Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 24 из 94

— Minęły już dwa lata, czego wy ludzie ode mnie chcecie — zawył Fisher.

Wyler potrząsnął głową.

— Teraz nie mogę ci powiedzieć, Krile. Wszystko, co mamy, to zdanie twojej żony. Za mało. Musiała powiedzieć coś jeszcze przez te wszystkie lata, które z nią spędziłeś. Zastanów się, o czym o rozmawialiście, rozważ każdą wymianę zdań pomiędzy wami. Nic sobie nie przypominasz?

— Pytasz mnie o to po raz pięćdziesiąty, Garand. Przesłuchiwano mnie, hipnotyzowano, sondowano mój umysł. Wyciśnięto mnie jak cytrynę, nic już we mnie nie ma. Daj mi spokój i zajmij tę czymś i

Mamy jeszcze setkę i

— Mówiąc prawdę, stary — powiedział Wyler — zmierzamy w tym kierunku. Zajmujemy się również Sondą Dalekiego Zasięgu. Wydaje się logiczne, że Rotor odkrył coś, czego my nie wiemy. Nigdy nie wysyłaliśmy Sondy Dalekiego Zasięgu. Podobnie zresztą jak wszystkie i

— Dobrze. Sprawdźcie dane. Jest ich tyle, że nie zabraknie wam roboty przez lata. A jeśli chodzi o mnie, to zostawcie mnie w spokoju. Wszyscy.

— Rzeczywiście mamy roboty na lata — powiedział Wyler. -Rotor przekazał bardzo wiele danych, zgodnie zresztą z Umową Powszechnej Dostępności Nauki. Mamy szczególnie dużo fotografii gwiezdnych na każdej długości fal. Aparaty Sondy zdołały sięgnąć w najdalszy zakamarek nieba. Zbadaliśmy wszystko bardzo dokładnie i nie znaleźliśmy nic interesującego.

— Nic?

— Do tej pory nic, ale jak sam powiedziałeś może nam to zająć lata. Oczywiście trafiliśmy na kilka szczegółów, które zachwyciły astronomów. Są szczęśliwi i zajęci. Nie ma jednak niczego, najmniejszej wskazówki, która pomogłaby ustalić, dokąd polecieli. Oczywiście chodzi mi o to, że nie znaleźliśmy niczego, absolutnie niczego o, na przykład, dwóch planetach wokół dwóch dużych słońc Alfa Centauri. Nie ma też nic o żadnych nieznanych gwiazdach przypominających Słońce w naszym pobliżu. Osobiście nie oczekuję zbyt wiele po tych danych. Jednak Sonda dostrzegła coś, czego my nie możemy dostrzec z Układu Słonecznego. A była tylko w odległości kilku miesięcy świetlnych. Nie powi

— Dlaczego do mnie?

— Ponieważ twoja była żona stała na czele Projektu Sondy.

— Niezupełnie. Została naczelnym astronomem po nadejściu danych z Sondy.

— Wcześniej jednak pełniła ważną funkcję, no a później została szefową. Czy nigdy nie mówiła ci, co znaleźli w danych z Sondy?

— Ani jednego słowa. Poczekaj, powiedziałeś, że aparaty Sondy zdołały sięgnąć w najdalszy zakamarek nieba?

— Tak.

— Co to znaczy „najdalszy zakamarek”?

— Nie jestem do końca pewny, czy mogę przekazać ci dokładne dane. Myślę, że „najdalszy zakamarek” obejmuje jakieś 90 procent nieba.

— Lub więcej?

— Może więcej…

— Zastanawiam się…

— Nad czym się zastanawiasz?

— Na Rotorze był taki facet, Pitt, który wszystkim kierował.

— Wiemy o tym.

— Tak, ale ja chyba wiem, jak on by postąpił. Dałby wam trochę danych z Sondy, niezbyt dużo za każdym razem, tak żeby wyglądało, iż przestrzega Umowy o Dostępności Nauki, ale bez przesady. I w momencie odlotu Rotora pozostałoby dziwnym zrządzeniem losu trochę danych, jakieś 10 procent lub mniej, których nie zdążył przekazać. I właśnie 10 procent lub mniej jest ważne.

— Myślisz, że tam znajduje się informacja o celu Rotora?

— Może.

— No tak, ale my nie mamy tych danych.

— Macie je.

— Jak to?

— Przed chwilą zastanawiałeś się, co takiego było na fotografiach z Sondy, czego nie można byłoby dostrzec z Układu Słonecznego. Po co więc marnujecie czas na to, co wam dali. Zróbcie mapę tej części nieba, której wam nie dali, i zbadajcie tę część na własnej mapie. Zadajcie sobie pytanie, czy na waszej wszystko wygląda tak jak na hipotetycznej mapie sporządzonej prze Sondę i dlaczego. Ja przynajmniej tak bym postąpił.

Glos Fishera podniósł się prawie do krzyku.





— Idź do nich! Powiedz im, żeby sprawdzili tę część nieba, której nie mają!

— Hokus-pokus — powiedział zamyślony Wyler.

— Nie nieprawda. To całkiem proste. Znajdź tylko kogoś w Biurze, kto naprawdę używa mózgu zamiast siedzieć na nim, może uda się wam.

— Zobaczymy — odpowiedział Wyler. Wyciągnął rękę do Fishera. Fisher zawył i odwrócił się plecami.

Następnym razem Wyler pojawił się po kilku miesiącach. Fisher nie przywitał go radośnie. Był to jego dzień wolny od pracy chciał spędzić go w spokoju na czytaniu książki.

Fisher nie należał do ludzi, którzy twierdzili, że książki były dwudziestowiecznym przeżytkiem, i że obecnie liczy się wyłącznie technika oglądania. W książkach było coś takiego — myślał — coś w samym sposobie trzymania, fizycznego przewracania kartek, te, co pozwalało na pogrążenie się w myślach nad przeczytanym tekstem lub nawet na drzemkę, która w przypadku filmu kończyła się poświatą niewyłączonego ekranu monitora. Fisher był przzekonany, że książki były bardziej cywilizowane niż holowizja.

Tym bardziej irytowała go niespodziewana wizyta, która przerwała jego letarg.

— O co chodzi tym razem, Garand? — zapytał, nie ukrywając złości. Wyler nie przestał uśmiechać się światowo.

— Znaleźliśmy to, dokładnie tak jak powiedziałeś — jego głos dobiegał zza zaciśniętych zębów.

— Co znaleźliście? — Fisher zdawał się nie pamiętać, a potem jakby tknięty nagłym olśnieniem dodał szybko: — Nie mów mi, e chcę wiedzieć niczego, czego nie powinienem wiedzieć. Nie chcę mieć więcej kłopotów z Biurem.

— Za późno, Krile. Potrzebują ciebie. Sam Tanayama chce się tobą zobaczyć.

— Kiedy?

— Jak tylko tam cię dostarczę.

— W takim razie powiedz mi, o co chodzi. Nie chciałbym stanąć przed nim nie przygotowany.

— Właśnie chcę to zrobić. Zbadaliśmy każdą część nieba, o której nie było danych z Sondy. Ci, którzy to robili, zadali sobie za twoją radą pytanie, co takiego dostrzegły kamery Sondy, czego nie można dostrzec z Układu Słonecznego. Najbardziej oczywistą odpowiedzią było przesunięcie najbliższych gwiazd i gdy już wbili to sobie do głów, znaleźli coś niezwykłego, coś, czego nie mogli przewidzieć.

— No?

— Znaleźli bardzo ciemną gwiazdę z paralaksą nieco większą niż sekunda łuku.

— Nie jestem astronomem. Czy jest w tym coś niezwykłego?

— Oznacza to, że gwiazda ta znajduje się w połowie odległości od Alfa Centauri.

— Powiedziałeś „bardzo ciemną”…

— Mówią, że gwiazda znajduje się za chmurą pyłu. Posłuchaj, ty nie jesteś astronomem, ale twoja była żona, tak. Może to ona odkryła tę gwiazdę? Nigdy ci o niej nie mówiła?

— Nic, ani słowa — Fisher potrząsnął przecząco głową. — Oczywiście…

— Tak?

— Przez te ostatnie kilka miesięcy wyczuwało się podniecenie wokół jej osoby. Ona też często miewała oczy pełne łez.

— Nie spytałeś jej, dlaczego?

— Myślałem, że chodzi jej o zbliżający się odlot Rotora. Ona wydawała się rozradowana tym faktem, a mnie doprowadzało to do szaleństwa.

— Z powodu córki? Fisher kiwnął głową.

— Całe te podniecenie mogło mieć jakiś związek z nową gwiazdą. Wszystko pasuje. Oczywiście zdecydowali się na podróż ze względu na tę gwiazdę, a jeśli przyjąć, że odkryła ją twoja żona, lecieli na jej gwiazdę. Tłumaczy to jej zachowanie i chęć wyruszenia w podróż. Czy dobrze myślę?

— Może. Trudno mi powiedzieć.

— W porządku. O reszcie porozmawiasz z Tanayamą. Jest zły. Nie na ciebie, ale jest zły.

Później tego samego dnia — tym razem nie mogło już być żadnej zwłoki — Krile Fisher znalazł się w budynku Ziemskiej Rady Śledczej lub, jak nazywali ją pracownicy. Biura.