Страница 7 из 75
Podobnie jak ryby, mimo że ciało nie przebywało długo w wodzie.
– Policjantka, która go znalazła, zidentyfikowała go na podstawie odcisków palców. Od pani uzyskałem potwierdzenie jego tożsamości.
– Przyślijcie mi kopię raportu z sekcji zwłok. – Odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. – Jak się nazywa policjantka, która skojarzyła, że Boomer był moim informatorem?
Pracownik kostnicy wyciągnął notebook i wcisnął kilka klawiszy.
– Delia Peabody.
– Peabody. – Po raz pierwszy tego dnia Eve pozwoliła sobie na lekki uśmiech. -Ta to wszędzie się wciśnie. Gdyby ktoś pytał o Boomera, masz mi to natychmiast zgłosić.
Po drodze do komendy głównej Eve skontaktowała się z Peabody. Na ekranie pojawiła się spokojna, poważna twarz policjantki.
– Dallas z tej strony.
– Słucham, pani porucznik.
– Znalazłaś Joha
– Tak jest. Właśnie kończę pisać raport. Mogę wysłać pani jeden egzemplarz.
– Byłabym wdzięczna. Jak zidentyfikowałaś ciało?
– Miałam przy sobie przenośny identyfikator. Palce ofiary były poważnie uszkodzone, więc mogłam ściągnąć tylko fragmenty odcisków, ale na ich podstawie komputer orzekł, że to Joha
– Tak, zgadza się. Dobra robota, Peabody.
– Dziękuję, pani porucznik.
– Peabody, nie chciałabyś zostać asystentką oficera śledczego?
Maska niewzruszonego spokoju na chwilę zniknęła z twarzy dziewczyny i w jej oczach pojawił się błysk.
– Tak jest. Czy to pani obejmuje śledztwo w sprawie śmierci Joha
– To był mój człowiek – odparła krótko Eve.
– Załatwię, co trzeba. Peabody, za godzinę chcę cię widzieć u mnie w gabinecie.
– Tak jest. Dziękuję, pani porucznik.
– Dallas – mruknęła Eve. – Mów mi Dallas.
– Ale dziewczyna już przerwała połączenie.
Eve spojrzała na zegarek i skrzywiła się. Jak zawsze, był duży ruch. W końcu machnęła ręką i zamiast jechać prosto do komendy, skręciła i trzy przecznice dalej zatrzymała się pod kawiarnią dla zmotoryzowanych. Kawa smakowała tu nieco mniej ohydnie niż w stołówce komendy głównej. Pochłonąwszy tę ożywiającą ciecz oraz coś, co zapewne miało być słodką bułką, Eve zaparkowała wóz i przygotowała się na rozmowę z przełożonym.
Gdy jechała na górę ciasną klatką uchodzącą za windę, czuła, jak sztywnieją jej plecy. Próbowała sobie wmówić, że to nic wielkiego, że już powi
Weszła do recepcji, wypełnionego konsolami pomieszczenia o ciemnych ścianach, wyłożonego przetartymi dywanami. Zaanonsowała swoje przybycie przy stanowisku komendanta Whitneya, a biurowy komputer monoto
Zamiast podejść do okna czy poprzeglądać stare dyski gazetowe, Eve nie ruszyła się z miejsca. Za jej plecami stał telewizor, nastawiony na kanał nadający przez cały dzień wiadomości, ale dźwięk był wyłączony, a ona sama nie miała ochoty niczego posłuchać.
Po tym, co wydarzyło się przed kilkoma tygodniami, miała mediów po dziurki w nosie. Szczęście w nieszczęściu, pomyślała, że nikt nie zainteresuje się kimś stojącym tak nisko w hierarchii przestępczej jak Boomer. Śmierć drobnego handlarza nie mogła zwiększyć oglądalności.
– Komendant Whitney czeka na panią, porucznik Dallas.
Drzwi otworzyły się przed nią. Eve weszła i skręciła w lewo, do gabinetu Whitneya.
– Pani porucznik.
– Witam, komendancie. Dziękuję, że zgodził się pan ze mną porozmawiać.
– Proszę, usiądź, Dallas.
– Nie, dziękuję. Nie zajmę panu wiele czasu. Właśnie zidentyfikowałam topielca przywiezionego do kostnicy. To Carter Joha
Whitney, potężnie zbudowany mężczyzna o surowej twarzy i zmęczonych oczach, odchylił się na oparcie krzesła.
– Boomer? Swojego czasu przygotowywał bomby dla złodziei ulicznych. Urwało mu palec wskazujący prawej dłoni.
– Lewej, panie komendancie – poprawiła go Eve.
– A tak, lewej. – Whitney złożył ręce na biurku i spojrzał przenikliwym wzrokiem na Eve. Kiedyś ją zawiódł, popełnił błąd w sprawie, która dotyczyła jego osobiście. Był świadom, że Eve ciągle jeszcze nie potrafiła mu tego zapomnieć. Wciąż mógł liczyć na jej posłuszeństwo i szacunek, ale rodząca się między nimi przyjaźń prasnęła jak bańka mydlana.
– Domyślam się, że to zabójstwo.
– Nie dostałam jeszcze wyników sekcji, ale wygląda na to, że przed wrzuceniem do rzeki Boomer został pobity i uduszony. Chciałabym zająć się tą sprawą.
– Czy współpracowałaś z nim przy jakimś obecnie prowadzonym śledztwie?
– Nie, panie komendancie. Od czasu do czasu i przekazywał informacje wydziałowi nielegalnych substancji. Muszę się dowiedzieć, kto był z nim w kontakcie. Whitney skinął głową.
– Ile śledztw masz w tej chwili na głowie?
– Dam sobie radę.
– Czyli jesteś nadmiernie obciążona pracą. Podniósł dłoń, ale po chwili rozmyślił się i opuścił; ją z powrotem na biurko. – Dallas, ludzie pokroju Joha
Eve zacisnęła zęby.
– To był mój człowiek. Bez względu na to, czym się zajmował.
Jak zawsze lojalna. Whitney za to właśnie ją cenił.
– Przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny możesz uważać tę sprawę za priorytetową – powiedział. – W sumie daję ci trzy dni. Potem przekażę akta komuś niższemu rangą.
Na nic więcej Eve nie liczyła.
– Chciałabym, żeby w prowadzeniu śledztwa pomagała mi sierżant Peabody.
Whitney spojrzał na nią ponuro.
– Mam ci przydzielić asystentkę? Do takiej sprawy?
– Chcę Peabody – odparła Eve hardym tonem. – Doskonale radzi sobie w terenie i pragnie zostać detektywem. Myślę, że przyda jej się trochę doświadczenia.
– Dobrze, możesz ją sobie wziąć na trzy dni, ale jeśli pojawi się coś ważniejszego, odbiorę wam to śledztwo.
– Tak jest.
– Dallas – powiedział, kiedy odwróciła się i skierowała ku drzwiom. Na chwilę zapomniał, że jest jej przełożonym. – Eve… nie miałem jak dotąd okazji złożyć ci życzeń z okazji ślubu. Wszystkiego najlepszego.
W jej oczach błysnęło zaskoczenie. Po chwili jednak opanowała się i jej twarz przybrała kamie
– Dzięki.
– Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
– Ja też.
Nieco rozkojarzona, przeszła labiryntem korytarzy do swojego pokoiku. Musiała poprosić jeszcze kogoś o przysługę. By nikt jej nie podsłuchał, przed uruchomieniem telełącza zamknęła drzwi.
– Kapitan Ryan Feeney. Wydział Elektroniczny. Odetchnęła z ulgą, kiedy na ekranie pojawiła się znajoma, pomarszczona twarz.
– Wcześnie zaczynasz pracę, Feeney.
– Szlag by to, nawet nie miałem czasu zjeść śniadania – odparł posępnym tonem, żując słodką bułkę. – Awaria terminalu i od razu mnie wzywają, bo nikt i
– Ciężko jest być niezastąpionym. Mógłbyś coś dla mnie sprawdzić, oczywiście nieoficjalnie?
– Nareszcie coś interesującego. Wal.
– Ktoś załatwił Boomera.
– Przykro mi to słyszeć. – Ugryzł kolejny kęs bułki. – Był śmieciem, ale zwykle spadał na cztery łapy. Kiedy to się stało?
– Nie jestem pewna; jego ciało zostało dziś rano wyłowione z East River. Wiem, że Boomer kontaktował się z kimś z wydziału nielegalnych substancji. Możesz to sprawdzić?
– Ciężka sprawa. Tego typu informacje z reguły [są utajnione.
– Możesz to zrobić czy nie?
– Mogę, jasne, że tak – odburknął. -Ale nikomu ii słowa, że ci pomogłem. Gliniarze nie lubią, jak n się grzebie w aktach.
– Wiem. Dzięki, Feeney. Boomer przed śmiercią i dostał niezły wycisk. Musiał wiedzieć coś tak waż-ego, że ktoś doszedł do wniosku, iż na wszelki wypadek trzeba się go pozbyć. Nie sądzę, aby miało to coś wspólnego z którąkolwiek z prowadzonych przeze mnie spraw.