Страница 3 из 61
Wreszcie – poniósł klęskę jako intelektualista. I osobiście sądzę, że to może być dla niego najbardziej bolesne.
To jest przykre nawet dla kogoś, kto, tak jak ja, nigdy nie pałał do Michnika sympatią.
Popatrzcie: książki redaktora naczelnego wciąż największej i najbardziej opiniotwórczej polskiej gazety, człowieka, którego nazwisko przywoływane jest w mediach nieusta
Nie mogło być inaczej. Takimi metodami, po które Michnik sięgnął, metodami zakrzykiwania i zamilczania, etycznego szantażu, moralnego terroru, arbitralnego wyrokowania, co podłe, a co szlachetne, wykluczającego wszelkie wątpliwości, wszelką dyskusję – nie można sobie wychować zwole
A przecież nie jest to jeszcze najgorsze. Najgorsza, tak sądzę, musi być dla niego świadomość – choć nie wiem, czy już ją posiadł – iż klęskę tę zadał sobie sam. Rys autentycznego tragizmu Michnikowi nadaje fakt, że Michnika-intelektualistę zabił nikt i
Znowu – nie byłby ten upadek tak niski, gdyby nie otoczenie się klaką, zawsze zachwyconą, zawsze sypiącą komplementami, usłużną. Gotową przyjąć wiwatami każdy pomysł szefa, nawet najbardziej bezsensowny i szkodliwy dla niego samego.
Wielcy myśliciele nie pozostawiają po sobie klakierów. Pozostawiają uczniów, całe intelektualne szkoły. Jeśli ktoś twierdzi, że mam w Michniku cenić myśliciela – proszę, niech mi pokaże, gdzie owi uczniowie Michnika, i na czym polega jego szkoła. Ja, mimo wysiłków, niczego podobnego zauważyć nie mogę. Zamiast spójnej myśli, Michnik, jako autor esejów i książek, pozostawia po sobie tylko pokrętny styl – styl wyróżniający się wielką zręcznością w gmatwaniu spraw prostych, w błyskotliwym prowadzeniu Czytelnika do wniosków całkowicie nielogicznych i stwarzaniu wrażenia, że wnioski te zostały w trakcie wywodu udowodnione – wrażenia, któremu ulec może tylko ten, który na wstępie lektury odżegna się od krytycyzmu i, jak to się dzieje podczas czytania beletrystyki, „zawiesi swą niewiarę”.
Adam Michnik poniósł klęskę, to już dziś oczywiste – ale czy to znaczy, że można udać, iż go nigdy nie było? Że wszystkie tezy, które wygłosił, wszystkie działania, które zainspirował, nie miały miejsca? Przecież ten człowiek zmarnował nam piętnaście lat niepodległości! Współkształtował to kulawe państwo, z którego dziś, gdy piszę te słowa, dziesiątki tysięcy młodych, pracowitych, przedsiębiorczych i nierzadko dobrze wykształconych obywateli wieją na potęgę drzwiami i oknami do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego życia. A zarazem – sam został przez nie ukształtowany. Bo – i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej książki – mimo całej swej politycznej zręczności, Michnik nie stałby się tym, kim się stał, gdyby nie trafił w oczekiwanie na kogoś właśnie takiego. Oczekiwanie, którego możemy i powi
Adam Michnik zasługuje na sprawiedliwość. Trzeba mu tę sprawiedliwość – jedni powiedzą „wymierzyć”, a i
Trzeba wreszcie przynajmniej spróbować.
Oto moja próba.