Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 69 из 84

– Fascynująca historia, lecz to tylko przypuszczenia – odezwał się Prewłow. – Brak niezbitych dowodów.

Pitt uśmiechnął się enigmatycznie i mówił dalej.

– Dowód zdobyłem drogą eliminacji. Miałem powody sądzić, że mordercą jest jeden z trzech ludzi, którzy wchodzili w skład załogi batyskafu i wtedy przypuszczalnie spali w czasie wolnej wachty. Wówczas zacząłem zmieniać załogę „Safony II" co kilka dni w taki sposób, że dwóch z nich przebywało na powierzchni, a trzeci pracował pod wodą przy wraku. Kiedy obsługa sonaru ponownie wykryła nadawane sygnały, to miałem już mordercę Munka.

– Kto to, Pitt? – groźnym głosem spytał Spencer. – Jest tu nas dziesięciu. Czy to któryś z nas?

Pitt przez chwilę patrzył w oczy Prewłowowi, a potem nagle odwrócił się i ruchem głowy wskazał jednego ze znużonych mężczyzn, zbitych w gromadkę pod lampami.

– Szkoda, że zamiast fanfar mogę ci zaoferować jedynie bicie fal o burtę statku, ale wyjdź i ukłoń się, Drummer, bo być może to twój ostatni występ przed usmażeniem się na krześle elektrycznym.

– Ben Drummer! – wysapał zdziwiony Gu

– Miejscowy koloryt – odparł Pitt. – Nie chciał się przedwcześnie zdradzić, przynajmniej do czasu, gdy wszyscy będziemy musieli przespacerować się po desce. Prewłow potrzebował informatora, który by go zawiadomił, gdyby zamarzyło się nam odzyskać statek.

– Oszukał mnie – stwierdził Giordino. – Pracował za dwóch, żeby utrzymać „Titanica" na powierzchni.

– Czyżby? – spytał Pitt. – No pewnie, wyglądał na bardzo zajętego. Nawet udało mu się trochę spocić i pobrudzić, czy zauważyłeś jednak, żeby od wejścia na pokład zrobił coś konkretnego?

Gu

– Ale on… zdawało mi się, że pracował dniem i nocą, badając statek.

– Badając statek, akurat. Biegał z palnikiem acetylenowym i dziurawił dno.

– Opowiadasz – rzekł Spencer. – Niby dlaczego miałby dziurawić statek, skoro jego rosyjscy kumple chcieli dostać wrak w swoje łapy?

– Bo rozpaczliwie próbował opóźnić holowanie – odparł Pitt. – Ważną rolę odgrywała synchronizacja. Jakiekolwiek szansę powodzenia dawało Rosjanom jedynie wejście na pokład „Titanica" w oku cyklonu. Sprytnie to sobie wymyślili. Nam to nigdy nie przyszło do głowy. Gdyby holowanie wraku odbywało się bez żadnych komplikacji, to minęlibyśmy oko cyklonu o trzydzieści mil. Dzięki Drummerowi niestabilność kadłuba w przechyle ogromnie utrudniała holowanie. Przed odcięciem holu statek tak się rzucał po całym oceanie, że zmusił holowniki do poruszania się z najmniejszą prędkością, zapewniającą sterowność. Na własne oczy widzicie Prewłowa i jego bandę nożowników. Sama ich obecność tutaj świadczy o powodzeniu wysiłków Drummera.

Wszyscy zdali sobie teraz sprawę, że to prawda. Żaden z ratowników w istocie nigdy nie widział, by Drummer harował przy pompie czy dźwigał jakieś ciężary. Uświadomili sobie, że zawsze był gdzieś sam, a pokazywał się tylko po to, żeby ponarzekać na przeszkody, które uniemożliwiały mu badanie statku. Patrzyli na Drummera jak na przybysza z obcego świata oczekując, a nawet wręcz spodziewając się, że z oburzeniem wszystkiemu zaprzeczy.

On jednak niczego się nie wypierał, nie przysięgał, że jest niewi

– Pozwól, że ci coś powiem, Pitt – odezwał się normalną angielszczyzną. – Ze swoją przenikliwością byłbyś znakomitym szpiegiem, ale jednak nie potrafiłeś wykryć niczego, co by istotnie zmieniło sytuację.

– To zabawne, jak szybko nasz były kolega stracił swój rozkoszny prowincjonalny akcent – rzekł Pitt.

– Nie uważasz, że dobrze go opanowałem?

– Nie tylko to opanowałeś w czasie swojej kariery, Drummer. Nauczyłeś się też, jak wyciągać z ludzi tajemnice i mordować przyjaciół.

– Tego wymaga mój zawód – odparł Drummer, a potem odszedł od ratowników i stanął obok Prewłowa.





– Powiedz mi, ty jesteś „Srebrny" czy „Złoty"? – spytał Pitt.

– To już bez znaczenia – powiedział Drummer, wzruszając ramionami. – Jestem „Złoty".

– Wobec tego twój brat to „Srebrny".

Rysy zadowolonego z siebie Drummera stwardniały.

– Wiesz o tym? – spytał powoli.

– Kiedy już cię namierzyłem, to oddałem FBI te skromne dowody, jakie udało mi się zebrać. Muszę je także przekazać Prewłowowi i jego towarzyszom z wywiadu radzieckiej marynarki woje

– Mój Boże! – mruknął Spencer. – Bliźniaki!

– Tak, ale niepodobni do siebie. Nawet nie wyglądają jak bracia.

– Dotarcie od jednego bliźniaka do drugiego było już prostą sprawą – stwierdził Spencer.

– Niezupełnie – odparł Pitt. – Drummer i jego braciszek to para cwaniaków. Nie można im tego odmówić. To był właśnie mój główny błąd, bo uznałem, że jako bliźniacy powi

– To ten wypadek z „Sondą Głębinową" – rzekł Gu

– Miał, i to wiele. Widzisz, na pokładzie „Sondy Głębinowej" znajdował się wtedy jego brat.

– Jak się domyśliłeś, że to mój brat? – spytał Drummer.

– Między bliźniakami jest pewna więź. Myślą i czują tak samo. Możecie się maskować, udając dwie całkowicie nie związane ze sobą osoby, Drummer, ale właśnie ta więź sprawia, że jeden z was nie może pozostać obojętny, kiedy drugiemu grozi śmierć. Odczuwałeś męki swojego brata, jak gdybyś był razem z nim w tej pułapce.

– Jasne – rzekł Gu

– I znów zaczął się proces eliminacji. W grę mógł wchodzić Chavez, Kiel lub Merker. Chavez ma oczywiście pochodzenie meksykańskie, a tego nie można sfałszować. Kiel jest o osiem lat młodszy, i tego również nie da się sfałszować. Pozostał więc Merker.

– Cholera! – mruknął Spencer. – Jak to się stało, że tak długo dawaliśmy się wrabiać?

– Nie ma się czemu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że mieliśmy przeciwko sobie najlepszy zespół, jaki Rosjanie mogli skompletować. – W kącikach ust Pitta pojawił się uśmiech. – Nawiasem mówiąc, Spencer, przed chwilą powiedziałeś, że jest nas tutaj dziesięciu. Pomyliłeś się, jest nas jedenastu. Zapomniałeś o Kubie Rozpruwaczu. – Pitt odwrócił się do strażnika, który ciągle stał przed Daną z nożem w ręku, jakby wrośnięty w ziemię. – Dlaczego nie zrzucisz z siebie tego idiotycznego przebrania, Merker, i nie przyłączysz się do towarzystwa?

Strażnik powoli zdjął czapkę i odwinął szalik, który zasłaniał mu dolną połowę twarzy.

– To ten bydlak zarżnął Woodsona – syknął Giordino.

– Przykro mi – spokojnie odparł Merker. – Woodson popełnił pierwszy błąd, kiedy mnie rozpoznał. Żyłby, gdyby na tym poprzestał, ale zrobił drugi błąd, tym razem fatalny, kiedy mnie zaatakował.