Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 31 из 90

Tak, tak, nie wiadomo, czym by się to wszystko mogło skończyć, gdyby Bengalski nie znalazł w sobie dość siły i nie ruszył do akcji. Starając się jak najlepiej zapanować nad sobą, zatarł z przyzwyczajenia ręce i zaczął najdźwięczniejszym swoim głosem:

— Tak więc, obywatele, byliśmy oto świadkami tak zwanej masowej hipnozy. Jest to ściśle naukowe doświadczenie, które najlepiej dowodzi, że nie ma w magii żadnych cudów. Poprosimy teraz maestro Wolanda, żeby zechciał nam objaśnić to doświadczenie. Obecnie, obywatele, zobaczycie, że te rzekome banknoty znikną równie szybko, jak się zjawiły.

I zaczął klaskać, ale klaskał w zupełnym osamotnieniu, jego uśmiech wyrażał pewność siebie, ale w oczach nie miał tej pewności za grosz, patrzyły one raczej błagalnie.

Przedmowa Bengalskiego nie przypadła publiczności do gustu. Zapadła zupełna cisza, którą przerwał kraciasty Fagot.

— A oto przypadek tak zwanego łgarstwa — gromko oświadczył koźlim tenorem — te pieniądze są prawdziwe, obywatele.

— Brawo! — wrzasnął krótko bas kędyś z wyżyn.

— Nawiasem mówiąc, obrzydł mi ten facet — tu Fagot wskazał Bengalskiego. — Pcha się ciągle tam, gdzie go nie proszą, psuje cały seans kłamliwymi komentarzami! Co z nim zrobimy?

— Głowę mu urwać! — surowo powiedział ktoś na jaskółce.

— Hę, co pan radzi? — Fagot natychmiast zareagował.na tę niegodziwą propozycję. — Urwać głowę? To jest myśl! Behemot! — zawołał kota. — Do roboty! Eins, zwei, drei!

I stała się rzecz niesłychana. Czarny kot zjeżył się i miauknął rozdzierająco. Potem sprężył się i jak pantera dał susa prosto na pierś Bengalskiego, a stamtąd przeskoczył mu na głowę. Z pomrukiem wbił napuszone łapy w wątłą fryzurę konferansjera, dziko zawył, przekręcił tę głowę raz, przekręcił drugi i oderwał ją od pulchnego karku.

Dwa i pół tysiąca ludzi na widowni krzyknęło jak jeden mąż. Krew z rozdartych tętnic chlusnęła fonta

— Lekarza!

— Będziesz jeszcze plótł smalone duby? — groźnie zapytał płacząca głowę Fagot.

— Już nie będę! — wychrypiała głowa.

— Na litość boską, przestańcie go męczyć! — nagle przekrzykując hałas, dobiegł z loży kobiecy głos i mag odwrócił się na ów głos.

— Więc jak, obywatele, darować mu czy nie? — zwracając się do widowni zapytał Fagot.

— Darować, darować! — rozległy się najpierw pojedyncze, przeważnie kobiece głosy, które zlały się następnie w jeden chór z głosami mężczyzn.

— Co rozkażesz, messer? — zapytał Fagot tego, który był w masce.

— No cóż — odparł w zadumie tamten. — Ludzie są tylko ludźmi… Prawda, są lekkomyślni… No, cóż… I miłosierdzie zapuka niekiedy do ich serc… Ludzie jak ludzie… — I rozkazał dobitnie: — Włóżcie głowę.

Kot stara

Konferansjer potykając się i rozglądając bezmyślnie dobrnął tylko do krzesełka strażaka, tam zaczęło z nim być źle. Zawołał żałośnie:

— Och, moja głowa, moja głowa!…

Wśród i

— Oddajcie mi moją głowę, głowę mi oddajcie… Zabierzcie mieszkanie, zabierzcie obrazy, ale oddajcie głowę!…



Goniec popędził po lekarza. Bengalskiego próbowano położyć na kanapce w garderobie, ale zaczął się wyrywać, wpadł w szał. Trzeba było wezwać karetkę. Kiedy zabrano nieszczęśliwego konferansjera, Rimski pobiegł z powrotem na scenę i zobaczył, że dzieją się tam nowe cuda. Nawiasem mówiąc w tej właśnie chwili, czy może nieco wcześniej, mag zniknął ze sceny wraz ze swym wyleniałym fotelem i trzeba tu dodać, że publiczność w ogóle tego nie zauważyła, tak była zaabsorbowana tym, co wyczarował na scenie Fagot.

Fagot, odprowadziwszy poszkodowanego konferansjera, oświadczył publiczności, co następuje:

— A teraz, skorośmy spławili już tego nudziarza, otwórzmy magazyn dla pań!

I natychmiast deski sceny pokryły perskie dywany, pojawiły się olbrzymie lustra oświetlone po bokach zielonkawymi rurkami, między lustrami zaś witryny, w których mile oszołomieni widzowie zobaczyli paryskie sukienki najróżniejszych kolorów i fasonów.

Zajmowały one część witryn. W i

Ruda pa

Fagot, słodko szczerząc zęby, oświadczył, że firma całkowicie bezpłatnie wymienia stare sukienki i obuwie na paryskie toalety i równie paryskie pantofelki. Dotyczy to, dodał, również torebek i całej reszty.

Kocur szurnął zadnią łapą, przednią wykonując zarazem jakieś gesty właściwe otwierającym drzwi portierom. Pa

— Guerlain, Chanel, Mitsuko, Narcisse Noir, Chanel numer pięć, suknie wieczorowe, sukienki cocktailowe…

Fagot wyginał się, kocur się kłaniał, pa

— Proszę! — darł się Fagot. — Bez żadnych ceremonii! Proszę się nie krępować!

Publiczność była podniecona, ale na razie nikt się nie kwapił z wejściem na scenę. Wreszcie w dziesiątym rzędzie wstała jakaś brunetka i uśmiechając się na znak, że niby jest jej naprawdę wszystko jedno i w ogóle ma to w nosie, podeszła i po bocznych schodkach wspięła się na proscenium.

— Brawo! — zawołał Fagot. — Witam pierwszą klientkę! Behemot, fotel dla pani! Zaczniemy od bucików, madame!

Brunetka zasiadła na fotelu, a Fagot natychmiast wysypał przed nią na dywan cały stos pantofli. Brunetka zdjęła z nogi swój prawy but, przymierzyła liliowy pantofel, postawiła nogę na dywanie i po kilkakroć poruszyła stopą, obejrzała obcas.

— A nie będą cisnęły? — zapytała z zadumą. Fagot na to zakrzyknął z oburzeniem:

— Co też pani mówi! — Kot zaś tak się obraził, że aż miauknął.

— Wezmę tę parę, monsieur — powiedziała z godnością brunetka wkładając także drugi pantofel.

Stare jej pantofle zostały wyrzucone za zasłonkę, powędrowała tam również i sama brunetka w asyście rudej pa

Po chwili brunetka wyszła zza zasłonki w takiej sukience, że aż przez cały parter przetoczyło się westchnienie. Dzielna kobieta, która teraz zadziwiająco wyładniała, poprawiła sobie włosy na karku i przegięła się, usiłując obejrzeć się od tyłu.

— Firma prosi, żeby zechciała pani przyjąć to na pamiątkę — powiedział Fagot i podał brunetce otwarte etui z flakonem perfum.

— Merci — wyniośle odpowiedziała brunetka i zeszła po schodkach na widownię. Kiedy szła wzdłuż rzędów, widzowie zrywali się z miejsc, dotykali etui.

I właśnie wtedy tamy runęły i kobiety ze wszech stron wdarły się na scenę. W ogólnym rozgwarze, wśród powszechnego podniecenia, wśród chichotów i westchnień rozległ się nagle męski głos: “Stanowczo ci zabraniam!” — i głos kobiecy: “Jesteś filister i tyran, puść, złamiesz mi rękę!” Kobiety znikały za zasłonką, pozostawiały tam swoje sukienki i ukazywały się widzom w nowych strojach. Na taborecikach o pozłacanych nóżkach zasiadło mnóstwo pań energicznie tupiących w dywan świeżo obutymi stopkami. Fagot klękał, manewrował srebrzystą łyżką do butów, omdlewał pod zwałami pantofli i torebek, miotał się od taborecików do witryn i od witryn do taborecików, pa