Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 96 из 123

Proste i pomysłowe.

Rebus wciąż jeszcze nie wiedział, na ile zmyślny był jego przeciwnik. Fife, Nairn, Glasgow i Perth – więc z całą pewnością działał na dużym terenie. Był kimś, kto dużo podróżuje. Przyszedł mu do głowy Quizmaster i wycieczki, jakie z jego powodu musiała odbyć Siobhan. Czy jest szansa, by połączyć Quizmastera z tym kimś, kto zostawiał trumienki? Do zapisanych już w notesie słów „kryminolog antropolog” dodał następne dwa: „profil psychologiczny”. Wśród psychologów uniwersyteckich istniała grupa specjalizująca się w profilowaniu przestępców. Na podstawie zachowań i sposobów działania potrafili oni sporządzić psychologiczny portret przestępcy. Rebus nigdy w to specjalnie nie wierzył, ale znalazł się teraz w sytuacji człowieka walącego głową w mur i czuł, że bez dodatkowej pomocy nigdy tego muru nie rozwali.

Kiedy Gill Templer z impetem wpadła do sali wydziału śledczego, w pierwszej chwili Rebus pomyślał, że w ogóle go nie zauważyła. Jednak ruszyła wprost do jego biurka i stanęła nad nim z twarzą wykrzywioną wściekłością.

– Zdawało mi się – warknęła – że ci już wyraźnie powiedziałam.

– Co mi powiedziałaś? – spytał niewi

Wskazała ręką na trumienki.

– Że to tylko strata czasu. – Głos aż jej drżał ze złości, a całe ciało miała napięte jak struna.

– Jezu, Gill, co się stało?

Nie odezwała się ani słowem i jednym zamaszystym ruchem ramienia zgarnęła trumienki z biurka i rozrzuciła je po podłodze. Rebus wstał z krzesła i zaczął je zbierać, każdą po kolei troskliwie oglądając. Kiedy podniósł głowę, Gill była już przy drzwiach, jednak nim wyszła, obejrzała się jeszcze do tyłu.

– Dowiesz się jutro – rzuciła i trzasnęła drzwiami. Rebus rozejrzał się. Hi-Ho Silvers i jakiś gość przerwali prowadzoną rozmowę i unieśli głowy.

– Chyba się zaczyna gubić – zauważył Silvers.

– O co jej chodziło z tym jutrem? – zapytał Rebus, ale Silvers wzruszył tylko ramionami.

– Mówię ci, że się gubi – powtórzył.

Może ma rację, pomyślał Rebus.

Wrócił do biurka i zamyślił się nad tym sformułowaniem. Wiedział, że się można „gubić” na wiele różnych sposobów. I że jemu też grozi, że może coś „zgubić”… cokolwiek by to nie było.

Jean Burchill większość dnia spędziła na próbach dotarcia do korespondencji między Ke





Nie mogła się uwolnić od natrętnej myśli: mimo wszystkich potworności, czy może dzięki nim?

Kustosz muzeum nie potrafiła odpowiedzieć na jej pytania, Jean poprosiła więc o kontakt z kuratorem. Ale major Bruce Cawdor, choć starał się, jak mógł, nie zdołał wiele dodać do tego, co już wiedziała.

– Niestety nie posiadamy żadnej dokumentacji – powiedział, kiedy usiedli w jego gabinecie – z której wynikałoby, w jaki sposób portret Lovella do nas trafił. Podejrzewam, że był to dar, być może w ramach rozliczeń podatku spadkowego. – Major był niewysokiego wzrostu, ale trzymał się prosto i godnie, a elegancki garnitur i twarz promieniejąca dobrym zdrowiem dopełniały całości. Zaproponował jej herbatę – Darjeeling – a ona propozycję przyjęła. Każda filiżanka miała własne srebrne siteczko.

– Interesuje mnie także korespondencja Lovella.

– Nie dziwię się. Nas też.

– Niczego tu nie macie? – spytała zdziwiona.

Major potrząsnął głową.

– Albo doktor Lovell nie był wielkim miłośnikiem pióra, albo jego listy gdzieś zaginęły, albo trafiły do jakiejś nikomu nieznanej kolekcji. – Westchnął. – To wielka szkoda. Tak mało wiemy o jego pobycie w Afryce…

– I w Edynburgu właściwie też.

– Został tu pochowany. Ale nie sądzę, by jego grób specjalnie panią interesował?

– A gdzie on jest?

– Na cmentarzu Calton. Jego kwatera znajduje się w pobliżu grobu Davida Hume’a.

– Może tam zajrzę.

– Przykro mi, że nie potrafię bardziej pani pomóc. – Przez chwilę nad czymś myślał, potem nagle się rozpromienił. – Podobno Donald Devlin ma stół wykonany przez Lovella.

– Tak, słyszałam, choć w literaturze nie znalazłam żadnej wzmianki o jego stolarskich zainteresowaniach.

– Jestem pewien, że gdzieś jest o tym mowa. Wydaje mi się, że coś na ten temat czytałem… – Jednak mimo wysiłków, major Cawdor nie zdołał przypomnieć sobie ani co, ani gdzie.

Tego wieczoru siedzieli razem z Rebusem w jej domu w Portobello. Na kolację zjedli chińszczyznę na wynos, którą ona popiła zimnym chardo