Страница 68 из 71
Podobnie jak Wałęsa, Michnik wskoczył w za wielkie dla siebie buty. I podobnie jak on, gdy rzeczywistość zaprzeczyła miłości własnej, poszedł w urojenia. Wałęsa do dziś, sądząc po jego wypowiedziach, nie przyjął do wiadomości, że przegrał jakieś wybory – przegrał, mówi, tylko liczenie głosów. Michnik nadal chyba sądzi, że rozdaje w polskiej polityce karty. Ale w istocie Familia przegrała i została ostatecznie zmarginalizowana już w momencie, gdy władzę nad postkomuną chwycił Miller i jego partyjniacy, którym na świadectwach moralności od Michnika zależało mniej więcej w tym samym stopniu, jak mnie na nagrodach od „ministry” Jarugi-Nowackiej. Familia stopniowo zeszła na margines i już z niego nie wyjdzie. Konfederacja zresztą też. Gęby za lud krzyczące szybko lud znużyły i lud zwrócił się ku stanowiącym obraz i podobieństwo jego, pozbawionych intelektualnych czy ideologicznych obciążeń chamusiom, czy to ze związku, czy z pezetpeeru, czy z pegeeru, ale nieodmie
Adam Michnik uwielbia być porównywany do Jerzego Giedroycia i uwielbia się do niego sam porównywać. „Mój wielki poprzednik”, mawia, a kontekst nie pozostawia wątpliwości, o kogo chodzi. Stać mnie przecież, żeby na zakończenie tego wątku zrobić mu tę drobną uprzejmość i też go z Redaktorem porównać. Otóż w „Autobiografii na cztery ręce” powiada Giedroyc, że wszystkiego, czego w życiu dokonał, dokonał kosztem życia osobistego, którego nie miał. O Michniku powiedzieć można, że wszystko, co zmarnował i roztrwonił, a zmarnował i roztrwonił, poza szansami Polski, także cały dorobek swojego niełatwego życia, to zmarnował i roztrwonił w imię życia towarzyskiego – w imię toastów i pochlebstw, które ukochał bardziej niż cokolwiek i
Rozdział VIII
O wielu sprawach tu nie napisałem. Nie napisałem, na przykład, zbyt wiele o Konfederacji. Skoro poświęcam tyle uwagi Familii, to symetria nakazywałaby skupić porównywalną uwagę na księdzu Rydzyku, Giertychach, „Głosie” czy „Naszej Polsce”. Ale co mi po symetrii? Symetria, jak słusznie zauważył pewien malarz, jest estetyką głupców. A w sferze idei symetria jest, obok idiotycznej zasady „prawda zawsze leży pośrodku”, głównym intelektualnym wyposażeniem półinteligenta. Jak wczoraj komunizm, to dziś katolicyzm. Jak socjalizm był utopią to liberalizm też musi być utopią. Jak wczoraj Moskwa, to dziś Bruksela, Waszyngton, Watykan, Tel Awiw, w każdym razie musi być symetrycznie, bo tak idiota rozumuje.
Konfederacji dostaje się wystarczająco od i
No, z osobistych urazów godnym podjęcia jest jeden, wynikający z mojej rodzi
Dmowski jako pierwszy dostrzegł naród polski, zdefiniował jego interesy, zdefiniował zasady polityki, wyznaczając drogę realizowania tych interesów – i to właśnie powi
Z dwóch ojców założycieli naszej niepodległości w roku 1918 Dmowski był znakomitym teoretykiem, który ze swej teorii wyciągnął, niestety, fatalne wnioski w praktyce – Piłsudski zaś wybitnym praktykiem, na skutkach działań którego fatalnie zaciążyło zaniedbanie teoretycznej refleksji. Z nich dwóch Dmowski nie doczekał się dotąd sprawiedliwości.
Po części sprawiło to, że do jego tradycji przyczepiła się taka ekipa, że, jak pozwoliłem sobie kiedyś ku jej oburzeniu napisać, i jak tu powtórzę raz jeszcze, gdyby sam Dmowski mógł dzisiejszych neodmowszczan zobaczyć, pewnie by na ich widok zwymiotował. Dzisiejsza neodmowszczyzna, silny nurt Konfederacji, z politycznej myśli Dmowskiego nie rozumie nic a nic. Bliższa jest głupocie patriotyzmu mistycznego, w typie powstańczym, z którym Dmowski w całej swej działalności zajadle wojował, widząc w nim szkodliwe szaleństwo niszczenia narodowej substancji. Neodmowszczyzna zamiast sposobu rozumowania patrona podchwyciła właśnie jego starcze obsesje – wyżywa się w wojowaniu z masonami, Żydami i kapitalizmem. Tylko że Dmowski opowiadał się za kontrolą rządu nad gospodarką, bo wierzył – i w świetle tego, co wiedziano we wczesnych latach trzydziestych, miał prawo wierzyć – że państwowa gospodarka lepiej sprzyja industrializacji, bardziej efektywnemu wykorzystaniu zasobów i budowaniu gospodarczej siły państwa, będącego z kolei podstawą siły narodu. Natomiast jego, pożal się Boże, uczniowie domagają się większej roli rządu w gospodarce po to, aby skromne narodowe zasoby tym bardziej trwonić na dotowanie niepotrzebnych narodowi reliktów sowieckiego kompleksu zbrojeniowego, na podtrzymywanie wegetacji skansenu rozdrobnionego rolnictwa i sponsorowanie byczących się degeneratów, których, prawdę mówiąc, w interesie narodu byłoby raczej eutanazować (i zresztą robi się to, w cywilizowany sposób, pozwalając na masową produkcję i sprzedaż siarkowanego zajzajeru na bazie soków owocowych i podejrzanej jakości spirytusu, żartobliwie nazywanego w Polsce winem). Jako wnuk zagorzałego endeka, na tych pseudoendeków nie umiem patrzeć bez irytacji, ani tym bardziej puszczać mimo wygadywanych i wypisywanych przez nich bredni. Nadają się w sam raz do wojowania z pederastami i nieudacznymi artystami, i zresztą w tym się czują najlepiej.