megasa, na jego krawędzi ponownie pojawia się świetlany sierp.

— To musi być wspaniale — powiedziała Marlena. — Prawdziwy! teatr na niebie. Wujku, spójrz na Megasa, na te przesuwające i się pasma…

Miejsca wskazane przez Marlenę rozciągały się na całej oświetlonej części globu. Były dosyć szerokie, czerwonobrązowe, z domieszką pomarańczu. Przemieszczały się wolno.

— To są pasma burzowe — powiedział Genarr. — Wieją tam potężne wiatry. Jeśli przyjrzysz im się dłużej, zauważysz formujące się plamy, które następnie rozpływają się, rozwlekają na wszystkie strony i znikają.

— To naprawdę wygląda jak w holowizji — powiedziała rozentuzjazmowana Marlena. — Dlaczego ludzie nie chcą tego oglądać?

— Robią to za nich astronomowie. Przyglądają się burzom Megasa poprzez skomputeryzowane instrumenty umieszczone na tej półkuli Erytro. Ja sam oglądałem Megasa w naszym obserwatorium. Wiesz, w Układzie Słonecznym też jest taka planeta. Nazywa się Jowisz i jest nawet większa od Megasa.

Megas uniósł się nad horyzontem. Przypominał nadmuchany balon, którego lewa połowa zapadła się z braku gazu.

— Jest cudowny — powiedziała Marlena. — Gdyby Kopułę zbudowano na tej półkuli, wszyscy mogliby go podziwiać.

— Chyba nie, Marleno. Nie wszyscy myślą tak jak ty. Większość ludzi nie lubi Megasa. Wydaje im się, że Megas jest niebezpieczny — mówiłem ci już o tym — wygląda tak, jak gdyby miał za chwilę spaść. Ludzie boją się go.

— Trudno uwierzyć, że rozsądni ludzie mogą być tak niemądrzy — odpowiedziała gniewnie Marlena.

— Nie wszyscy. Ale głupota bywa zaraźliwa. Obawy rozprzestrzeniają się. Niektórzy ludzie nie boją się sami z siebie, lecz dlatego, że boją się ich bliźni. Nigdy tego nie zauważyłaś?

— Tak, chyba tak — odpowiedziała Marlena z goryczą w głosie.

— Jeśli na przykład jeden chłopak stwierdzi, że jakiś podlotek jest ładny, to potem uważają tak wszyscy. Zaczynają konkurować ze sobą… — przerwała zakłopotana.

— Zaraźliwy strach jest tylko jedną z przyczyn, dla których zbudowaliśmy Kopułę na drugiej półkuli. Kolejną przyczyną było to, że z powodu ciągłej obecności Megasa na niebie, nie można było tutaj prowadzić badań astronomicznych. Ale chyba już czas wracać, Marleno. Znasz swoją matkę — na pewno jest już zaniepokojona.

— Wezwij ją przez radio i powiedz, że wszystko jest w porządku.

— Nie muszę tego robić. Nasz samolot bez przerwy wysyła sygnały do Kopuły. Ona wie, że nic nam nie jest — przynajmniej fizycznie. Ale ona martwi się o nasz stan psychiczny — Genarr popukał się w skroń.

Marlena wcisnęła się w fotel, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.





— To okropne. Wiem, że wszyscy powiedzą „ale ona cię kocha” — a mnie to męczy. Dlaczego nie może mi po prostu uwierzyć, kiedy mówię, że nic mi się nie stanie?

— Ponieważ cię kocha — odpowiedział Genarr i wydał komendę powrotu.

— Tak jak ty kochasz Erytro… Twarz Marleny pojaśniała.

— O tak.

— Tak, to zrozumiałe, widzę jak reagujesz na ten świat. I Genarr zaczął zastanawiać się, jak zareaguje na to Eugenia Insygna. Zareagowała z furią.

— Co to znaczy, że kocha Erytro? Jak można kochać martwy świat? Czy ty może poddałeś ją praniu mózgu? Czy jest jakiś powód, dla którego przekonałeś ją, żeby pokochała tę planetę?

— Eugenio, bądź rozsądną! Naprawdę uważasz, że Marlenę można poddać praniu mózgu? Czy kiedykolwiek udało ci się to?

— No więc, co się stało?

— Próbowałem postawić ją w sytuacjach, które mogłyby ją zniechęcić lub przestraszyć. Rzeczywiście próbowałem „prania mózgu”, wmawiałem jej okropności Erytro. Wiem z doświadczenia, że Rotorianie — wychowani w małym, ciasnym Osiedlu — nienawidzą olbrzymich równin Erytro. Nie podoba im się czerwone światło, nie podoba im się ocean, ciemne chmury, Nemezis, a przede wszystkim Megas. Wszystko to przygnębia i przeraża ich. Pokazałem większość tych rzeczy Marlenie. Zabrałem ją nad ocean, a potem na drugą półkulę, gdzie pokazałem jej Megasa wznoszącego się nad horyzontem.

— I?

— I nic jej nie przeraziło. Powiedziała, że przyzwyczaiła się do czerwonego światła, i że z czasem przestaje się zwracać na nie uwagę. Ocean absolutnie jej nie przestraszył, a Megas jest według niej zabawny i interesujący.

— Nie mogę w to uwierzyć.

— Musisz. Taka jest prawda.

Insygna zamyśliła się, a potem powiedziała drżącym głosem:

— Może to oznacza, że zaraziła się tą… tą…

— Plagą. Gdy tylko wróciliśmy, Marlena poddana została kolejnemu badaniu mózgu. Nie mam jeszcze pełnej analizy wyników, ale wstępne nie wykazują żadnych zmian. A nawet lekkie przypadki Plagi gwałtownie zmieniały wyniki badań. Marlena jest po prostu zdrowa. Przyszła mi jednak do głowy pewna myśl. Wiemy, że Marlena ma zwiększoną percepcję, że zauważa te wszystkie drobiazgi, odgaduje uczucia i

— Nie rozumiem, o czym mówisz?

— Marlena wie, kiedy czuję się niepewnie, kiedy jestem przestraszony, bez względu na to, jak bardzo staram się ukryć te uczucia, bez względu na to, jak bardzo staram się pokazać, że wszystko jest w porządku. Zastanawiam się, czy ona może również zmusić mnie do tego, abym czuł się niepewnie lub żebym się bał. Albo odwrotnie, żebym czuł się dobrze i spokojnie? Czy potrafiąc stwierdzać stan rzeczy, umie także go narzucać?

Insygna przyglądała mu się z niedowierzaniem.

— To, co mówisz, jest szalone! — powiedziała krztusząc się niemal.

— Być może. Ale czy kiedykolwiek zauważyłaś takie zachowanie Marleny? Pomyśl.

— Nie muszę myśleć. Nigdy nie zauważyłam czegoś takiego.