Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 53 из 69

– Nie wiem. Chyba jest.

– A oni cię widzieli?

– Nie wiem. Chyba nie.

Kazio poniechał pytań i zamyślił się głęboko. Usiadł również i otworzył następną butelkę piwa. Elunia, korzystając z jego milczenia, powoli wracała do równowagi.

– Nie podoba mi się to cholernie – oznajmił nagle z gniewnym niezadowoleniem. – Za dużo w tym ciebie. Na moje oko, co najmniej dwóch gości możesz rozpoznać osobiście i nikt i

Zasadniczą cechę Eluni, to przeraźliwe nieruchomienie, Kazio zdążył już odkryć, chociaż swojej wiedzy nie eksponował. Wciąż jednak tkwiło w nim wspomnienie owego buhaja, przed którym ona jedna nie uciekła i przekonania o jej odwadze nie umiał się wyrzec.

Elunia zdołała mu przerwać.

– Czekaj, Kaziu, zaraz, chyba się za bardzo rozpędziłeś. To wcale nie musiał być ich samochód, a ja ich widziałam dwa razy. No, nie twarze, ale resztę. No i profil. I ten prostokątny blondyn nie pasował, za niski, i

– Elunia, skarbie, nie chcę być niegrzeczny, ale ty głupia jesteś kompletnie, a ja kocham nawet twoją głupotę. Myśl logicznie, to i

– I sądzisz, że ten prostokątny mógł być sporadyczny…?

– A pewnie. Ważniejszy był pasażer, bo możliwe, że albo kontroler, albo nawet boss… Eluni zrobiło się jakby niedobrze.

– Proszę nie wymagać ode mnie za wiele – powiedziała z wysiłkiem. – Jutro zadzwonię do babci i spytam o te gorzkie żale i roraty. Uważam, że to pewniejsze, bo nad takimi odruchami człowiek nie panuje, nawet nie wie, że się zdradza. Kaziu, ja też nie chcę być niegrzeczna, ale najwyższy czas dla mnie usiąść do roboty. I w ogóle czuję się ogłuszona, zostaw mnie teraz, ty chyba też masz jakieś sprawy, porozmawiamy kiedy indziej. W ogóle nie dziś. Jutro, bardzo cię proszę…

Do kasyna Elunia podążyła na skrzydłach. Wszystko trzęsło się w niej ze zdenerwowania. Jeśli Stefana dzisiaj nie będzie… Jeśli będzie, ale znów taki oschły, obcy, uprzejmy z daleka… Nie, teraz już nie popuści, zachowa się inaczej, stanowczo, natrętnie nawet, jak Justyna, uwodzicielsko w razie potrzeby, jakoś tam, może samo jej wyjdzie. Coś zrobi, bo inaczej w ogóle nie wie, co robić, a łgarstw gromadzi się jej coraz więcej i w końcu sama pójdzie siedzieć za niewi

Już nie tylko Kazio przeistaczał jej się w jeden potężny wyrzut sumienia, ale także Bieżan. Bieżana polubiła, czuła się wobec niego zobowiązana do uczciwości. Dochodziła do tego babcia, nie mogła wplątać babci w ten cały interes z zaskoczenia, należało ją przedtem przynajmniej uprzedzić…

Pierwsze miejsce jednakże zajmował Stefan.

W gruncie rzeczy uczucia Eluni do niego były dość skomplikowane. Jego wygląd zewnętrzny i zachowanie budziły w niej zachwyt bez zastrzeżeń. Pożądanie. Pragnienie kontaktu fizycznego, pragnienie posiadania go na co dzień, w zasięgu rąk, ssało ją do niego. Myśl, że on też jej pragnie, że to ssanie jest wzajemne, pozbawiała ją niemal przytomności. Zarazem jednak jego wymagania natury seksualnej wywoływały w niej protest. Nie wszystkie chwile owych upojnych nocy dostarczały jej wrażeń pozytywnych, niektóre przetrzymywała z zaciśniętymi zębami, stawiając nawet lekki opór. Pojęcia, rzecz jasna, nie miała, że to właśnie go do niej zniechęca.

Gdyby jednak miała pojęcie, też nie zdobyłaby się na entuzjazm. Niewątpliwie usiłowałaby się dostosować, przemóc, przełamać i w efekcie nabawiłaby się nerwicy, nic w zamian nie zyskując. Ani uznania faceta, ani satysfakcji własnej. Traf i przyroda sprawiły, że Elunia wyrosła na jednostkę przeraźliwie normalną, o upodobaniach i potrzebach prostych i naturalnych i nawet przy najpotężniejszym ogromie uczuć żadne wymyślne ekscesy nie przynosiły jej dodatkowej przyjemności. Przeciwnie, dużą jej część odbierały. Wiedza na ten temat tkwiła w jej podświadomości, stara

Zakochana za to była wyraźnie i rzetelnie, do tego stopnia, że nie dostrzegła nawet braku jakiegokolwiek porozumienia duchowego. Intelekt również nie brał w imprezie zbyt wielkiego udziału i na dobrą sprawę nie zdarzyło jej się jeszcze porządnie z nim porozmawiać.





Teraz dopiero zamierzała coś powiedzieć i coś usłyszeć, sama nie bardzo wiedząc co. Kazio swoje dziwactwa wyjaśnił, Stefan chyba też powinien…? W każdym razie niech przyjdzie…!!!

Przyszedł nawet niezbyt późno, około siódmej. Elunia zdążyła przegrać niewiele, bardziej interesując się wejściem do sali niż ekranem automatu. Odwróciła głowę akurat w momencie, kiedy wchodził, wzrok ich się spotkał i Barnicz nie mógł udawać, że jej nie widzi. Ukłonił się z daleka, zawahał, Elunia uparcie na niego patrzyła, podszedł zatem.

– Marny wynik – rzekł z naganą, spoglądając na jej ekran. – Źle się starasz, nie, przepraszam, to ja się źle starałem. Spróbuję się poprawić.

– Byłoby to bardzo wskazane – podchwyciła Elunia natychmiast. – I nie tylko w odniesieniu do tej okropnej maszyny…

Nagle uświadomiła sobie, że zamierza zarzucić mu łgarstwo i zażądać poprawy w postępowaniu, i urwała, bo aż ją lekko zadławiło. Barnicz zaś pomyślał, iż chodzi jej o kontakty osobiste, które właśnie starał się ochłodzić, zaraz usłyszy jakieś wyrzuty i postanowił je uprzedzić.

– Nie zawsze można robić to, co by się chciało – zauważył dość sucho. – Poza tym, nie znoszę zaborczych kobiet.

Zaborcze kobiety do Eluni nie dotarły, nie wzięła ich do siebie, bo zupełnie co i

– Ciągle mi się wydaje, że jednak ciebie widziałam pod tym bankiem – powiedziała z determinacją. – Nikomu o tym nie mówiłam, bo nie chciałam się wygłupić. Ale okazuje się, że jednak nie mam żadnych przywidzeń i znajome osoby rozpoznaję.

Barniczowi zadźwięczał dzwonek alarmowy.

– Komu miałabyś o tym mówić? Czy to takie interesujące?

– Dla mnie owszem.

– Dla mnie chyba mniej.

– Ale ja ciągle jestem pytana o rozmaite widoki…

– Przez kogo?

– Przez policję. Mam ostatnio szczęście do głupich wydarzeń. Wolałabym ich nie wprowadzać w błąd, bo i tak już chyba coś namieszałam. Więc o tobie nie mówiłam, ale ciągle mi się wydaje, że to byłeś ty.

– A co to właściwie za różnica, ja czy nie ja?

– Dla mnie duża, nie wiem jak dla nich. Tam popełniono kawałek przestępstwa, a ja już się zaczęłam obawiać, że miewam halucynacje. Jeśli to nie ty, rzeczywiście miewam. Wolałabym nie,

– Obawiam się, że nie mogę ci zrobić tej przyjemności, nie było mnie tani, znajdowałem się zupełnie gdzie indziej. Poza Warszawą. Co to za historia z przestępstwem? Brzmi interesująco.

Żeby mieć go przy sobie, tuż blisko, wpatrzonego w nią i czule uśmiechniętego, Elunia gotowa była rozmawiać na każdy temat. Wszystkich tajemnic nie wyjawiła tylko dzięki temu, że połowa zdarzeń wyleciała jej z głowy, wypchnięta myślami o nim. Znów panuje między nimi ten nastrój intymny, znów mu się oczy do niej świecą, znów go do niej ciągnie, to widać, to się czuje. Odjadą razem…? Dokąd, o Boże, u niego ta ciotka, do niej Kazio wrócił…