Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 9 из 46

Po co tyle gada? Dzwoniła Ula, że elektryk był. Dzwoniła Tosia i powiedziała, żebym zadzwoniła do dziadka i żeby dziadek nie zmuszał jej do jedzenia zup. Sowa siedzi osowiała w klopie. Koty siedzą pod drzwiami.

Za chwilę będzie zima. Już lecą liście z drzew. Dom jest prawie gotowy, tylko ściany mokre. Namówili mnie na kominek, będzie ogrzewać cały dom, i to tanio. I

Martwię się sową. Martwię się Borysem. Zadzwoniła mama i powiedziała, że Borys zżarł jej kawałek fotela. Dzwonię do ojca i mówię, żeby nie zmuszał Tosi do jedzenia zup. Ojciec mówi, żebym zadzwoniła później, bo Tosi jeszcze nie ma, ona się nie uczy, a on już zdrowia nie ma. Dzwonię wieczorem do Tosi, która mówi, że nienawidzi zup i że pani od matematyki jest głupia. Dzwonię do Borysa i mówię mu, żeby nie żarł mebli. Tfu, dzwonię do mamy i mówię, że coś wymyślę. Przecież muszę to przetrzymać. Już niedługo. Wszyscy musimy wytrzymać. Obawiam się, że nie wytrzymam.

Dzwoni Agnieszka i mówi, żebym przed świętami przeniosła się z Tosią do niej. Pyta Grześka, co on na to, Grzesiek proponuje, żebyśmy się obie bujały.

Zważywszy na to, że dziadek może nie wytrzymać z Tosią, Tosia z dziadkiem, a mama z Borysem, postanawiamy, że ja i Tosia przenosimy się do Agnieszki, Borys przenosi się do Mańki, komputer przenosi się razem ze mną, sowa zostaje, dopóki nie wyzdrowieje, w kibelku.

Żegnam się z Mańką. Kobiety powi

U Agnieszki i Grzesia jest bardzo przyjemnie. Oni mają duży dom, dwoje dzieci, w tym nieletnią moją siostrzenicę. Drugie dziecko jest bez przerwy na podwórku i gra w piłkę. Widzę je przez dziesięć sekund w kuchni, a i tak jest zasłonięte drzwiczkami lodówki. Poznaję po dresie, że to chłopak. Ale może to być syn sąsiadów, który wygląda identycznie i też buszuje w ich lodówce. Twarzy nie rozpoznaję.

Agnieszka i Grzesiek mają również psa. Pies nazywa się Kłopot i stosownie do tego imienia się zachowuje. Leży w przejściu i warczy. Mają też kota. Kot nazywa się Kleofas i jest najdroższym kotem w układzie słonecznym.

Kot raz na parę dni przychodzi do domu. To znaczy przyczołguje się. Czasem nie ma ucha, i

W Kleofasa Agnieszka i Grzesiek pakują średnio paręset złotych miesięcznie. Jego ucho kosztowało razem z leczeniem gronkowca i badaniami tego gronkowca tysiąc dwieście złotych. No to można sobie wyobrazić, ile kosztuje cały kot. Kleofas chwilowo nie jest wypuszczany, bo właśnie ma świeże szwy (sześćset złotych razem z rentgenem). Moim zdaniem taniej by im wyszło wziąć weterynarza na pensję. Lub kupić aparat rentgenowski.

Chwilowo mieszka u nich także teściowa i zajmuje jedyny nieprzechodni pokój. Pokoi jest sześć. Architekta, który zaprojektował dom, powi

Ponieważ muszę mieć spokój do pracy, Agnieszka proponuje, żebym spała w sali pingpongowej, w piwnicy, na materacach. Bo w pokoju nieletniej siostrzenicy będzie dzisiaj spał ich synek z kumplem, w pokoju synka – Tosia, a w ich sypialni oni z nieletnią siostrzenicą, której obiecali, że będzie u nich spała. W salonie nikt nie może spać, bo jest przechodni – do kuchni, szafy, przedpokoju i łazienki na dole.

Już o pierwszej w nocy skończyliśmy się tasować, ich synek – nieletni siostrzeniec – jednak powiedział, że chce spać z rodzicami, jego kolega powiedział, że on w takim razie będzie w pokoju nieletniego, więc nieletnia siostrzenica musi spać w swoim razem z Tosią. Jest obrażona.

Schodzę do sali pingpongowej – mam najlepiej z nich wszystkich.

Budzi mnie o trzeciej przeraźliwy odgłos. Zamieram. Ktoś kaszle lub chrypi. Albo chrząka. Albo się dławi. Potem drapie. Szura.





Zbójcy.

Leżę i udaję, że mnie nie ma. Nie mogę leżeć długo, bo za chwilę przeraźliwy smród. Wychodzę ze śpiwora. Zapalam światło. Przy mojej głowie tłucze się Kleofas i pieczołowicie próbuje zakopać w terakocie to, co zrobił.

Biorę śpiwór i postanawiam spać w salonie. Trudno. Cichutko wyczołguję się z sali pingpongowej. Nie zapalam światła, bo obudzę cały dom. Kładę śpiwór na sofie. Sofa się rusza i mówi głosem Grześka:

– Bujaj się!

Okazuje się, że o pierwszej w nocy kolega nieletniego siostrzeńca przyszedł do sypialni, bo się boi. Grzesiek chciał iść do pokoju syna, ale tam zastał nieletnią siostrzenicę, bo jej było niewygodnie z Tosią. Więc myślał, że przynajmniej tutaj będzie miał spokój. Przenoszę wobec tego śpiwór na mniejszą sofę. Zawsze mam najgorzej.

Grzesiek się podnosi i poza propozycją bujania się ma dla mnie propozycję zjedzenia czegoś, bo jak się denerwuje, to je, a ja go właśnie zdenerwowałam, ale ponieważ jest gości

O piątej schodzi Agnieszka, która szuka Grzesia, bo obudziła się w towarzystwie nieletnich młodzieńców, a jest przywiązana do męża. Pije z nami herbatę. Mówię, że Kleofas ma sraczkę.

– Och – martwi się Agnieszka – to na pewno po antybiotykach.

W ogóle nie przejmuje się faktem, że Kleofas swoje dolegliwości żołądkowe umieścił przy mojej głowie.

O szóstej zbiegają chłopcy. Pytają, czy mogą iść grać w piłkę. Jest minus dwanaście. Pada śnieg. Agnieszka każe im natychmiast iść do łóżka. Za chwilę schodzi nieletnia siostrzenica i pyta retorycznie, dlaczego w i

Wtedy pies Kłopot uznaje, że dzień się rozpoczął, i chce natychmiast wyjść na spacer. Grzesiek wkłada kożuch na piżamę i wychodzi. Kleofas, korzystając z zamieszania, wybiega za nimi w śnieg. Agnieszka krzyczy na Grzesia, żeby go gonił, Grzesiek krzyczy na Agnieszkę, żeby się bujała, na Kłopota, żeby się bujał w szczególności i nie ciągnął, na Kleofasa, żeby się bujał w ogóle i na zawsze.

Nieletnia siostrzenica wrzeszczy, że chce choć odrobiny spokoju i chce spać, chłopcy krzyczą, że przecież już są cicho, Tosia krzyczy, dlaczego ją obudzili, jak ona nawet własnego domu nie ma, i że chce do dziadka. Nieletnia krzyczy na Tosię, żeby nie krzyczała, skoro ona jej swój własny pokój odstąpiła, i to ona nie ma gdzie spać, i w ogóle. Agnieszka krzyczy na nieletnią, żeby się zachowywała.

Schodzę na dół i ścieram guano Kleofasa. Otwieram okno. Wracam po koc. Zamykam okno, wracam po drugi koc i śpiwór. Przesuwam pod drzwi stół pingpongowy. Nikt się do mnie nie dostanie.

Zasypiam.

– Nie zdołasz się wprowadzić nawet przed świętami wielkanocnymi – mówi mi sąsiad, który przynosi w prezencie trzy pary drzwi, bo właśnie u siebie wymienił na jeszcze lepsze. Na dworze ziąb. – Założę się o skrzynkę szampana, że się nie wprowadzisz przed świętami.