Страница 18 из 75
6
– Jak chcesz to rozegrać? – Feeney wydął wargi i wlepił wzrok w małą kamerę pod sufitem windy. – Tak jak zwykle? Dobry glina/zły glina?
– Aż dziw bierze, że ta metoda ciągle jest skuteczna.
– Cywile są łatwymi celami.
– Zaczniemy tradycyjnie: przepraszamy za najście, jesteśmy wdzięczni za gotowość współpracy, i tak dalej, i tak dalej. Jeśli zacznie coś kręcić, możemy zmienić śpiewkę.
– Gdyby do tego doszło, ja chcę być złym gliną.
– Nie nadajesz się do tego, Feeney. Spójrzmy prawdzie w oczy.
Obrzucił ją ponurym spojrzeniem.
– Jestem od ciebie wyższy rangą, Dallas.
– A ja prowadzę to śledztwo i lepiej od ciebie odgrywam rolę złej. Pogódź się z tym.
– Dlaczego to ja zawsze muszę być dobrym gliną? – burknął rozżalony, kiedy wyszli z windy na skąpany w jasnym świetle korytarz, bijący w oczy – a jakże – pozłacanym marmurem.
W drzwiach apartamentu naprzeciwko windy jak na zawołanie stanął Justin Young. Eve nie omieszkała zauważyć, że ubrał się stosownie do roli dobrze sytuowanego, ale skorego do współpracy z policją świadka; miał na sobie kosztowne, żółto-brązowe płócie
– Witam, porucznik Dallas, kapitanie Feeney.
– Na jego pięknej twarzy o posągowych rysach malowała się powaga, a bystro patrzące zabójczo czarne oczy kontrastowały z falującą grzywką w kolorze pozłoty zdobiącej korytarz. Young wyciągnął rękę;
na palcu połyskiwał duży pierścień z onyksem. – Proszę wejść.
– Dziękuję, że zgodził się pan tak szybko z nami spotkać, panie Young. – Może rzeczywiście miała nieco skrzywiony punkt widzenia, ale jeden rzut oka na wnętrze wystarczył, by Eve uznała je za kwintesencję złego gustu.
– To takie straszne, takie okropne. – Young wskazał gościom dużą sofę w kształcie litery L, przykrytą poduszkami w jaskrawych barwach. Po drugiej stronie pokoju ekran medytacyjny zaprogramowany był na widok tropikalnej plaży o zachodzie słońca. – Nie mogę uwierzyć, że ona nie żyje, a tym bardziej, że zginęła tak straszną śmiercią!
– Przepraszamy za najście – zaczął Feeney, wchodząc w rolę dobrego gliny, a zarazem starając się nie gapić na ozdóbki i witraże. – Z pewnością bardzo pan przeżył to, co się stało.
– To prawda. Pandora była moją dobrą znajomą. Napiją się państwo czegoś? – Z gracją spoczął na miękkim fotelu, który wyglądał tak, jakby mógł połknąć małe dziecko.
– Nie, dziękuję. – Eve wierciła się niezgrabnie, usiłując odsunąć górę poduch.
– A ja coś sobie zamówię, jeśli nie mają państwo nic przeciwko temu. Odkąd dotarły do mnie te straszne wieści, niczego nie miałem w ustach. Trzymam się na nogach chyba tylko dzięki nerwom. – Pochylił się do przodu i wcisnął mały guzik na stole. -Poproszę kawę. – Usiadł wygodnie i uśmiechnął się lekko. – Na pewno chcecie mnie zapytać, co robiłem w czasie, kiedy popełniono morderstwo. Wiem, jak wygląda przesłuchanie; grałem w wielu kryminałach. Bywałem policjantem, podejrzanym, a nawet, w początkach kariery, ofiarą. Przy moim ekranowym wizerunku zawsze musiałem być niewi
Podniósł głowę. Oczom Eve ukazał się komiczny, a zarazem przerażający widok. Oto do pokoju wmaszerował ubrany w fartuszek służącej domowy android ze szklaną tacą, na której stała filiżanka na talerzyku. Justin, jakby nigdy nic, wziął kawę i podniósł ją obiema rękami do ust.
– Media nie podały, o której godzinie Pandora została zamordowana, ale wydaje mi się, że mogę dokładnie odtworzyć wszystko, co robiłem wczoraj wieczorem. Mniej więcej do północy byłem u niej na małej imprezie. Wyszedłem stamtąd z Jerry, to znaczy Jerry Fitzgerald, i razem wpadliśmy na drinka do pobliskiego prywatnego klubu E
– No, to obskoczył pan cały wieczór – zauważyła Eve. Wyrecytował wszystko, pomyślała, jak dobrze przygotowaną kwestię w sztuce. – Będziemy musieli porozmawiać z panią Fitzgerald, by zweryfikować pańskie zeznania.
– Ależ oczywiście. Czy chcecie państwo, żebym ją poprosił już w tej chwili? Jest w pokoju wypoczynkowym. Śmierć Pandory była dla niej sporym wstrząsem.
– No to niech sobie jeszcze trochę odpocznie – uznała. – Mówił pan, że przyjaźnił się z Pandorą. Czy byliście kochankami?
– Od czasu do czasu, nie było to nic poważnego.
Obracaliśmy się w tych samych kręgach i tyle. Poza tym, jeśli wolno mi w takiej chwili pozwolić sobie na brutalną szczerość, Pandora preferowała mężczyzn, których mogła łatwo owinąć wokół palca, zastraszyć. – Błysnął uśmiechem na znak, że on do takich nie należy. -Wolała facetów, którzy dążyli do sukcesu, od tych, co go osiągnęli. Nie życzyła sobie dzielić sławy z kimkolwiek. Feeney wpadł mu w słowo.
– Z kim spotykała się przed śmiercią?
– Zdaje się, że miała kilku kochanków. Jednego z nich poznała na Starlight Station; nazywała go „przedsiębiorcą", ale jakoś tak ironicznie. Poza tym był ten świetnie zapowiadający się projektant mody, zdaniem Jeny, prawdziwy geniusz. Jak on się nazywał? Michelangelo, Puccini, Leonardo, coś w tym stylu. No i jeszcze Paul Redford, producent filmowy, który był z nami tamtej nocy.
Napił się kawy, po czym zamrugał oczami.
– Leonardo. Tak, właśnie Leonardo. Chyba się o coś posprzeczali. Kiedy byliśmy u Pandory, zjawiła się tam jakaś kobieta. Pobiły się o niego. Całe to zajście byłoby nawet zabawne, gdyby nie wzbudziło w nas takiego zażenowania.
Rozłożył swoje wypielęgnowane palce i przywołał na twarz wyraz lekkiego rozbawienia, zadający kłam jego ostatnim słowom. Dobra robota, pomyślała Eve. Dobrze przygotowana rola, doskonałe wyczucie, idealnie dobrane kwestie.
– Dopiero Paulowi i mnie udało się je rozdzielić.
– Czyli ta kobieta przyszła do domu Pandory i rzuciła się na nią? – spytała Eve, starając się mówić chłodnym, beznamiętnym tonem.
– Och, ależ skąd. Biedaczka była zrozpaczona, zdesperowana. Pandora rzuciła pod jej adresem parę wyzwisk, a potem ją uderzyła. – Justin zademonstrował cios pięścią. – Naprawdę jej przyłożyła. Tamta kobieta była drobna, ale się nie dała. Szybko się pozbierała i skoczyła na Pandorę. Potem zaczęły się mocować, szarpać za włosy, drapać. Kiedy ta nieznajoma wychodziła, zauważyłem, że trochę krwawi. Pandora miała zabójcze paznokcie.
– Czy podrapała rywalkę po twarzy?
– Nie, ale jestem pewien, że nabiła jej dużego sińca. O ile sobie przypominam, tamta dziewczyna miała podrapaną szyję. Cztery długie, paskudne skaleczenia. Niestety, nie wiem, jak się nazywała. Pandora nazwała ją po prostu suką i obrzuciła i
To podobne do Mavis, pomyślała Eve.
– A jak zachowywała się Pandora po wyjściu tej kobiety?
– Była wściekła i rozgorączkowana. Dlatego wyszliśmy od niej tak wcześnie.
– A Paul Redford?
– On został; nie wiem, na jak długo. – Justin odstawił filiżankę z pełnym żalu westchnieniem. – Trochę nie fair jest mówić źle o Pandorze, kiedy nie ma jej tu z nami, aby mogła się obronić, ale miała naprawdę trudny charakter, często wręcz nie dawało się z nią wytrzymać. Marny los czekał tego, kto jej podpadł.