Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 37 из 48

– I tak grasz?

– No coś ty! Teraz to wymyśliłam, przed dzwonkiem mi się nie udało!

– Dwa cztery! – prychnął z politowaniem pan Rysio. – Cha cha, dwa cztery…! Tu nie ma porządku bez trójki!

– Pan już się wykazał dostatecznie, to teraz niech pan się nie mądrzy! – zarządził Waldemar. – Nie trójka, tylko szóstka, i sześć cztery może być!

– A ja gram dwójkę górą – powiedziała zdezorientowana odrobinę pani Ada, siadając na swoim fotelu.

– Gdzie pani była, jak pani nie było? – spytał pan Sobiesław. – Zaniedbuje się pani…

– Pana Zdzisława nie będzie? – zainteresował się pan Rysio.

Pani Ada wyjaśniła, że dopiero teraz wróciła z urlopu i spytała, co się tu dzieje. Słyszała jakieś straszne rzeczy, podobno ktoś morduje dżokejów, jakieś niezwykłe konie przychodzą, pan Marian, z którym przelotnie zetknęła się w Paryżu, poinformował ją, że w zbrodnię wmieszany jest minister rolnictwa, on sam zaś uciekł i nie wróci, dopóki nie pozamykają wszystkich, bo afera jest przerażająca. Ona nic z tego nie rozumie i gra dwójkę górą.

– Czym pan się wykazał? – spytał Miecio pana Rysia. – Zdzisia nie ma na razie, a czy będzie, nie wiadomo.

– Mówić hadko – odparł pan Rysio i usiadł na środkowym fotelu.

– No właśnie! – wykrzyknęła żywo pani Ada. – Coś pan zaczął, co z tym samochodem…?

– Półtorej doby go miałem. Nowy golf…

– A mówiłem, kawał żelaza pod pedałami! – wytknął Waldemar.

– Już są spóźnieni sześć minut! Na co oni czekają?!

– Na rachubę…

– Dlaczego półtorej doby…? Głośnik zawył, bomba wyszła.

– Oni tam chyba czatują albo są w zmowie z tym salonem samochodowym – mówił pan Rysio ze smętnym rozgoryczeniem. – Na własne oczy to widziałem, wcale się nie włamywał, kluczyki miał, wsiadł jak w masło. Pierwszą noc przetrzymałem

w garażu u znajomych, a w drugą go ukradli, bo postawiłem przed domem. Przez okno patrzyłem, dzwoniłem do policji, wyleciałem, pojechałem za nim tym starym maluchem, ale gdzie, golfa nie dogoni…

– Daj otwieracz! – zażądała Maria.

– Piątka nie chce wejść! – ogłosił Jurek.

– I co, nie znaleźli?

– A skąd!

– Ubezpieczony pan był?

– Ubezpieczony i co z tego? Najpierw musi być przeprowadzone dochodzenie…

– Trójka to tu już wisi! – mówił pan Edzio. – A w piątej dali mi Wągrowską, ale ja nie wierzę, dają tę Dymkę trzeci raz. Ledwo co ją dotknąłem, bo u mnie przychodzi Szerszeń. Rowkowicz sam na siebie gra…

– Panie, Szerszeń to nie ten dystans…

– To jest szajka i tylko patrzą, co kto bierze, a potem jadą za tym kupcem zobaczyć, czy ma garaż. I mówię pani, mają kluczyki, może to jakieś uniwersalne, a może sobie dorabiają profilaktycznie…

– …co tam takiego?

– Piątka, Mariusz…

– On jest zdenerwowany i nie wejdzie nigdy w życiu – stwierdziłam pesymistycznie. – Rodeo robił na paddocku!

– …a do kłódki nie ma dostępu i palcem nie ukręci. Nożyce nie wejdą, na takie prymitywne sposoby oni nie są nastawieni…

– Poszły! – krzyknął Jurek.

– Ruszyły – oznajmił głośnik. – Prowadzi Zięba, drugi Dylemat, na trzecim miejscu Dalia, czwarty Styropian…

– Gdzie czwórka? – zainteresował się Miecio.

– Dawaj, trójka! – zażądał pan Edzio.

– Czwórka trzecia. Piątka straciła, przysięgnę, że jeszcze pójdzie na duże koło…

– Słabe tempo…

– Co pan chcesz od tej jedynki, to łach!

Do przodu przechodzi Styropian – kontynuował głośnik.

– Konie wchodzą w zakręt, prowadzi Zięba, drugi Dylemat, trzeci Styropian, czwarta Dalia…

– Trzy sześć, tu nie ma nic i

– Jakie trzy, gdzie trzy, trójka piąta idzie!

– Na głęboki finisz…





– Dawaj, czwórka!!! – ryknął strasznie ktoś za mną.

– Idzie ta Dalia czy nie? – zdenerwowała się Maria. – Kto na niej…? Bryś! Może by tak ruszył do przodu…

– Bryś nie ruszy – zapewniłam ją. – Nie umie.

– Na prostą wyprowadza Zięba, drugi Dylemat, trzeci Styropian…

Dylemat wyszedł przed Ziębę zaraz po zakręcie i zaczął się ostro oddalać. Polem zafiniszował Styropian z Plagiatem, czwórka i szóstka, faworyty, Dalia obsunęła się na piąte miejsce, bo Zięba utrzymywała drugą pozycję. Styropian podsuwał się ku niej, na co patrzyłam ze wstrętem, bo dwa jeden grałam, a wymyślone po dzwonku dwa cztery nie.

– Stój, ty cepie! Gdzie się pchasz… – mamrotałam pod nosem.

– Uciekaj, czwórka!!! Uciekaj, czwórka!!! Uciekaj, czwórka!!! – darł się ten jakiś za nami.

– Zwariował, czy co, gdzie ona ma uciekać, do tyłu? – powiedziała Maria pełną piersią i z niesmakiem.

– Dawaj, trójka!!! Dawaj, trójka!!! – domagał się rozpaczliwie pan Edzio.

– Dylemat, Zięba, Styropian, Dylemat, na drugim miejscu walka, Zięba, Styropian, Dylemat, Styropian – mówił monoto

Styropian wyszedł przed Ziębę i straciłam wszelkie nadzieje.

– Mówiłam, że Bryś to głupek i nie umie konia pogonić – wytknęłam z niechęcią. – Mówiłam, że będzie dwa cztery…

– Mam dwójkę! – wrzasnął radośnie Jurek.

– I już ci się zaczął ten płaski dzień…

– To fuks chyba? – upewniła się pani Ada. – Ładnie zaczęłam po urlopie…

– Nie ma Zdzisia, bo zaraz by pani powiedział, że będzie sto tysięcy…

– Sto może nie, ale ćwiartkę dadzą – rzekł pan Rysio. – Z trzech koni spadło, porządek mam za stówę…

– Odbija pan tego golfa, co?

– Góra będzie większa niż porządek!

Większa nie była, ale taka sama, za jedno i drugie zapłacili około 23 tysięcy. Zaczęłam zarówno triplę, jak i kwintę, ale w kwestii dalszego ciągu nie miałam żadnych złudzeń. Wymieszałam konie bez sensu. Maria z Mieciem zaczęli również, Maria czyniła mi wyrzuty.

– I dlaczego ty tego nie grasz, skoro ci wyszło?! No dobrze, ale dlaczego nie grasz dalej Zameczka?! Przecież on przyjdzie! l też ci wychodzi! Jaki Kryształ, skąd Kryształ, żadnego Kryształa tu nie będzie. Iipecki musiałby na głowę upaść, on go szykuje na Wielką Warszawską! Nie będzie konia wyjeżdżał co chwila! l grają go, czego ty chcesz od tego Sarnowskiego, cztery razy na faworytach przyszedł, ile można od niego wymagać?! l Zameczka masz zapisanego, dlaczego nie grasz tego, co masz zapisane…?!

– Przyganiał kocioł garnkowi. Odczep się, mówię przecież zmieniałam w ostatniej chwili, przez Jurka! l na datę urodzenia grałam, czwórka mi tu wychodzi, właśnie Kryształ. Też w niego nie wierzę, no dobrze, dla świętego spokoju zagram Zameczka w porządkach!

– Moja ciotka znalazła notes Zawiejczyka – powiedziała za mną Monika Gąsowska. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła. – Już nie wracam do domu, zostaję, za tydzień zaczyna się rok akademicki.

Miałam teraz ważniejsze rzeczy na głowie, niż notes Zawiejczyka.

– Widziała pani paddock?

– Tak, właśnie wychodziły. Nie ma o czym mówić, trójka, czwórka i siódemka, reszta się nie liczy.

W takim razie trójka z siódemką. Skoro Kryształa ma oszczędzać…

– Kryształ to czwórka? Nawet oszczędzany, może wygrać, świetny koń!

Faworytem w tej gonitwie była Inercja, piątka, klacz Kapulasa. Nie jechał na niej Włóczka, tylko starszy uczeń Kaczorski, dzięki czemu miała o trzy kilo mniej. Tor łupał Inercję z Kryształem, Kapulas podobno oświadczył, że wygrywa w dniu dzisiejszym cztery razy. Byłam skło

Upragnione szczęście mnie nie spotkało, Zameczek przyszedł z Sarnowskim, kurczowo trzymany Kryształ był drugi. Westchnęłam, 18 tysięcy, z siódemką byłoby sto dwadzieścia. Sprawdzały się moje przewidywania, płaski dzień przeistaczał się w górskie szczyty. Teraz, w trzeciej gonitwie, konsekwentnie powinien był przegrać Eneasz. Popatrzyłam na paddock, przypomniałam sobie, że jest jesień, cztery ogiery i dwie klacze, co tam, zagram na klacze, dwa pięć, Flinta z Elbaną.

Powi

– Kupi mi pani dwa pięć? – spytałam ponuro. – Trzeci raz po to idę i ciągle biorę co i

– A proszę bardzo. Ja też po to stoję.

Wetknęłam jej 10 tysięcy i wreszcie wróciłam na górę. Jurek nic nie mówił, ale był przejęty, jeśli teraz przegra Eneasz…

– A jak wygra? A ja go wyrzuciłem, bo mnie te faworyty zdenerwowały. Cholera. Trzy konie mam, bez trójki…

– Dawaj, Flinta! – mamrotał Miecio. – Dawaj, Saradela… Nie, jak jej tam, dawaj. Sielawa!

– Mieciu, opamiętaj się. Flinty nie mamy! – mitygowała go Maria. – Flintę mieliśmy za Inercją, a teraz mamy Elbanę…

– …i w tym szpitalu, panie, tydzień leżał/zdrowy człowiek, a chorzy konali na klatce schodowej, bo miejsca nie było! Bo pani doktor sobie urlop wzięła czy tam chorobowe i nikogo nie obchodziło, że on łóżko zajmuje…

– Powi

– A skąd! Żadnego! Nie będą się wtrącać do cudzego pacjenta, powiedzieli.

– Gdyby lekarz z własnej kieszeni płacił za przetrzymywanie pacjenta niepotrzebnie…

– …i jak przez ten ogień skakał, spodnie mu pękły. Damską spódnicę na niego włożyli, sweter na to, taki serdaczek i ten wieniec kwiatów na głowę…