Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 23 из 101

Była gotowa pozostawić mu tytuł prezesa zarządu, a co za tym idzie prestiż, jaki wiązał się ze sprawowaniem tej funkcji, oraz dopłacać do jego sklepu z zysków firmy – oczywiście w rozsądnych granicach – ale Peter musiał przekazać jej całą władzę.

Zamieściła wszystkie te propozycje w pisemnym raporcie przeznaczonym wyłącznie dla jego oczu, on zaś obiecał zastanowić się nad nimi. Nancy powiedziała mu najdelikatniej, jak tylko mogła, że trzeba koniecznie położyć kres ciągłemu pogarszaniu się kondycji przedsiębiorstwa i że jeśli nie zgodzi się na jej plan, będzie musiała zwrócić się bezpośrednio do rady nadzorczej, co oznaczało, że Peter straci na jej rzecz nie tylko władzę, lecz także tytuł prezesa. Miała nadzieję, że brat nie rozpęta otwartej wojny, gdyż doprowadziłoby to do jego upokarzającej klęski i niemożliwego do naprawienia rozłamu w rodzinie.

Jak na razie zachowywał się całkiem rozsądnie. Wydawał się opanowany i zamyślony i odnosił się do niej przyjaźnie. Postanowili wybrać się na wspólną wyprawę do Paryża. Peter kupował najnowsze modele butów do swojego sklepu, Nancy zaś robiła zakupy dla siebie i przyjaciółek, kontrolując jednocześnie wydatki brata. Zawsze bardzo lubiła Europę, a szczególnie Paryż, i cieszyła się z okazji odwiedzenia Londynu, ale właśnie wtedy Anglia wypowiedziała Niemcom wojnę.

Postanowili natychmiast wrócić do Stanów. Taką samą decyzję, ma się rozumieć, podjęło oprócz nich mnóstwo osób, w związku z czym mieli ogromne trudności ze zdobyciem biletów. Wreszcie Nancy udało się zarezerwować dwa miejsca na pokładzie statku odpływającego z Liverpoolu; po długiej podróży pociągiem i promem z Paryża dotarli na miejsce wczoraj, dziś zaś mieli zameldować się w porcie.

Przygotowania do działań woje

Nancy najbardziej obawiała się tego, że Stany Zjednoczone przystąpią do wojny i jej synowie, Liam i Hugh, zostaną wcieleni do armii. Pamiętała słowa ojca, który po dojściu Hitlera do władzy powiedział, że naziści nie dopuszczą do tego, by w Niemczech zagnieździli się komuniści. Od tamtej pory właściwie ani razu nie myślała o Hitlerze. Miała zbyt wiele spraw na głowie, żeby jeszcze martwić się o Europę. Nie interesowała ją ani polityka międzynarodowa, ani światowy układ sił, ani błyskawiczny rozwój faszyzmu. W porównaniu z niebezpieczeństwem, w jakim mogło znaleźć się życie jej synów, były to mało istotne abstrakcje. Polacy, Austriacy, Żydzi i Czesi powi

Nie oznaczało to bynajmniej, iż wymagali szczególnej opieki. Nancy wyszła za mąż bardzo młodo i urodziła dzieci wkrótce po ślubie, więc obaj chłopcy byli już właściwie dorośli: Liam ożenił się i mieszkał w Houston, Hugh zaś kończył studia w Yale. Nie przykładał się do nauki tak, jak powinien – Nancy bardzo zaniepokoiła wiadomość o tym, że kupił sobie szybki sportowy samochód – ale wyrósł już z wieku, w którym był gotów słuchać rad matki. Ponieważ nie znała sposobu na to, by wybronić synów od wojska, nie istniał właściwie żaden powód, dla którego musiałaby natychmiast wracać do domu.

Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że wojna przyniesie ze sobą ożywienie w interesach. W Ameryce rozpocznie się ekonomiczny boom, ludzie zaś będą mieli więcej pieniędzy, żeby kupować buty. Bez względu na to, czy Stany Zjednoczone przystąpią do wojny, czy też nie, armia będzie rozbudowywana, co oznaczało zwiększone zamówienia rządowe. Biorąc wszystko pod uwagę spodziewała się, że w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat produkcja podwoi się albo nawet potroi – jeszcze jeden powód, dla którego warto było zmodernizować fabrykę.

Jednak nawet te obiecujące perspektywy traciły znaczenie wobec faktu, że nad jej dwoma synami zawisło widmo wcielenia do wojska, a następnie walki, cierpienia lub nawet okrutnej śmierci na jakimś polu bitewnym.

Z ponurych rozważań wyrwało ją zjawienie się bagażowego. Zapytała go, czy Peter przyszykował już swoje walizki. Mężczyzna odparł z tym dziwacznym, trudno zrozumiałym miejscowym akcentem, że bagaż Petera został przewieziony na statek już poprzedniego wieczoru.

Zapukała do drzwi pokoju zajmowanego przez brata, by sprawdzić, czy jest już gotowy do wyjazdu. Otworzyła jej pokojówka, która poinformowała ją, że dżentelmen zajmujący ten pokój opuścił hotel poprzedniego dnia wieczorem.

Nancy była coraz bardziej zdziwiona; przecież kiedy przyjechali razem wczoraj po południu, doszła do wniosku, że zje kolację w swoim pokoju i położy się wcześnie spać, Peter zaś powiedział, że uczyni to samo. Dokąd mógł wyjść, nawet jeżeli zmienił zamiar? Gdzie spędził noc? A przede wszystkim, gdzie był teraz?

Zeszła na dół do telefonu, ale nie bardzo wiedziała, do kogo powi

Tknięta nagłą myślą podała telefonistce numer ciotki Tilly.

Dzwonienie z Europy do Ameryki przypominało grę na loterii. Istniało za mało połączeń, w związku z czym nieraz czekało się całymi godzinami, ale przy odrobinie szczęścia można było dodzwonić się w ciągu paru minut. Jakość dźwięku przedstawiała zazwyczaj wiele do życzenia.

W Bostonie dochodziła właśnie siódma rano, ale ciotka Tilly na pewno już nie spała. Jak większość starych ludzi kładła się i wstawała bardzo wcześnie. Była jeszcze niezwykle energiczna.

Okazało się, że linia jest wolna – być może ze względu na wczesną porę, bo tak rano amerykańscy biznesmeni nie zasiedli jeszcze za swoimi biurkami – i zaledwie po pięciu minutach zabrzęczał dzwonek w kabinie. Nancy podniosła słuchawkę, w której rozległ się sygnał; wyobraziła sobie ciotkę Tilly w jedwabnym szlafroku i ciepłych kapciach, drepczącą po błyszczącej, drewnianej podłodze w kuchni w stronę holu, gdzie stał czarny telefon.

– Halo?

– Ciocia Tilly? Tu Nancy.

– Dobry Boże, moje dziecko! Nic ci nie jest?

– Wszystko w porządku. Ogłosili, że przystępują do wojny, ale na razie jeszcze nikt nie strzela, przynajmniej tu, w Anglii. Masz jakieś wiadomości od chłopców?

– Obaj świetnie sobie radzą. Właśnie dostałam pocztówkę od Liama z Palm Beach. Pisze, że Jacqueline jest jeszcze ładniejsza z opalenizną. Hugh zabrał mnie na przejażdżkę swoim samochodem. Wspaniała maszyna.

– Czy nie jeździ zbyt szybko?

– Prowadził bardzo ostrożnie i nie chciał nawet wypić małego koktajlu. Powiedział, że kierowcy jeżdżący takimi samochodami w ogóle nie powi

– Trochę mnie uspokoiłaś.

– A w ogóle to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie! Co robisz w Anglii?

– Jestem w Liverpoolu i czekam na odpłynięcie statku do Nowego Jorku, ale zgubiłam gdzieś Petera. Chyba nie wiesz nic na jego temat?





– Oczywiście, że wiem. Zwołał na pojutrze rano zebranie zarządu.

Nancy nie posiadała się ze zdumienia.

– Masz na myśli piątek rano?

– Tak, kochanie. O ile się nie mylę, pojutrze jest właśnie piątek – odparła ciotka Tilly z odrobiną zgryźliwości w głosie. Jej ton miał oznaczać: Nie jestem jeszcze taka stara, żeby nie wiedzieć, jaki mamy dzień tygodnia.

Nancy przestała cokolwiek rozumieć. Jaki był sens zwoływać posiedzenie, skoro nie będą mogli w nim uczestniczyć, ani ona, ani Peter? Poza nimi w skład zarządu wchodzili tylko ciotka Tilly i Da

Pachniało to spiskiem. Czyżby Peter planował jakiś podstęp?

– Jaki jest porządek zebrania, ciociu?

– Właśnie go przeglądałam. Przeczytam ci. „Celem zebrania jest zaaprobowanie sprzedaży spółki Buty Blacka spółce General Textiles na warunkach wynegocjowanych przez prezesa zarządu.”

– Dobry Boże! – Nancy doznała tak wielkiego szoku, że o mało nie zemdlała. Peter postanowił sprzedać firmę bez jej wiedzy i zgody!

Przez chwilę nie mogła wykrztusić ani słowa. Potem, kiedy odrobinę doszła do siebie, powiedziała drżącym głosem:

– Czy mogłabyś przeczytać mi to raz jeszcze, ciociu?

Ciotka Tilly postąpiła zgodnie z jej życzeniem.

Nancy poczuła, że ogarnia ją lodowate zimno. W jaki sposób Peterowi udało się do tego doprowadzić? Kiedy zajmował się ustaleniem warunków porozumienia? Prawdopodobnie pracował nad tym od chwili, kiedy przekazała mu swój poufny raport. Pozornie rozważał jej propozycje, podczas gdy w rzeczywistości spiskował przeciwko niej!

Zawsze wiedziała, że jest słabym człowiekiem, ale nigdy nie podejrzewała, że okaże się zdolnym do takiej zdrady.

– Jesteś tam, Nancy?

Z trudem przełknęła ślinę.

– Tak, jestem. Po prostu bardzo mnie to zaskoczyło. Peter o niczym mi nie powiedział.

– Naprawdę? To chyba nieładnie z jego strony, prawda?

– Najwyraźniej zależy mu na tym, żeby przepchnąć sprawę pod moją nieobecność… ale przecież jego też nie będzie na zebraniu! Wypływamy dzisiaj, więc dotrzemy do domu najwcześniej za pięć dni.

A mimo to Peter zniknął… – pomyślała.

– Czy przypadkiem nie ma teraz jakiegoś połączenia lotniczego?

– Clipper!

Nancy natychmiast przypomniała sobie, że pisały o tym wszystkie gazety. Przelot nad Atlantykiem trwał niewiele ponad dzień. Czyżby Peter wpadł właśnie na ten pomysł?

– Zgadza się, Clipper – potwierdziła ciotka Tilly. – Da

Nancy nie mogła uwierzyć, że jej własny brat okłamał ją w tak bezwstydny sposób. Przyjechał z nią aż do Liverpoolu, aby utwierdzić ją w przekonaniu, że popłynie tym samym statkiem co ona. Najprawdopodobniej wyruszył do Southampton w chwilę po tym, jak rozstali się w holu przy recepcji. Jak mógł spędzić z nią tyle czasu, jedząc, rozmawiając i dyskutując o czekającej ich podróży, gdy w rzeczywistości od samego początku planował to ohydne oszustwo?