Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 61 из 75



– Wygląda na to, że zbliżamy się do wielkiego finału – powiedziała bezbarwnym tonem. – Są szybcy, trzeba im to przyznać.

Justin, oparty na łokciach, wszedł w Jerry, która uniosła biodra, wbijając stopy w materac. Ich twarze były mokre od potu, zaciśnięte powieki nadawały im wyraz bólu i rozkoszy. Kiedy Justin osunął się na kochankę, Eve otworzyła usta, pragnąc coś powiedzieć.

Ale ugryzła się w język, gdy zobaczyła, że Jerry obejmuje Justina, a on wtula się w jej szyję. Kochankowie spletli się w czułym uścisku.

– A niech mnie – szepnęła Eve. – Nie chodzi tylko o seks. To prawdziwe uczucie.

Niełatwo było patrzeć na dwoje ludzi okazujących sobie prawdziwą miłość. Justin i Jerry na chwilę odsunęli się od siebie, po czym usiedli na łóżku czule objęci. On przygładził jej potargane włosy; ona wtuliła twarz w jego dłoń. Zaczęli rozmawiać. Sądząc z wyrazu ich twarzy, temat rozmowy był niezwykle poważny. Po pewnym czasie Jerry zwiesiła głowę i rozpłakała się.

Justin pocałował jej włosy, czoło, po czym wstał i przeszedł przez sypialnię. Z minilodówki wyjął wysoką szklankę i napełnił ją ciemnoniebieskim płynę

Z ponurą miną wręczył szklankę Jerry. Chcił wyrwała mu ją z ręki i wypiła duszkiem.

– Jeśli to jest drink proteinowy, to ja jestem święta. Jerry Fitzgerald ćpa.

– Ale tylko ona – zauważyła Peabody. – On te gonie pije.

Justin wziął Jerry za rękę, po czym, objął kochankę ramieniem, wyprowadził ją z sypialni, poza zasięg okularów.

– Obserwuj dalej, Peabody – poleciła Eve, Zdjęła okulary i opuściła je na szyję. – Coś ją wyprowadziło z równowagi. Nie sądzę, żeby chodziło o naszą drobną scysję. Nerwy jej puszczają. Nie wszyscy są urodzonymi mordercami.

– Jeśli chcą odgrywać skłóconych kochanków by umocnić swoje alibi, przychodząc tu, Jerry podejmowała spore ryzyko.

Eve skinęła głową, patrząc na Roarke'a.

– Potrzebowała go. Wiele jest rodzajów uzależnień. – Usłyszawszy dźwięk komunikatora, włóżyła rękę do torebki. – Dallas.

– Czemu wy wszyscy tak mnie poganiacie?

– Dickie, masz dla mnie dobre wiadomości?

– To interesująca mikstura. Nie licząc kilku dodatków koniecznych do przejścia w stan ciekły, ładnego koloru i lekko owocowego smaku, to ta sama substancja. W tym płynie znajdują się wszystkie składniki uprzednio analizowanego proszku, z nektarem Kwiatu Nieśmiertelności włącznie. Działanie jego jest jednak nieco łagodniejsze i kiedy przyjmuje się go doustnie…

– Wystarczy. Prześlij pełny raport do mojego gabinetu, a kopie daj Whitneyowi, Casto i prokuratorowi.

– Mam go przewiązać czerwoną wstążką? – spytał złośliwie.

– Dickie, nie bądź dupkiem. Dostaniesz te bilety. Najlepsze miejsca, słowo honoru. – Przerwała połączenie i uśmiechnęła się szeroko. – Poproś o nakaz rewizji, Peabody. Idziemy po nich.

– Tak jest. Aha, a co z Casto?

– Powiedz mu, że wejdziemy od frontu. Niech i on ma udział w naszym sukcesie.

Papierkowa robota i wstępne przesłuchania trwały do piątej rano. Adwokaci Jerry Fitzgerald zażądali sześciogodzi

– Chyba mówiłam ci, żebyś się przespał – powiedziała, ujrzawszy Roarke'a, siedzącego wygodnie za jej biurkiem.

– Miałem trochę roboty.

Eve spojrzała na monitor swojego łącza i zmarszczyła brwi. Widniały na nim jakieś skomplikowane, szczegółowe plany.

– To własność policji. Za nieuprawnione korzystanie można dostać osiemnaście miesięcy ograniczenia wolności.

– Możesz poczekać z aresztowaniem mnie? Już prawie skończyłem. Plan wschodniego skrzydła, wszystkie poziomy.

– Ja nie żartuję, Roarke. Nie możesz załatwiać swoich osobistych spraw przez moje łącze.

– Hmmm… Poprawić centrum rekreacyjne C. Zbyt mało przestrzeni. Przesłać wszystkie wiadomości i poprawki do wydziału architektury w biurze FreeStar Jeden. Zapisać na dysk i rozłączyć,

– Wyjął dysk z urządzenia i schował do kieszeni,

– Coś mówiłaś?



– To urządzenie powi

W odpowiedzi Roarke tylko się uśmiechnął.

– Ależ, Eve.

– Dobrze, nie mów mi. I tak nie chcę tego wiedzieć. Nie mogłeś załatwić tego w domu?

– Oczywiście, że mogłem, ale wtedy nie miałbym przyjemności zabrać cię stąd i zmusić, żebyś zdrzemnęła się na kilka godzin. – Wstał. – Co właśnie zamierzam zrobić.

– Prześpię się w sali rekreacyjnej.

– Nieprawda, miałaś zamiar oglądać dowody i siedzieć przy komputerze dotąd, aż wypadłyby ci oczy.

Mogła temu zaprzeczyć. W większości sytuacji potrafiła bardzo przekonująco kłamać.

– Chcę tylko zrobić tu trochę porządku. Przechylił głowę na bok.

– Gdzie Peabody?

– Wysłałam ją do domu.

– A nieoceniony Casto?

Wyczuwając podstęp, Eve wzruszyła ramionami.

– Chyba pojechał z nią.

– A co z podejrzanymi?

– Mają przerwę w przesłuchaniu.

– No to i ty możesz odpocząć – powiedział, biorąc Eve za rękę. Próbowała mu się wyrwać, ale bezceremonialnie wyprowadził ją na korytarz. – Jestem pewien, że wszyscy są zachwyceni twoją nową kreacją, ale myślę, że będziesz wyglądała jeszcze lepiej, kiedy się zdrzemniesz, weźmiesz prysznic i zmienisz ubranie.

Spojrzała na czarną atłasową suknię Leonarda, którą wciąż miała na sobie. Zupełnie o niej zapomniała.

– Pewnie są tu w szafce jakieś dżinsy. – Kiedy Roarke bez większego wysiłku wepchnął ją do windy, Eve uświadomiła sobie, że ledwo trzyma się na nogach ze zmęczenia. – Dobrze, dobrze. Pójdę do domu i wezmę prysznic, może zjem śniadanie.

I położysz się spać, pomyślał Roarke.

– Jak ci poszło?

– Hmmm? – Otworzyła szeroko oczy, walcząc z se

Roarke wyprowadził ją z komendy na parking. Zauważył, że Eve stąpa bardzo ostrożnie, niczym ktoś mocno wstawiony, kto pragnie udawać trzeźwego.

– Nie będą mieli z wami najmniejszych szans – powiedział, kiedy podeszli do wozu. – Roarke. Komputer, otworzyć zamki.

Ostrożnie usadowił, wręcz ułożył Eve w fotelu pasażera.

– Będziemy się zmieniać. Casto nieźle sobie radzi z prowadzeniem przesłuchań. – Głowa opadła jej na oparcie. – Trzeba mu to przyznać. Peabody dobrze się zapowiada. Jest nieustępliwa. Umieścimy podejrzanych w trzech różnych pokojach, będziemy ich przesłuchiwać na zmianę. Założę się, że Young pęknie pierwszy.

Roarke wyjechał z parkingu i ruszył w stronę domu.

– Dlaczego?

– Ten drań ją kocha. Miłość zagłusza rozsądek. Zaczynasz popełniać błędy, bo martwisz się o ukochaną osobę i chcesz ją chronić. Idiotyzm.

Uśmiechnął się lekko i odgarnął jej włosy z twarzy.

– Skąd ja to znam – szepnął, kiedy Eve zapadła w głęboki sen.