Страница 136 из 160
– Na pewno pamiętasz! – zawołała żona Dawida Webba.
– Podstęp! Rzeczywiście wypowiedziałem te słowa. Oni ci je przekazali. Bo muszą mnie powstrzymać.
– Niczego mi nie przekazali. Niczego od nich nie chcę. Chcę tylko mojego męża! Jestem Marie!
– Jesteś oszustwem! Oni ją zabili! – Delta pociągnął za spust. Grad kuł wzbił w powietrze ziemię w pobliżu stóp Marie. Karabiny szybko uniosły się do góry gotowe do strzału.
– Nie róbcie tego! – rzekła Marie zwracając głowę w kierunku żołnierzy; w jej oczach była furia, a słowa brzmiały jak rozkaz. – Dobrze, Jasonie. Jeżeli ty mnie nie znasz – ja nie chcę żyć. Nie potrafię się jaśniej wyrazić, kochany. Dlatego rozumiem twoje postępowanie. Odrzucasz życie, ponieważ ten drugi człowiek, który w tobie tkwi, jest przekonany, że ja nie żyję i nie chcesz żyć beze mnie. Rozumiem to doskonale, bo ja też nie chcę żyć bez ciebie. – Marie zrobiła kilka kroków i stanęła nieruchomo.
Delta podniósł karabin maszynowy; wystający z lufy celownik zatrzymał się na szarych włosach przetykanych białymi pasemkami. Palec wskazujący Jasona zacisnął się na spuście. Nagle, bezwiednie, jego prawa ręka zaczęła drżeć, a po chwili również lewa. Śmiercionośna broń zakołysała się – początkowo powoli – w przód i w tył, potem szybciej – zataczając koła. Głowa Bourne'a drgała konwulsyjnie, coraz gwałtowniej, a szyja nie mogła tego drżenia opanować.
Wśród tłumu zebranego kilkadziesiąt metrów dalej, przy tlących się ruinach bramy i wartowni, wybuchło zamieszanie. Ktoś szamotał się z dwoma żołnierzami.
– Puśćcie mnie, wy cholerni głupcy! Jestem lekarzem, jego lekarzem! – Mocnym szarpnięciem Morris Panov wyrwał się i pobiegł przez trawnik w stronę oślepiających świateł reflektorów. Zatrzymał się w odległości pięciu metrów od Bourne'a.
Delta zaczął jęczeć, odgłosy, które wydawał, były nieludzkie. Jason Bourne upuścił broń… a Dawid Webb padł na kolana i rozpłakał się. Marie ruszyła ku niemu.
– Nie – zarządził Panov spokojnie, lecz stanowczo, zatrzymując żonę Webba. – On ma przyjść do ciebie. Musi to zrobić.
– On mnie potrzebuje!
– Ale nie w ten sposób. On ma cię rozpoznać. Dawid musi ciebie rozpoznać i uwolnić się od swojego drugiego ja! Ty nie możesz tego zrobić za niego. On musi to zrobić sam.
Cisza. Reflektory. Ogień.
Jak zastraszone, zbite dziecko Dawid Webb podniósł głowę. Po policzkach spływały mu łzy. Powoli, z trudem podniósł się z kolan i pobiegł wprost w ramiona swojej żony.