Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 39 из 68



– Widzę. Co to więc było?

– Dwóch prawie nagich facetów i wielkie łoże z satynową pościelą.

– Eye odetchnęła i odłożyła gogle. – Kto by pomyślał, że relaksowała się przy fantazjach erotycznych.

– Poruczniku, jako twoja asystentka mam chyba obowiązek przetestować ten program. W ramach gromadzenia dowodów.

Eye wypchnęła językiem policzek.

– Peabody, nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwo.

– Jestem policjantem. Ryzyko to moje życie.

Eve wstała i wyciągnęła gogle w stronę Peabody, której zaświeciły się oczy

– Zapakuj to.

Przygaszona nagle Peabody włożyła gogle do worka i zabezpieczyła.

– Cholera. Przystojni byli?

– Peabody, wyglądali jak młodzi bogowie. – Eye poszła z powrotem do biura i rozejrzała się jeszcze raz. – Wezwę zaraz „zamiataczy”, ale nie sądzę, żeby coś znaleźli. Wezmę do centrali dysk, który kopiowałaś i zawiadomię najbliższą rodzinę – chociaż media zaraz narobią szumu na wszystkich kanałach.

Wzięła swój zestaw polowy.

– Nie mam żadnych ciągotek samobójczych.

– Miło mi to słyszeć, poruczniku.

Mimo to Eye przyglądała się goglom, marszcząc brwi.

– Jak długo miałam to na głowie? Pięć minut?

– Prawie dwadzieścia. – Peabody uśmiechnęła się kwaśno. – Czas szybko płynie, gdy się uprawia seks.

– Nie uprawiałam seksu. – Obrączka zaczęła ją nagle palić jak wyrzut sumienia. – Nie dosłownie. Gdyby coś było w tym programie, poczułabym to, więc to chyba fałszywy trop. W każdym razie weźmiemy do analizy.

– Może być.

– Zaczekasz na Feeneya. Może znalazł coś ciekawego w połączeniach z jej komputerem. Ja pójdę płaszczyć się przed komendantem. Kiedy skończysz robotę tu, zawieź dowody do laboratorium i zamelduj się u mnie. – Eye ruszyła do drzwi i już na progu spojrzała przez ramię. – Peabody, żadnych zabaw z dowodami.

– Zepsuje człowiekowi każdą przyjemność – mruknęła, gdy Eye me mogła jej już usłyszeć.

12

Komendant Whitney siedział za swoim masywnym biurkiem, na którym panował nienaga

Dobry glina musi zachować zimną krew pod ostrzałem. Eye Dallas, jak me bez przyjemności zauważył, pozostawała niewzruszona.

– Dane z sekcji Fitzhugha analizowała pani poza departamentem.

– Tak jest. – Nawet nie mrugnęła okiem. – Analiza wymagała bardziej zaawansowanego sprzętu niż ten, jakim dysponuje obecnie departament nowojorski.

– A pani dysponuje lepszym sprzętem.

– Udało mi się uzyskać do niego dostęp.

– I przeprowadzić analizę? – zapytał, unosząc z niedowierzaniem brew. – Komputery nie są pani najmocniejszą stroną.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Pracuję nad podnoszeniem moich umiejętności na tym polu, komendancie.

Szczerze w to wątpił.

– Następnie dostała się pani do archiwów Centrum Bezpieczeństwa Rządu i tam wpadły pani w ręce poufne raporty.

– Zgadza się. Nie chcę ujawniać swojego źródła.

– Źródła? – powtórzył. – Chce mi pani powiedzieć, że ma pani swoją wtykę w CBR?

– Wtyki są wszędzie – odparła spokojnie Eye.

– To by mogło przejść – mruknął. – Ale może pani stanąć przed podkomisją dyscyplinarną w Waszyngtonie.

Eye poczuła skurcz w żołądku, lecz jej głos nadal był opanowany.



– Jestem na to przygotowana.

– I powi

– Byłam na miejscu zdarzenia pierwsza i przekazałam swoje wnioski policji międzyplanetarnej.

– Która potem przejęła dalsze prowadzenie sprawy – dodał Whitney.

– Jestem upoważniona do wglądu w dane, które mają związek z prowadzoną przeze mnie sprawą, komendancie.

– To trzeba najpierw udowodnić.

– Potrzebowałam tych informacji właśnie po to, by udowodnić związek między tymi sprawami.

– Owszem, to by było uzasadnione w przypadku zabójstwa.

– Podejrzewam, że mamy do czynienia z zabójstwem we wszystkich czterech przypadkach, włączając śmierć Cerise Deyane.

– Dallas, właśnie obejrzałem relację z tego wypadku. Zobaczyłem policjanta i desperatkę na gzymsie. Policjantka usiłowała odwieść ją od tego postanowienia, ale ona zdecydowała się skoczyć. Nikt jej nie popchnął, nie zmusił do tego kroku ani nie nastraszył w żaden i

– Moim zdaniem była do tego zmuszona.

– Nie wiem. – Wówczas po raz pierwszy zdradziła niepewność.

– Ale jestem pewna, absolutnie pewna, że jeżeli zostało z niej na tyle mózgu, żeby go zdrapać z ulicy i poddać analizie, znajdą to samo mikroskopijne oparzenie na przednim płacie. Wiem to, komendancie. Nie wiem tylko, jak ono powstaje. – Odczekała chwilę. – Albo jak ktoś je powoduje.

Jego oczy błysnęły.

– Wysuwa pani teorię, że ktoś wywiera wpływ na niektóre osoby, żeby popełniły samobójstwo, stosując jakiś rodzaj wszczepów w mózgu?

– Nie potrafię znaleźć żadnych powiązań między ofiarami. Pochodzili z różnych grup społecznych, kończyli różne szkoły, nie wyznawali tej samej religii. Nie dorastali w tych samych miastach, nie pili tej samej wody, nie odwiedzali tych samych klubów ani centrów zdrowia. Ale wszyscy mieli to piętno w mózgu. To na pewno nie zbieg okoliczności, komendancie. Coś zostawia ten mały ślad i jeżeli właśnie to popycha tych ludzi do samobójstwa, można mówić o morderstwie. A to moja działka.

– Balansuje pani na cienkiej linie, Dallas – rzekł po chwili Whitney. – Zmarli mają rodziny, a rodziny życzą sobie zakończenia śledztwa. Swoimi wątpliwościami pogłębia pani tylko ich ból.

– Przykro mi z tego powodu.

– Poza tym tą sprawą zaczęła się interesować Wieża – dodał, mając na myśli szefa policji i bezpieczeństwa.

– Chętnie przedstawię mój raport komendantowi Tibble”owi, jeśli będzie taka potrzeba. – Miała jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

– Polegam na swojej reputacji, komendancie. Nie jestem byle żółtodziobem, który bawi się w dochodzenie w zamkniętej sprawie.

– Nawet doświadczeni gliniarze ulegają złudzeniom, popełniają

– Proszę mi więc pozwolić je popełnić. – Potrząsnęła głową, zanim zdążył odpowiedzieć. – Byłam dziś na tym gzymsie, komendancie. Widziałam jej twarz, patrzyłam w jej oczy zanim skoczyła. I już wiem.

Położył splecione dłonie na brzegu biurka. Sztuka kierowania była nieusta

– Mogę pani dać tydzień. Nie więcej. Jeżeli do tego czasu nie będzie odpowiedzi na najważniejsze pytania, zamykamy wszystkie sprawy.

Głęboko wciągnęła powietrze.

– A szef?

– Pomówię z nim osobiście. Proszę mi coś dać, Dallas, albo dostanie pani coś nowego.

– Dziękuję.

– Jest pani wolna – powiedział, po czym, kiedy już była przy drzwiach, dodał: – Jeszcze jedno, Dallas. Jeżeli postanowi pani zejść z oficjalnej ścieżki i… prowadzić badania gdzie indziej, proszę patrzeć pod nogi. I proszę ode mnie pozdrowić męża.

Zarumieniła się lekko. Zdemaskował jej źródło i oboje o tym wiedzieli. Wybełkotała coś i uciekła. Mały unik przed wiązką wysłaną przez obezwładniacz, pomyślała, przeczesując palcami włosy. Chwilę później z przekleństwem na ustach popędziła do najbliższej windy. Nie chciała spóźnić się do sądu.

Już pod koniec dnia wróciła do biura i zastała Peabody, która siedziała za jej biurkiem z kubkiem kawy w dłoni.

Eye oparła się o framugę.

– Wygodnie?

Peabody drgnęła, wylała odrobinę kawy i chrząknęła.

– Nie wiedziałam, kiedy wrócisz.

– Najwidoczniej. Coś się stało z twoim komputerem?

– Nie. Pomyślałam tylko, że lepiej będzie wprowadzić nowe dane bezpośrednio do twojej maszyny.