Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 8 из 59



Kiedy zmarli oboje rodzice, miała już za sobą publikację dwóch książek i mogła robić to, na co miała ochotę. Chciała spędzić resztę życia w najruchliwszym, największym mieście świata, dołączyć do półtoramilionowej rzeszy jego mieszkańców. Korzystając z dwóch tysięcy funtów, które ojciec zostawił jej w spadku, jak też z pieniędzy, które uzyskała ze sprzedaży domu, zamieszkała w eleganckiej, zachodniej dzielnicy Londynu. Z Windsoru zabrała ze sobą dwoje służących, którzy od dawna pracowali dla rodziny – lokaja Charlesa i pokojówkę Sukey. Na miejscu zatrudniła też Violet, kucharkę.

Londyn z nawiązką spełnił wszystkie jej oczekiwania i nadzieje. Choć mieszkała tu już pół roku, nadal budziła się każdego ranka z miłym uczuciem zaskoczenia i oczekiwania. Lubiła uliczny kurz, zgiełk i zdumiewająco szybkie tempo londyńskiego życia. Lubiła też to, że każdy dzień zaczynał się od głośnych krzyków ulicznych handlarzy za oknem, a kończył turkotaniem kół po bruku, kiedy prywatne i wynajęte powozy wiozły ludzi do wieczornych zajęć. Bardzo jej się podobało, że każdego dnia w tygodniu mogła pójść na jakąś proszoną kolację, wieczór recytatorski lub wziąć udział w dyskusji literackiej.

Ku swojemu zaskoczeniu stwierdziła, że w literackim światku Londynu jest postacią dość popularną. Wielu wydawców, poetów, dzie

Prawdę mówiąc, Amanda sama nie mogła zrozumieć, dlaczego świat, który przedstawia w swoich książkach, tak bardzo różni się od tego, w którym się obraca. Kiedy siadała nad nie zapisaną kartką papieru, pióro w jej dłoni nagle zaczynało żyć własnym życiem. Opisywała ludzi zupełnie i

Jack wspomniał coś o powieściach z wyższych sfer… Przeczytała takich wiele, opisywały ludzi zajmujących wysoką pozycję społeczną, ich dostatnie życie, romanse, stroje i biżuterię. Amanda jednak tak naprawdę mało wiedziała o ich życiu, że nie potrafiłaby napisać o nich powieści, nawet gdyby obiecano jej za to górę złota. Pisała natomiast o ludziach z prowincji, farmerach, duchownych, wojskowych i dziedzicach niewielkich majątków ziemskich. Na szczęście jej powieści przemawiały do czytelników i doskonale się sprzedawały.

Tydzień po urodzinach przyjęła zaproszenie na kolację do pana Thaddeusa Talbota, prawnika, który negocjował umowy i załatwiał sprawy formalne wielu pisarzy. Amanda nie spotkała jeszcze bardziej niefrasobliwego sybaryty niż on. Wydawał garściami pieniądze, pił i palił jak smok, uprawiał hazard, uganiał się za spódniczkami, krótko mówiąc, wspaniale się bawił. Na kolacje do niego przychodziły tłumy gości, ponieważ zawsze można było tam liczyć na doskonałe jedzenie w dużych ilościach, lejące się strumieniami wino i wesołą atmosferę.

– Tak się cieszę, że pani dzisiaj wychodzi, pa

– Musiałam skończyć powieść. – Amanda przeglądała się w lustrze wiszącym w korytarzu. – Nie miałam odwagi nigdzie się pokazać, bo na pewno ktoś zaraz doniósłby panu Sheffieldowi, że zamiast pracować, hulam sobie w najlepsze.

Sukey parsknęła śmiechem, słysząc nazwisko wydawcy książek Amandy, ponurego, zasadniczego dżentelmena, który nieusta

Amanda zauważyła, że na szybie długiego, wąskiego okna przy drzwiach osadził się szron. Zadrżała. Tęsknie spojrzała na przytulny salon. Nagle zapragnęła włożyć wygodną starą suknię i spędzić wieczór z książką przy kominku.

– Zdaje się, że dziś jest bardzo zimno – stwierdziła.

Sukey pośpiesznie przyniosła czarną, zimową pelerynę z aksamitu. Jej paplanina rozbrzmiewała donośnie w wąskim korytarzu.

– To nic, że zimno, pa

– Dobrze, Sukey – odparła posłusznie Amanda i uśmiechnęła się do pokojówki.

– Aha, pa



– Sukey! – Amanda przerwała jej cierpko. – Czyżbyś wciąż jeszcze miała nadzieję, że któregoś dnia wyjdę za mąż?

– No przecież to się może zdarzyć. Wszystko możliwe -upierała się pokojówka.

– Wybieram się na to przyjęcie tylko po to, żeby się zobaczyć ze znajomymi i porozmawiać na ciekawe tematy – powiadomiła ją Amanda. – Na pewno nie będę tam polować na męża!

– No tak, ale wygląda pani dzisiaj prześlicznie. – Sukey spojrzała z aprobatą na czarną wieczorową suknię swojej pani. Kreacja uszyta była z połyskliwego jedwabiu, miała głęboki dekolt i ciasno opinała ponętne kształty właścicielki. Gorset i rękawy były ozdobione rzędami połyskliwych dżetów. Stroju dopełniały czarne pantofelki i rękawiczki z miękkiej skórki. Amanda wyglądała elegancko i kusząco. Przedtem nigdy przesadnie nie dbała o stroje, niedawno jednak, po naradzie ze znaną londyńską krawcową, zamówiła kilka modnych, nowych sukien.

Sukey podała jej podbitą gronostajami pelerynę, Amanda wsunęła ramiona w obszyte jedwabiem rozcięcia i zapięła pod szyją złotą klamrę. Na stara

– Jestem pewna, że jeszcze złapie pani męża – upierała się pokojówka. – Może nawet spotka go pani dzisiaj wieczorem.

– Nie chcę mieć męża – ucięła krótko Amanda. – Wolę niezależność.

– Niezależność – zawołała Sukey, wznosząc w górę oczy. -Coś mi się wydaje, że bardziej by się pani przydał mąż w ciepłym łóżku.

– Sukey – zganiła ją z dezaprobatą Amanda, ale pokojówka tylko się roześmiała. Pozwalała sobie na takie śmiałe uwagi, ponieważ nie była już młodą dziewczyną i pracowała dla rodziny Briarsów od wielu lat.

– Jestem pewna, że złapie pani lepszego męża niż każda z pani sióstr, niech im Bóg błogosławi – oznajmiła Sukey. – Zawsze powtarzam, że najlepsze kąski dostają się tym, którzy potrafią cierpliwie czekać.

– Któż mógłby ci zaprzeczyć? – zapytała kpiąco Amanda. Zmrużyła oczy, kiedy lokaj Charles nagle otworzył drzwi i do domu wdarł się podmuch lodowatego wiatru.

– Powóz gotowy, pa

Amanda usiadła wygodnie na wysłużonej, obitej skórą ławce, otuliła się ciaśniej peleryną i z uśmiechem pomyślała o czekającym ją przyjęciu. Życie jest takie piękne, pomyślała. Miała przyjaciół, wygodny dom i zawód, nie tylko interesujący, ale na dodatek przynoszący dobry dochód. I tylko te ciągłe upomnienia Sukey, że wreszcie powi