Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 53 из 61

Mapa znikła, widać było tylko dubelta. Potem znikła jego sylweta i mapa znowu się ukazała. Powtórzyło się to cztery razy. I znów grafitowy pył ułożył się, jakby wodzony niewidzialnym podmuchem, w zarys półkuli z otwartym bokiem. Mała sylwetka dubelta, który jak gdyby pełzł rozpłaszczony, zbliżała się do otwartego boku półkuli. Dostała się do jej wnętrza. Półkula rozwiała się. Skośny słup rakiety był większy. Z przodu, pod kadłubem, widniał otwarty występ. Dubelt wyprostował się pod nim i wniknął weń, znikając w rakiecie. Grafitowy proch rozsypał się i leżał chaotycznymi skupiskami. To był koniec przesłanej wiadomości.

– W ten sposób dostał się do nas - przez klapę ciężarową! - powiedział Inżynier. - A my też gapy jesteśmy - zostawiliśmy ją otwartą!!

– Czekaj, wiesz, co mi przyszło do głowy? - rzucił nagle Doktor. - Że, być może, oni nie tyle chcieli zamknąć nas tym murem, co uniemożliwić swoim - swoim uczonym, powiedzmy - nawiązanie z nami kontaktu!

– A rzeczywiście!

Zwrócili się do dubelta. Kaszlnął.

– No, dosyć tego - powiedział Koordynator. - Bardzo przyjemne, ehm, zebranie towarzyskie, ale mamy ważniejsze sprawy na oku! Z partyzantką - koniec. Musimy wziąć się do rzeczy systematycznie. Zaczniemy chyba od matematyki. Tym zajmie się Fizyk. Matematyka - naturalnie także metamatematyka. Teoria materii. Atomistyka, energetyka. Dalej - teoria informacji, sieci informacyjnej. Sposoby przekazywania, utrwalania. Zarazem - funktory zdaniotwórcze, funkcje zdaniowe. Szkielet gramatyczny, semantyka. Przyporządkowalność pojęć. Typy używanych logik. Język. Słownik. To wszystko należy do ciebie - zwrócił się do Cybernetyka. - No, a kiedy będziemy mieli gotowy taki most łączący - przyjdzie kolej na resztę. Metabolizm, sposoby odżywiania, typ produkowania, formy relacji zbiorowych, reakcje, nawyki, podziały, konflikty grupowe i tak dalej. Z tym nie będziemy się już tak spieszyć. Na razie - zwrócił się do Cybernetyka i Fizyka - zacznijcie wy. Będzie trzeba przystosować odpowiednio kalkulator. Naturalnie macie do pomocy filmy, jest biblioteka, bierzcie wszystko, co okaże się potrzebne.

– Na początek można go oprowadzić po statku - powiedział Inżynier. - Co o tym sądzisz? To może mu niejedno powiedzieć, a poza tym będzie widział, że niczego przed nim nie ukrywamy.

– Zwłaszcza to drugie jest ważne - zgodził się Koordynator. - Ale - dopóki nie możemy się z nim jeszcze porozumiewać, nie puszczajcie go do salki opatrunkowej. Obawiałbym się jakiegoś nieporozumienia. Idziemy teraz na obchód statku - która godzina?

Była trzecia w nocy.

XIII

Obchód rakiety trwał dosyć długo. Dubelt interesował się szczególnie stosem atomowym i automatami. Inżynier rysował mu mnóstwo szkiców na blokach, wypełniając cztery tylko w maszynowni. Automat wzbudził wyraźny podziw gościa. Szczegółowo obejrzał mikrosieć i nadzwyczaj się zdziwił, ujrzawszy, że cała jest zanurzona w zbiorniku chłodzonym pły

O piątej nad ranem Chemik, Koordynator i Inżynier poszli spać, na posterunku, po zamknięciu klapy ciężarowej, stanął w tunelu Czarny, a pozostali trzej ludzie poszli z dubeltem do biblioteki.

– Czekajcie - powiedział Fizyk, kiedy przechodzili obok laboratorium - pokażemy mu jeszcze tablicę Mendelejewa. Tam są schematyczne rysunki atomów.

Weszli do środka. Fizyk zaczął kopać się w stosie papierów pod szafkami, kiedy coś zatykotało.

Fizyk wyrzucał z kąta szeleszczące zwoje i nic nie usłyszał, ale Doktor nadstawił ucha.

– Co to jest? - powiedział. Fizyk wyprostował się i także usłyszał tykot. Powiódł po nich oczami, w których było przerażenie.

– To ten geiger, tam… stójcie! Jakiś przeciek…

Przyskoczył do licznika. Dubelt stał dotąd nieruchomo i wodził wzrokiem po aparatach. Zbliżył się teraz do stołu, licznik zagrzechotał długimi seriami, jak dobosz bijący przeciągły werbel.

– To on! - krzyknął Fizyk, porwał oburącz metalowy cylinder i skierował go na olbrzyma. Licznik zawarczał.

– Radioaktywny? On? Co to znaczy? - pytał oszołomiony Cybernetyk.

Doktor pobladł. Przystąpił do stołu, popatrzył na dygocący wskaźnik - wyjął z rąk Fizyka metalowy cylinder i zaczął wodzić nim w powietrzu wokół dubelta. Bębnienie słabło tym wyraźniej, im wyżej unosił jego wylot. Kiedy go opuścił do grubszych, niezgrabnych nóg przybysza, membrana warknęła. Na tarczy aparatu zajarzył się czerwony ogienek.

– Skażenie radioaktywne… - wyrzucił Fizyk. Dubelt wodził oczami od jednego do drugiego, zdziwiony, ale najwidoczniej nie zaniepokojony niezrozumiałą dla niego operacją.





– On się tu dostał przez otwór, który wypalił Obrońca - powiedział cicho Doktor. - Tam jest plama radioaktywna… Przeszedł tamtędy…

– Nie zbliżaj się do niego! - wybuchnął Fizyk. - On wypromieniowuje co najmniej milirentgen na sekundę! Czekaj - będziemy musieli go jakoś - jeżeli owiniemy go folią ceramitową, będzie można zaryzykować…

– Ależ, człowieku, tu nie chodzi o nas! - podniesionym głosem powiedział Doktor. - Chodzi o niego! Jak długo mógł przebywać na plamie? Ile dostał rentgenów?

– N… nie wiem. Skąd mogą wiedzieć… - Fizyk patrzał wciąż na terkoczący licznik. - Musisz coś zrobić! Kąpiel w octanie, abrazja naskórka - on, patrzcie, on nic nie rozumie!

Doktor wybiegł bez słowa z laboratorium. Po chwili wrócił z kasetą pierwszej pomocy przeciwpromienistej. Dubelt początkowo chciał się jakby opierać niepojętym zabiegom, ale potem dał z sobą wszystko robić.

– Włóż rękawice! - krzyknął Fizyk na Doktora, który gołymi rękami dotykał skóry leżącego.

– Zbudzić tamtych? - spytał niepewnie Cybernetyk.

Stał pod ścianą z opuszczonymi rękami. Doktor naciągał ciężkie rękawice.

– Po co? - powiedział. Pochylił się nisko. - Na razie nic… rumień wystąpi za jakieś dziesięć - dwanaście godzin, o ile…

– Gdybyśmy mogli się z nim porozumieć - mruknął Fizyk.

– Transfuzja, ale jak? Skąd? - Doktor patrzał przed siebie, nic nie widząc. - Ten drugi! - zawołał nagle. Zawahał się. - Nie - dodał ciszej - nie mogę - trzeba by pierwej zbadać krew obu na aglutynację - mogą mieć różne grupy…

– Słuchaj - Fizyk odciągnął go na bok - to niedobra sprawa. Obawiam się, no, rozumiesz? Musiał przejść po plamie, jak tylko temperatura opadła - na obwodzie mikroanihilacyjnej reakcji powstaje zawsze sporo radioizotopów. Rubid, stront, ypr i cała reszta. Ziemie rzadkie. On na razie nic jeszcze nie czuje, najwcześniej jutro - tak myślę. Czy on ma białe ciałka we krwi?

– Tak, ale wyglądają zupełnie inaczej niż ludzkie.

– Wszystkie obficie rozmnażające się komórki są rażone zawsze tak samo, bez względu na gatunek. On - powinien mieć trochę większą odporność niż człowiek, ale…

– Skąd wiesz?

– Bo normalna radioaktywność gruntu jest tutaj prawie dwa razy wyższa niż na Ziemi, więc w pewnej mierze może są do niej przystosowani. Twoje antybiotyki będą oczywiście na nic?

– Na nic. Oczywiście, że na nic - tu muszą być jakieś całkiem i

– Tak myślałem. Wiesz co? Powi

– A! - Doktor spojrzał na niego szybko i spuścił oczy. Stali o pięć kroków od wpół leżącego dubelta, który nie spuszczał z nich bladoniebieskiego spojrzenia.

– Żeby wyciągnąć z niego jak najwięcej, zanim - zginie?

– Nie myślałem tego w ten sposób - powiedział Fizyk. Zmuszał się do spokoju. - Przypuszczam, że będzie się zachowywał podobnie jak człowiek. Sprawność psychiczną zachowa przez kilka godzin, potem przyjdzie apatia - przecież wiesz - będąc na jego miejscu, każdy z nas myślałby przede wszystkim o wypełnieniu zadania!