Страница 39 из 53
— No — powiada Pete jakby z ułybką. — Niedługo mi stuknie dwudziestka. Aż nadto wystarczy, żeby się pobrać, i zrobiliśmy to już dwa miesiące temu. A ty byłeś bardzo młodziutki, tylko nad wiek rozwinięty, pamiętasz.
— Nie — ciągle mnie zatykało. — Tego nie mogę przeskoczyć, stary drużku. Pietia żonaty. No no no.
— Mamy takie nieduże mieszkanko — powiedział Pete. — Bo zarabiam jak dotąd raczej niewiele w Państwowych Ubezpieczeniach Morskich, ale jestem pewien, że będzie lepiej. A moja Georgina -
— Jak się nazywa? powtórz — zagabnąłem, usto krugom rozdziawiając jak z uma szedłszy. Żona Pieti (żona, o braciszkowie) znowu jakby zachichotała.
— Georgina — powtórzył Pete. — Georgina też pracuje. Pisze na maszynie, no wiesz. Jakoś wiążemy ten koniec z końcem. — Naisto ani rusz nie mogłem, o bracia, głazów od niego oderwać. Był z niego już całkiem dorosły drewniak i głos miał dorosły i w ogóle. — Musisz powiada Pete nas kiedyś odwiedzić. Wyglądasz jeszcze — pociągnął — bardzo młodo… mimo tych strasznych przejść. Tak tak tak, wiemy o tym wszystko… czytaliśmy. No… ale w gruncie rzeczy ty naprawdę jesteś bardzo młody.
— Osiemnaście — mówię. — Właśnie skończyłem.
— Ach tak, osiemnaście? — zdziwił się Pete. — Już tyle masz. No no no. Kto by pomyślał. Ale — powiada — czas już na nas. I spojrzał na tę swoją Georginę tak jakby z miłością, i ścisnął jej grabulę dwiema rękami, a ona jakby mu zwróciła lib lib to spojrzenie, o braciszkowie. — No tak — obrócił się znów do mnie. Idziemy na party do Grega.
— Co za Grega? — spytałem.
— Ach tak, oczywiście — odkazał Pete przecież ty nie możesz znać Grega. To już nie twoje czasy. Greg pojawił się, jak ciebie nie było. On urządza takie małe party. Przeważnie to wino i gry słowne. Ale bardzo miłe, bardzo przyjemne, no wiesz. Całkiem nieszkodliwe, rozumiesz mnie.
— Tak — powiedziałem. — Nieszkodliwe. Da da, ja poniał wsio po nastojaszczy. — Ta fifka Georgina znów rozchichotała się z moich słów. No i poszagało tych dwoje do swoich zło woniaszczych gier słownych u tego Grega, kto by to nie był. Zostałem sam na samo gwałt i adzinoko nad swoją herbatką z mlekiem, co już ostygła, jakby myśląc i zastanawiając się.
Może jak raz o to chodzi, myślałem. Może robię się już za stary, braciszkowie, na ten rodzaj życia, jaki prowadzę. Właśnie mi stuknęła osiemnastka. To już nie młody wiek. Mając osiemnaście lat Wolfgang Amadeusz pisał koncerty i symfonie, opery i oratoria i cały ten szajs, nie, co za szajs! tę boską muzykę. No i ten stary Felix Em z uwerturą do Snu nocy letniej. I jeszcze i
Łażąc po tych mrok ziąb chujnia zimowych ulicach, wyszedłszy z czajni i kafejki, wciąż i krugom widziałem te jakby przywidzenia, jakby takie komiksy w żurnałach. Oto idzie Wasz Uniżony Gawędziarz Alex do domciu na fajny i gorący talerz obiadu i oto jego fifka, cała w ułybkach, wita go i pozdrawia lib lib kochająca. Ale nie oczeń horror szoł widziałem ją, bracia, nie umiawszy se przydumać, co to za jedna. Ale przyszedł mi wdrug i wniezapno ten potężny błysk w mózg. że jakbym wszedł do izbuszki drugiej za tym pokojem, w klórym pali się ogień na kominku i mój obiad gorący czeka na stole, to bym znalazł to, czego naprawdę chciałem, i teraz wszystko mi się powiązało: ten z gazety wycięty obrazek i to spotkanie ze starym Petem. Bo w tej drugiej komnacie na wyrku leżał i gulgotał sobie gu gu gu mój syn. Tak tak tak, braciszkowie, mój syn. I poczułem ja w sobie to wielkie gromadne puste miejsce, głęboko w mojej płyci, aż się udziwiłem samemu sobie. Teraz już wiedziałem, o braciszkowie, co się dzieje.
To się dzieje, że normalnie dorastam.
Da da da, no właśnie. Młodość przemija, nie ma rady. Ale młodość to tylko jakby się było takim, no, częściowo jakby zwierzakiem. Nie, właściwie nie tyle zwierzakiem, co zabawką, wiecie, te małe igruszki, co się sprzedają na ulicach, takie drobne człowieczki, zrobione z blachy i ze sprężyną w środku, a na wierzchu knopka do nakręcania: i nakręcasz go drrr drrr drrr i on rusza, tak jakby szedł, o braciszkowie moi. I tak idzie, ale po linii prostej i buch wpada na coś, buch, buch i nie może na to nic poradzić. Być młody to być jakby taką maszynką.
Mój syn, mój syn. Jakbym miał syna. wytłumaczyłbym mu to wszystko, kiedy będzie już dostatecznie stary, żeby tak coś z tego zrozumieć. I zaraz poniał ja, że on i tak nie zrozumie albo w ogóle nie będzie chciał rozumieć i zrobi wszystko to samo, co ja, może nawet ukatrupi jakąś tam bidną starą chryczkę w gromadzie jej miauczących kotów i koszek, a ja go wsio takie nie zdołam powstrzymać. I on tak samo nie zdoła powstrzymać swojego syna, braciszkowie moi. I tak będzie się kręcić aż do skończenia świata, w kółko i w kółko i w kółko, jak gdyby kolosalny iakiś wielki gromadny człowiek, jakby sam God Gospod (macie in mołocznia Pod Krową) wciąż obracał i obracał i obracał śmierdzącą brudną pomarańczę w swoich ogromnych łapskach.
Ale pierwsza rzecz, o braciszkowie, trza to załatwić i znaleźć tę albo i
zdziałania. Trza się wziąć za to. Tak jakbym zaczynał nowy rozdział.
Więc teraz właśnie tak się stanie, o braciszkowie, jak w tej opowieści już dobijam do końca. Wszędzie byliście ze swoim drużkiem, z małym Alexem, cierpiąc razem z nim i oglądając najbrudniejszych skurwych synów i wybladków, jakich stary Pan Bóg i Gospod kiedykolwiek stworzył, a wszyscy dawaj na waszego starego drużka Alexa. A wszystko to nie dla czego i
Ale gdzie teraz się udam, o braciszkowie moi, to już sam na samo gwałt i adzinoko, wy ze mną nie pójdziecie. Jutro będzie całe jak te kwiaty pachnące i Ziemia woniaszcza obracająca się i gwiazdy i stary Księżyc tam w górze i Alex, wasz stary przyjaciel, sam na samo gwałt i adzinoko rozglądający się poniekąd za towarzyszką życia. I cały ten szajs. Okropny brudny i cuchnący świat, po prawdzie, o braciszkowie moi. No to szczęśliwej drogi od waszego małego drużka. A dla wsiech pozostałych w tym razkazie szumny i dogłębny koncert na wardze: prrr brrr. I całujta mnie w rzopsko. Ale wy, o braciszkowie moi, wspomnijcie czasem i podówczas małego Alexa, co był. Amen. I cały ten szajs.
Słowniczek
Nie obejmuje tych neologizmów, które są łatwo zrozumiałe przez kontekst i brzmienie, a z istniejącego żargonu tylko mniej znane. Nie uwzględnia się form zdrobniałych, zgrubiałych i z przedrostkiem, jeśli nie zmienia to w istolny sposób znaczenia tematu, pod którym dane słowo już figuruje. Gwiazdka oznacza wyrazy, które zachowują rosyjski akcent na ostatniej sylabie, a krzyżyk te, które na trzeciej od końca.
abratno: z powrotem
adzinoko: samotnie, *adzinok: jedyny, niepowtarzalny
akoszko: okno
*apiać: znów
aut: (1) załatwiony (2) wyłączony (3) na zewnątrz
*balszoj: wielki, na balszoj: na sto dwa
bałach: gadanina
bałaknąć: powiedzieć
*barachło: rzecz, rupiecie
bas: autobus
baszka: głowa
bezumny: głupi
biblo: biblioteka
biżut: klejnot
blut: krew
bogusław: duchowny, kaznodzieja
bogusławski: kapłański
bojek: chłopak
bombatomba: bomba atomowa itp.