Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 34 из 43

– To bardzo ce

– Nie każecie ich aresztować? – zdumiał się Sneer.

– Aresztować? My nie możemy nikogo aresztować, kolego. Musiałaby to zrobić policja. A przecież wśród tej grupy jest paru zerowców! Policjanci zaś to przeważnie trojacy.

– To przecież przestępcy! Udawali liftowanych zerowców, by nikt nie podejrzewał ich o zdolności, które posiadali.

– Ale to zerowcy, de nomine i de facto! – powiedział młodszy z naciskiem. – Nie możemy publicznie podważać autorytetu zerowców, a do tego jeszcze uczonych z poważnego instytutu. Jak by to wyglądało w oczach obywateli i

– Więc ujdzie im to bezkarnie? Pozostaną tutaj?

– Na razie tak. – Starszy zerowiec skinął głową, chowając papiery do teczki. – Pozostaną tu, i to będzie dla nich karą.

Widząc zdumioną minę nic nie rozumiejącego Sneera, obaj zerowcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a starszy wyjaśnił:

– Jest pan nowym pracownikiem. Później zrozumie pan dokładniej, o co tutaj chodzi. Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, że cała grupa pozostanie na swoich stanowiskach, natomiast pana stąd wycofamy. Kiedy odkryją brak dokumentów, poczują się zagrożeni i zdemaskowani, ale nie będą wiedzieli, kto aktualnie posiada ich tajemnicę. Będą najpierw podejrzewali, że zdrajca jest wśród nich. Będą nieufni względem siebie. Będą czekali, dręczyli się oczekiwaniem na skutki utraty tych papierów. Będą ostrożni, lojalni wobec władz, palcem nie kiwną przeciwko nam, będą do przesady skrupulatnie respektowali nasze zalecenia. Słowem, będziemy mieli ich całkowicie w rękach. Rozumie pan teraz?

– A… jeśli pomyślą, że ten, kto ukradł dokumenty, nie poznał się na ich znaczeniu?

– Posiejemy w ich umysłach niepewność, wydamy policji dyspozycje w sprawie zatrzymania tych najmniej znaczących płotek, których nazwiska znamy. Każemy zacząć aresztowania po kolei, od d o ł u, od ostatnich pośredników i agentów, działających na zlecenie głównych szefów szajki. Będą drżeć z niepewności nie wiedząc, jak wysoko sięgnie policja.

– Ale zerowców nie każecie aresztować?

– Już wyjaśniałem, że mogłoby to zaszkodzić reputacji naszej klasy.

– Więc główni aferzyści zostaną na swoich stanowiskach?

– Nie na długo. Dyrektora poślemy wkrótce na emeryturę. On zresztą zawinił tylko tym, że przymknął oko na aferę w zamian za obietnicę otrzymania Wiecznego Klucza. Pozostałych stopniowo przeniesiemy na i

– Wyższe?

– Tak. Po to, by mieć ich na oku i lepiej wykorzystać ich rzeczywiste możliwości. Na pewnych stanowiskach trzeba pracować, nie ma czasu na zajmowanie się kombinowaniem. Nie muszę chyba tego wyjaśniać, był pan przecież lifterem. U nas, w obszarze continuum, jest podobnie.

– Przepraszam… – wtrącił Sneer. – Co to jest „obszar continuum"?

– Za długo musiałbym wyjaśniać. – Starszy zerowiec wziął teczkę pod pachę i ruszył ku wyjściu. – Proszę zgłosić się normalnie do pracy, pojutrze, o dziewiątej rano. Przyślemy łącznika Rady. Reszty dowie się pan po tamtej stronie.

– Po tamtej stronie czego?

– Po tamtej stronie zera – uśmiechnął się uprzejmie zerowiec, skinął na towarzysza i obaj ruszyli ku wyjściu. Sneer poszedł za nimi, by ich wypuścić z gmachu. W głowie miał lekki zamęt. Czuł, że znów wyjęto mu kilka cegiełek z mozolnie budowanego modelu tej skomplikowanej rzeczywistości, w którą był uwikłany wraz z całym otaczającym go światem.

O dziewiątej Sneer mógł opuścić instytut, pozostawiając na służbie nocnego zmie

– Dawaj ten Klucz! – powiedział Sneer bez wstępów, wyciągając rękę w jego kierunku.

Pron cofnął się o krok, patrząc na niego wybałuszonymi oczyma z takim zaskoczeniem, że Sneer roześmiał się głośno.

– Daj! – powtórzył. – Znam sprawę. Jeśli mi go oddasz, masz szansę uratować skórę i te dziesięć tysięcy.

Pron podał mu Wieczny Klucz, a Sneer wydobył z kieszeni jego oryginalny.

– Masz, cwaniaku! – powiedział sarkastycznie. – Nic mi się za to nie należy, chociaż wydobyłem cię z ciężkich tarapatów. Masz swoje punkty i martw się dalej sam. Musisz zniknąć na pewien czas. A najlepiej zrobisz, jeśli zatelefonujesz jutro do faceta, od którego dostałeś to cudo, i powiesz mu, że to policja oddała ci twój własny Klucz, zabierając tamten. Nie ręczę, czy to wystarczy, by się od ciebie odczepili. Będą chcieli odzyskać swoje punkty. Ale, być może, wkrótce ich zamkną. Przynajmniej tych, z którymi miałeś bezpośrednio do czynienia.

– A ja? Co zrobią ze mną?

– Pojęcia nie mam. Wydaje mi się, że mogliby dotrzeć do ciebie tylko na podstawie zeznań członków tamtej szajki. Ale jedynym dowodem mógłby być przelew, który ci dali.

– To były punkty z Klucza jakiejś dziwki – mruknął Pron. Może… lepiej będzie znaleźć ją i oddać… Albo… pół na pół…

– To już twoja sprawa. Być może jej nie zidentyfikują. Na liście uczestników afery nie było ani ciebie, ani tej kobiety.

– Skąd ty wiesz o tym wszystkim?



– Nieważne. Na przyszłość uważaj.

– Niech mnie szlag trafi, jeśli dam się jeszcze w coś uwikłać! – zaklął się Pron. – Niech diabli wezmą te tysiące! Czort mnie podkusił włazić w nie swoje branże. Od jutra zajmuję się tylko uczciwym liftingiem!

– Masz rację. Tym bardziej że ja znikam stąd na dobre i nikt cię już nie będzie wyciągał z bagna.

– A… ta dziewczyna? Gdyby się pokazała?

– Powiedz jej ode mnie, że wróżby się spełniły. I jeszcze, że dziękuję za praktyczny upominek.

– Nic więcej?

– Spytaj, czy chciałaby coś dla mnie przekazać. Jeśli to będzie możliwe, spróbuję skontaktować się z tobą za jakiś czas. Na razie i tak musisz się dobrze schować. – Sneer wstał z krzesła.

Pron uścisnął jego wyciągniętą rękę.

– Dziękuję ci jeszcze raz! – powiedział wylewnie.

Sneer uśmiechnął się w milczeniu. W gruncie rzeczy, ten łysawy, wyłupiasty czwartak – czy może nawet trojak – był sympatyczniejszy niż się na początku wydawało. Poczuł, że tam, „po drugiej stronie zera" – cokolwiek miałoby to oznaczać – będzie mu brakowało pechowca Karla Prona, tak jak całego tego światka, z którego przeciwnościami borykał się mały lifciarz.

Telefon u Be

Trzeba tam zajrzeć – zdecydował, wsuwając papiery do kieszeni.

Zbiegł po schodach i rozejrzał się za wolnym samochodem. Postój był pusty, więc ruszył w kierunku najbliższej stacji kolei podziemnej.

Od czasu, gdy zaczął pracować, zamieszkał w jednym ze starych budynków w zeszłowiecznej części śródmieścia.- Nie było to wygodne, ale jako uczciwy czwartak musiał zachowywać pozory. Tego wymagali pracodawcy, obiecując zresztą, że to długo nie potrwa. Sneer bez żalu opuszczał teraz ciasną kabinę w przeludnionym domu. Ostatnią noc postanowił spędzić, jak dawniej, w hotelu „Kosmos". Nie próbował ustalać, czy ciągnie go tam bardziej przyzwyczajenie do wygód, czy też nadzieja spotkania Alicji. Prawdopodobnie oba motywy odgrywały tu rolę, bo standard mieszkaniowy czwartaka dał mu się już dobrze we znaki, a wspomnienie Alicji nie osłabło, mimo iż od jedynego z nią spotkania upływał szósty tydzień.

Przy stacji metra dostrzegł na postoju wolny samochód, więc przyspieszył kroku i dopadł go przed mężczyzną, nadchodzącym z drugiej strony ulicy. Zatrzasnął drzwiczki, wsunął Klucz do stacyjki i chuchnął w probierz trzeźwości. Silnik zaszumiał cicho, Sneer ruszył ostro i pomknął pustą uliczką, śmignąwszy przed nosem niedoszłego pasażera.

Sklepik Be

Sneer domyślał się, co to może oznaczać. Na wszelki wypadek nie próbował nawet zaglądać do mieszkania diggera.

Spojrzał na Klucz. Dochodziła druga po południu.

Do licha! – pomyślał. – Mam wciąż uczucie, jakbym żegnał się z tym miastem.

Od rana było mu dziwnie smutno. Miał dziś wolny dzień po wczorajszej popołudniowej służbie, uwieńczonej odkryciem w instytutowym sejfie. Jutro rano powinien zjawić się w pracy, lecz zgodnie z zapowiedzią zerowców z Rady, miał to być ostatni dzień jego „kariery" na etacie portiera Instytutu Kluczowego.

Bezwiednie skręcił na podjazd przed hotelem „Kosmos". Wysiadł i zatrzasnął drzwiczki samochodu, który potoczył się powoli w stronę postoju.

W hotelowej knajpie siedział w najlepsze Pron w towarzystwie dwóch dziewczyn. Sneer podszedł do stolika.

– Jeszcze tu jesteś! – powiedział z dezaprobatą.

Pron wstał chwiejnie i biorąc Sneera pod ramię odprowadził go o kilka kroków od stolika.

– Przyszedł mi do głowy lepszy pomysł! – powiedział szeptem. – Widzisz tych dwóch chłopców koło automatu z piwem?

Sneer obejrzał się dyskretnie. Obaj „chłopcy" mieli po dwa metry wzrostu i twarze skrajnych szóstaków.

– To lepsze, niż ukrywanie się – wyjaśnił Pron. – Gdzież zresztą mógłbym się schować? Teraz, kiedy mam normalny Klucz, mogę płacić im żółtymi.

– Ile cię to kosztuje?

– Po żółtym dzie

– Drogo – zauważył Sneer, obrzucając krytycznym spojrzeniem obu goryli.

– Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ich zwolnić.

– Zawołaj tu któregoś z twoich obrońców. – Sneer uśmiechnął się chytrze.