Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 5 из 68



– Przyznaję, że pewnie krążą tu jakieś nielegalne specyfiki. Nie sposób przecież kontrolować zwyczajów i upodobań całej ekipy.

– Roarke wzruszył ramionami, spoglądając na ogromny żyrandol.

– Mathias me sprawiał wrażenia, że nałogowo lub nawet od czasu do czasu może ulegać takim pokusom.

– Ludzie dostarczają nam wciąż nowych niespodzianek. Zdziwiłbyś się, co sobie pakują do żył. – Eve w odpowiedzi także wzruszyła ramionami. – Moim zdaniem tutaj jest tyle samo narkotyków co w każdym i

– Nie, zostanę – powiedział, zanim zdążyła zaoponować. – Jestem przecież członkiem ekipy śledczej.

Uśmiechnęła się z przymusem.

– Każdy przyzwoity adiutant już dawno by się zorientował, że chętnie napiłabym się kawy.

– W takim razie zaraz będziesz miała kawę. – Ujął w dłonie jej twarz. – Chciałem, żebyś na chwilę przestała o tym myśleć. – Puścił ją i poszedł do przylegającej do pokoju kuchni.

Eye weszła do sypialni. W przytłumionym świetle, z twarzą ukrytą w dłoniach, na brzegu łóżka siedział Carter. Kiedy usłyszał ją, jak wchodzi, natychmiast się wyprostował.

– Spokojnie, Carter, jeszcze cię nie aresztowałam. – Chłopak zbladł, gdy przy nim usiadła. – Przepraszam, policjanci mają specyficzne poczucie humoru. Będę nagrywać naszą rozmowę, dobrze?

– Tak. – Przełknął ślinę. – W porządku.

– Porucznik Eve Dallas, przesłuchanie Cartera… jak ci na imię?

– Jack, Jack Carter.

– Przesłuchanie Jacka Cartera w sprawie samobójczej śmierci Drew Mathiasa. Carter, mieszkałeś w apartamencie tysiąc trzydzieści sześć razem ze zmarłym.

– Tak, przez ostatnie pięć miesięcy. Byliśmy przyjaciółmi.

– Opowiedz mi o wczorajszym wieczorze. O której wróciłeś do siebie?

– Nie wiem. Chyba o wpół do pierwszej. Miałem randkę. Spotkałem się z Lisą Cardeaux – projektantką krajobrazów. Chcieliśmy sprawdzić kompleks rozrywkowy. Właśnie pokazywali nowe wideo. Potem poszliśmy do Klubu Atena. Jest czy

– Uśmiechnął się słabo. – Próbowałem u niej zostać, ale się nie zgodziła.

– W porządku, nie udało ci się z Lisą. Potem wróciłeś od razu do domu?

– Tak. Ona mieszka w bungalowie dla inżynierów. Podoba jej się tam. Mówi, że nie chce zamykać się w pokoju hotelowym. To tylko kilka minut drogi stąd. Wróciłem tu. – Nabrał w płuca powietrza i przyłożył dłoń do serca, jakby chciał je uspokoić. – Drew zamknął drzwi. Miał bzika na tym punkcie. Niektórzy zostawiali drzwi otwarte, ale Drew bał się o swój sprzęt i nie chciał, żeby ktokolwiek go dotykał.

– Czytnik linii papilarnych był zaprogramowany tylko na was dwóch?

– Tak.

– Dobrze. Co było potem?

– Zobaczyłem go. I poszedłem od razu do pani.

– Rozumiem. Kiedy ostatni raz widziałeś go przy życiu?

– Dzisiaj rano. – Carter potarł oczy, próbując przywołać tamten obraz – światła, normalnej rozmowy, jedzenia. Jedliśmy razem śniadanie.

I jak wyglądał? Na przybitego, zdenerwowanego?

– Nie. – Oczy Cartera ożywiły się po raz pierwszy tego wieczoru.

– Tego właśnie nie potrafię zrozumieć. Zachowywał się całkiem normalnie. Żartował i podśmiewał się ze mnie, że nie zaliczyłem Lisy. Przekomarzaliśmy się, jak zwykle. Mówiłem, że sam dawno nie zaliczył nikogo i że sam powinien poderwać jakąś panienkę i iść ze mną, żeby zobaczyć, jak to się robi.

– Spotykał się z kimś?

– Nie. Ciągle mówił o swojej dziewczynie. Nie było jej w bazie. Chciał ją odwiedzić, gdy będzie miał wolne. Mówił, że jest inteligentna, ładna i seksowna. Po co się miał zadawać z jakimiś przypadkowymi dziewczynami, kiedy miał ideał?

– Nie wiesz, jak miała na imię?

– Nie, mówił o niej „moja dziewczyna”. Szczerze mówiąc, sądzę, że ją sobie wymyślił. Drew nie był kimś, kto by się zadawał z dziewczynami. Był nieśmiały, ciągle pogrążony w tej swojej autotronice i grach fantasy. Ciągle nad czymś pracował.



– Miał i

– Niewielu. Raczej trzymał się z dala od ludzi.

– Używał jakichś środków chemicznych?

– Kiedy zamierzał siedzieć całą noc, brał środki pobudzające.

– Ale czy używał nielegalnych środków?

– Drew? – Jego oczy zaokrągliły się. – Niemożliwe. Absolutnie niemożliwe. Był czysty jak łza. Nie miał nic wspólnego z narkotykami, pani porucznik. Miał niezwykły umysł i chciał go zachować w dobrym stanie. Chciał utrzymać tę pracę, awansować. Może pani zapomnieć o tym gównie, oszczędzi sobie pani czasu.

– Jesteś pewien, że zauważyłbyś, gdyby z czymś eksperymentował?

– Po pięciu miesiącach można poznać człowieka. – Oczy Cartera znów posmutniały. – Tak łatwo się przyzwyczaić do czyichś nawyków i w ogóle. Jak mówię, raczej nie spotykał się z i

– A więc introwertyczny samotnik.

– Tak, można i tak powiedzieć. Ale wcale nie był smutny ani przygnębiony. Mówił, że pracuje nad czymś dużym, nad jakąś nową zabawką, jak to nazywał – rzekł cicho Carter. – W zeszłym tygodniu powiedział, że tym razem zbije na tym fortunę i będzie się mógł równać z Roarke”em.

– Z Roarke”em?

– Nie miał na myśli nic złego – powiedział szybko Carter, próbując bronić zmarłego. – Musi pani wiedzieć, że Roarke dla wielu z nas jest grubą rybą. Gościem, który ma wszystko. Opływa w pieniądze, drogie ubrania, ma piękne domy, władzę i seksowną żonę. – Urwał i zarumienił się. – Przepraszam.

Nie ma za co. – Zdecydowała, że później się zastanowi, czy dziej ją bawi czy dziwi fakt, że dwudziestoletni chłopak uważa ją za seksowną.

– Po prostu wielu z nas, z ekipy technicznej – w ogóle wielu ludzi

– ma duże aspiracje. Roarke jest dla nich wzorem. Drew też go podziwiał. Był ambitny, pani Ro… pani porucznik. Snuł plany, miał

Jakieś cele. Dlaczego to zrobił? – Nagle oczy mu zwilgotniały.

– Dlaczego?

– Nie wiem, Carter. Czasem tak jest, że nikt nie wie.

Zadała mu jeszcze kilka pytań dotyczących ich wspólnej przeszłoaż w końcu uzyskała w miarę skrystalizowany portret Drew Mathiasa. Godzinę później nie pozostało jej nic i

Oparła się o lustrzaną ścianę windy, gdy razem z Roarke”em wracali do siebie na górę.

– To był dobry pomysł, żeby przenieść Cartera na noc do i

– Będzie lepiej spał, jeżeli weźmie jakieś proszki nase

– Nie. Wszystko byłoby prostsze, gdybym miała choć drobną wskazówkę, co go mogło gnębić i popchnąć do samobójstwa.

– Wyszła na korytarz, czekając, aż Roarke wyłączy system zabezpieczeń i otworzy drzwi. – Z mojej rozmowy z Carterem wyłonił się obraz przeciętnego fachowca, maniaka pracy o wielkich aspiracjach. Nieśmiałego wobec kobiet i uciekającego w świat fantazji. Zadowolonego z tego, co robi. – Wzruszyła ramieniem. – Nie było żadnych zarejestrowanych połączeń, żadnych wysłanych ani odebranych wiadomości na e-mailu, zabezpieczenie wejścia Mathias włączył o szesnastej, a wyłączył Carter trzydzieści trzy minuty po północy.

Nie miał żadnych gości, nigdzie nie wychodził. Po prostu został na cały wieczór w domu i się powiesił.

– A więc to nie zabójstwo.

– Nie, to nie zabójstwo. – Zastanawiała się, czy to lepiej, czy gorzej. – Nie ma kogo winić ani karać. Dzieciak nie żyje, to wszystko. -Odwróciła się raptownie do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. – Roarke, zmieniłeś moje życie.

Zdumiony, uniósł jej twarz. Nie, jej oczy były suche, lecz pałały złością.

– O co chodzi?

– Zmieniłeś moje życie – powtórzyła. – A w każdym razie jego część. Sporą część. Chcę, żebyś o tym wiedział i pamiętał, kiedy wrócimy i zaczniemy żyć naszymi codzie