Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 6 из 70

– O rany, w tym mieście nie można się ruszyć, żeby nie dowiedzieli się o tym wszyscy mieszkańcy – odburknął Jason, choć wcale się nie gniewał.

– Ta DeeA

Jedzenie czekało już na stole, toteż gdy Jason powiesił swój kapelusz, usiedliśmy i zmówiliśmy modlitwę. Później babcia i mój brat zaczęli plotkować (nazywają takie gadki „wymianą najnowszych informacji”) o ludziach z naszego małego miasteczka i całej gminy. Jason pracuje dla stanu, dozorując ekipy drogowe. Odnosiłam wrażenie, że jego dzień składa się z przemierzania dróg stanowym pikapem… a kiedy skończy pracę, przez całą noc jeździ własnym pikapem. Rene jest natomiast członkiem jednej z roboczych załóg, których pracę Jason dogląda. Chodzili razem do szkoły średniej. Sporo się wtedy wałęsali z Hoytem Fortenberrym.

– Sookie, musiałem wymienić w domu bojler – oświadczył nagle mój brat.

Jason nadal mieszka w starym domu naszych rodziców, tym samym, w którym mieszkaliśmy całą czwórką, gdy umarli w straszliwej powodzi. Potem zamieszkaliśmy z babcią, ale kiedy mój brat ukończył drugi rok college’u i zaczął pracować dla stanu, wrócił do tamtego domu, który według dokumentów należy w połowie do mnie.

– Potrzebujesz pieniędzy? – spytałam.

– Nie, nie, mam.

Oboje zarabiamy, mamy jednak także niewielki dochód z funduszu ustanowionego w okresie, kiedy na posiadłości naszych rodziców znaleziono ropę i dokonano odwiertów. Ropa wyczerpała się wprawdzie po kilku latach, moi rodzice jednak, a później babcia dopilnowali, że pieniądze zostały odpowiednio zainwestowane. Jasonowi i mnie fundusz ten bardzo ułatwił życie. Nie wiem zresztą, jak babcia zdołałaby nas wychować bez tych dodatkowych pieniędzy. Postanowiła nie sprzedawać ani kawałka z posiadanej przez nas ziemi, a przecież miała jedynie emeryturę. To jeden z powodów, dla których nie mam własnego mieszkania. Skoro mieszkamy razem, babcia zgadza się, że ja kupuję rozmaite produkty, gdybym jednak mieszkała osobno, przynosiła jej artykuły spożywcze i kładła je na stół, a następnie wracała do swojego domu, babcia uznałaby moje postępowanie za objaw dobroczy

– Jaki rodzaj wybrałeś? – spytałam ot tak, dla okazania zainteresowania.

Aż się palił, by mi opowiedzieć. Jason ma fioła na punkcie rozmaitych urządzeń i pragnął szczegółowo opisać swoje poszukiwania nowego grzejnika. Słuchałam z największą uwagą, do jakiej potrafiłam się zmusić.

Nagle mój brat sam sobie przerwał.

– Hej, Sookie, pamiętasz Maudette Pickens?

– Pewnie – przyznałam zaskoczona. – Skończyłyśmy tę samą klasę.

– Ktoś ją zabił w jej mieszkaniu ubiegłej nocy.

To stwierdzenie przykuło uwagę babci i moją.

– Kiedy? – spytała babcia, zaskoczona, że jeszcze nikt jej o tym fakcie nie powiadomił.

– Znaleźli ją dziś rano w sypialni. Jej szef próbował się do niej dodzwonić i spytać, dlaczego nie zjawiła się w pracy ani wczoraj, ani dzisiaj, a ponieważ nie odbierała telefonu, podjechał do niej i skłonił gospodarza domu do pomocy. Ten otworzył drzwi i weszli. Wiesz, że mieszkała naprzeciwko DeeA

Bon Temps ma tylko jeden kompleks mieszkaniowy z prawdziwego zdarzenia, złożony z trzech dwupiętrowych budynków ustawionych w kształt litery „U”, toteż wiedzieliśmy dokładnie, które domy Jason ma na myśli.

– Tam ją zabito? – Poczułam się źle.

Doskonale pamiętałam Maudette. Miała wydatną szczękę, klocowaty tyłek, ładne, czarne włosy i krzepkie ramiona. Była guzdrałą, która niemal nigdy nie bywała bystra czy ambitna. Przypomniałam sobie, że pracowała chyba w Grabbit Kwik – sklepie ogólnospożywczym na stacji benzynowej.

– Tak, przypuszczam, że pracowała tam przynajmniej od roku – potwierdził Jason, gdy go spytałam.

– Jak to się stało? – Moja babcia miała ciekawską, wręcz natarczywą minę, z jaką mili ludzie pytają o złe wiadomości.

– Na… hmm… na wnętrzu jej ud znaleziono kilka ugryzień… Wampirzych ugryzień – oświadczył mój brat, wpatrując się w swój talerz. – Jednak nie od nich umarła. Uduszono ją. DeeA

– Maudette należała do miłośniczek kłów? – Poczułam napływ mdłości, wyobraziwszy sobie tę flegmatyczną, przysadzistą dziewczynę wciśniętą w egzotyczne czarne sukienki, które uwielbiają wampiry.

– A cóż ten termin oznacza? – spytała babcia. Pewnie tęskniła za starym programem Sally Jessy Raphael, w którym badano nieznane jeszcze wówczas zjawisko wampiryzmu.

– Tak się nazywa mężczyzn i kobiety, którzy kręcą się wokół wampirów i lubią być przez nich… gryzieni. Miłośnicy wampirów. Sądzę, że nie żyją zbyt długo, gdyż zbyt często dają się kąsać, toteż prędzej czy później szkodzi im jedno ugryzienie za dużo.

– Ale ugryzienie przez wampira nie zabiło Maudette. – Babcia chciała się upewnić, czy dobrze zrozumiała.

– Nie, Maudette została uduszona. – Jason zabrał się za dokończenie lunchu.

– Czy ty nie tankujesz zawsze na Grabbit? – rzuciłam.

– Jasne. Podobnie jak mnóstwo osób.

– A nie spotykałeś się przypadkiem kiedyś z Maudette? – spytała babcia.

– No cóż, można to tak ująć – odparł ostrożnie mój brat.

Uznałam, że pewnie sypiał z Maudette, jeżeli akurat nie mógł znaleźć i

– Mam nadzieję, że szeryf nie będzie cię chciał przesłuchać – mruknęła babcia, potrząsając głową, jakby sugerowała, że prawdopodobnie niestety jednak do tego dojdzie.

– Co takiego?! – Jason zarumienił się, patrząc spode łba.

– No wiesz, widujesz Maudette w sklepie podczas każdego tankowania, potem… że tak powiem… umawiasz się z nią, a w końcu dziewczynę znajdują martwą w jej mieszkaniu, które znasz – podsumowałam.

Fakty nie były szczególnie obciążające, ale łączyły się w logiczną całość, a ponieważ w Bon Temps dokonywano naprawdę niewielu zbrodni, sądziłam, że podczas śledztwa policja obróci każdy kamień i przepyta każdego podejrzanego.

– Nie ja jeden się z nią spotykałem. Wielu facetów kupuje tam benzynę i wszyscy znają Maudette.

– Tak, lecz w jakim sensie? – spytała babcia otwarcie. – Chyba nie była prostytutką, co? Policja na pewno dokładnie sprawdzi, z kim się widywała.

– Nie była prostytutką, po prostu lubiła się zabawić. – Miło ze strony Jasona, iż bronił tej dziewczyny, szczególnie że znałam jego samolubny charakterek. Zaczęłam myśleć nieco cieplej o swoim starszym bracie. – Przypuszczam, że była trochę samotna – dodał. – W tym momencie spojrzał na nas obie i odkrył, że jesteśmy zaskoczone i wzruszone. – Skoro mowa o prostytutkach – dorzucił pospiesznie – jest w Monroe taka jedna, która specjalizuje się w wampirach. Ma ochroniarza, na wypadek gdyby któryś posunął się za daleko. Dziewczyna pija syntetyczną krew, by się nie nabawić anemii.

Zgrabnie i jawnie zmienił temat, toteż babcia i ja zadumałyśmy się nad pytaniem, które mogłybyśmy zadać bez posądzenia o nieprzyzwoitość.

– Zastanawiam się, ile bierze? – zaryzykowałam, a kiedy Jason wypowiedział zasłyszaną sumę, obie przez chwilę łapałyśmy oddech.

Odkąd porzuciłyśmy kwestię morderstwa Maudette, lunch potoczył się jak zwykle. Jason popatrywał na zegarek, aż w końcu oświadczył, że musi już jechać – dokładnie wtedy, gdy trzeba się było zabrać za zmywanie.

Później okazało się, że moja babcia nadal myśli o wampirach. Weszła do mojego pokoju, kiedy malowałam się przed pójściem do pracy.

– Ile lat miał twoim zdaniem wampir, którego poznałaś?

– Nie mam najmniejszego pojęcia, babciu. – Malowałam rzęsy tuszem, wytrzeszczałam więc oczy i usiłowałam siedzieć nieruchomo, żeby nie wbić sobie w oko spiralki. Z tego też względu mój głos zabrzmiał zabawnie, jakbym brała udział w zdjęciach próbnych do horroru.