Страница 91 из 95
Na te słowa w całym pokoju zaszumiało jak w ulu. Ward uważnie patrzył na Buchanana.
– Chce pan powiedzieć, że pracownik CIA jest odpowiedzialny za zabójstwo agenta FBI?
– Tak – potwierdził Buchanan. – Zginęło jeszcze kilkoro i
– Kto jest tym człowiekiem, panie Buchanan? – powiedział Ward z całą ciekawością i nonszalancją, jakie potrafił udać.
Buchanan odwrócił się i wskazał wprost na Roberta Thornhilla.
– Zastępca dyrektora do spraw operacji, Robert Thornhill.
Thornhill zerwał się z krzesła, wymachując gniewnie pięścią i krzycząc:
– To jest cholerne kłamstwo! To wszystko jest cyrkiem, bezwstydnym przedstawieniem, jakiego nigdy nie widziałem podczas wszystkich lat pracy dla rządu. Wezwaliście mnie tutaj pod fałszywym pretekstem, a następnie zmusiliście do wysłuchania absurdalnych, nienawistnych oskarżeń ze strony tego człowieka. Oni, oni byli tej nocy w moim domu. Ten cały Buchanan i ten drugi! – Thornhill gniewnie wskazał na Lee. – Ten człowiek przyłożył mi pistolet do głowy. Straszyli mnie tą samą szaloną historią. Twierdzili, że mają dowody tego nonsensu, ale kiedy powiedziałem, że blefują, uciekli. Domagam się, aby natychmiast kazał ich pan aresztować. Mam zamiar ich oskarżyć. A teraz, proszę wybaczyć, ale mam i
Thornhill starał się przejść obok Lee, ale prywatny detektyw wstał i zablokował mu drogę. Thornhill spojrzał na Warda.
– Panie przewodniczący, jeżeli natychmiast pan czegoś nie zrobi, będę zmuszony wezwać policję. Wątpię, żeby w takim wypadku dobrze pan wypadł w wieczornych wiadomościach.
– Mam dowody na wszystko, co powiedziałem – oświadczył Buchanan.
– Co?! – krzyknął Thornhill. – Może tę głupią taśmę, którą straszyliście mnie w nocy? Jeśli ją macie pokażcie ją. Ale i tak, cokolwiek na niej jest, jest sfałszowane.
Buchanan otworzył teczkę leżącą przed nim na stole. Wyjął z niej nie kasetę magnetofonową, lecz kasetę wideo, i podał ją asystentowi Warda.
Wszyscy obecni w pokoju z zapartym tchem patrzyli, jak i
Lee i Buchanan wychodzili właśnie z gabinetu Buchanana. Następnie Thornhill siedział za biurkiem, sięgał po telefon, zastanawiał się przez chwilę i wyjmował z szuflady i
Ekran znowu poczerniał, ale Thornhill wciąż się w niego gapił z otwartymi ustami. Poruszał wargami, ale nie wypowiadał żadnych słów. Jego aktówka z bardzo ważnymi dokumentami upadła na podłogę, kompletnie zapomniana.
Ward zastukał piórem w mikrofon i wpatrywał się w Thornhilla. W wyrazie twarzy senatora była nuta satysfakcji, ale nie ona dominowała: dominowało przerażenie. Ward wyglądał, jakby to, co właśnie zobaczył, przyprawiało go o mdłości.
– Wydaje mi się, że skoro przyznał pan, iż ci ludzie byli w pańskim domu ostatniej nocy, to nie będzie pan teraz twierdził, że ten dowód jest sfałszowany, panie Thornhill – powiedział.
Da
Lee uważnie obserwował Thornhilla. Drugie zadanie, jakie wykonał poprzedniego wieczoru w rezydencji Thornhilla, było względnie proste. Technologia, którą wykorzystał, była taka sama, jakiej użył Thornhill do obserwacji domu Kena Newmana: PLC. Był to bezprzewodowy system z 2,4-giga-hercowym przekaźnikiem, ukrytą kamerą i anteną zainstalowaną w urządzeniu, które wyglądało tak jak czujnik dymu w gabinecie Thornhilla, i naprawdę było czujnikiem dymu, ale jednocześnie służyło do podglądania. Było zasilane z domowej sieci elektrycznej i dawało jasny, ostry sygnał wideo i audio wszystkiego, co było w jego zasięgu. Thornhill nie dopuścił do tego, by można było podsłuchać jego rozmowę poza domem, ale nie przyszło mu do głowy, że swego rodzaju miniaturowy koń trojański znajdował się wewnątrz jego domu.
– Jestem gotów zeznawać na procesie – powiedział Da
– Przepraszam, chciałbym przejść – odezwał się grzecznie Lee do Thornhilla, kładąc mu rękę na ramieniu.
Thornhill chwycił go za rękę.
– Jak to zrobiliście? – spytał.
Lee powoli wyzwolił się z uścisku i dołączył do Buchanana.