Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 89 из 95

– Chcę, byście opuścili mój dom.

– A ja chcę tylko tego, żebyś osobiście nas zapewnił, że nikt już nie zostanie zabity – wyjaśnił Buchanan. – Dostałeś to, co chciałeś. Nie musisz już nikogo krzywdzić.

– Racja. Racja, wszystko, co mówicie. Nikogo więcej nie zabiję – powiedział sarkastycznie Thornhill. – Jeśli więc moglibyście opuścić wreszcie mój dom, byłbym wdzięczny. Nie chcę straszyć mojej żony. Nie miała pojęcia, że poślubiła seryjnego mordercę.

– To nie był żart – gniewnie rzucił Buchanan.

– Nie, oczywiście nie, i mam nadzieję, że otrzymacie gdzieś pomoc, która najwyraźniej jest wam potrzebna – ironizował Thornhill. – I proszę, przypilnuj, żeby twój wymachujący pistoletem przyjaciel nikogo nie skrzywdził. – To ładnie wyjdzie na taśmie. Proszę, jak dbam o i

– W obecnych warunkach – Buchanan obrócił się i poważnie spojrzał na Thornhilla – nie myślę, żeby to było konieczne.

Wygląda, jakby chciał mnie zabić, pomyślał Thornhill. Dobrze, bardzo dobrze.

Patrzył, jak dwaj mężczyźni biegną podjazdem i znikają w ciemnej ulicy. Minutę później usłyszał silnik samochodu. Podbiegł do telefonu na biurku i nagle się zatrzymał. Może był na podsłuchu? Może cała ta afera była po to, żeby go oszukać i sprowokować do błędu? Popatrzył przez okno, tak, mogli tam w tej chwili być. Nacisnął na przycisk pod biurkiem i wszystkie zasłony w pokoju opuściły się, a po chwili w każdym z okien dało się słychać ciche brzęczenie, biały szum. Thornhill otworzył szufladę i wyjął z niej bezpieczny telefon. Miał tak wiele urządzeń zakłócających i zabezpieczających, że nawet czarodzieje z NSA nie mogliby przechwycić rozmowy prowadzonej za pomocą tego cudeńka. Wykorzystano tu technologię zasadniczo podobną do stosowanej w samolotach bojowych, wyrzucających paski folii dla zmylenia radarów: telefon wytwarzał takie mnóstwo szumów, że uniemożliwiał wszelkie próby przechwycenia sygnału. To tyle w kwestii elektronicznego podsłuchiwania, amatorzy.

– Buchanan i Lee Adams byli w moim gabinecie – powiedział do słuchawki. – Tak. Tak, do cholery, w moim domu! Dopiero co wyszli. Potrzebuję wszystkich ludzi, jakich możemy użyć. Jestem kilka minut od Langley. Powi

Thornhill wyłączył się i siadł za biurkiem. To było zabawne, to ich całe najście. Akt rozpaczy. Czy naprawdę myśleli, że uda im się wpuścić w maliny kogoś takiego jak on? Właściwie, to było obraźliwe. Ale, w końcu to on wygrał. Jutro albo niedługo później będą martwi, a on nie.

Wstał zza biurka. Tak, był dzielny i spokojny w niebezpieczeństwie. Przetrwanie zawsze upaja, pomyślał, wyłączając światło.