Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 12 из 41



A jednak wszystko zaczyna się układać w logiczny ciąg wydarzeń. Przypuśćmy, że ktoś (nie szaleniec, ale po prostu „ktoś") chce zakłócić tok podróży astrolotu. Najpierw fałszuje dane namiarowe. Jak wrobi, zastanowię się później. Na pewno jest na to sposób. A zatem, astrolot zbacza z kursu, po wystartowaniu z Kappy, oczywiście.

Erwin jest dobrym nawigatorem. Nie ufa jednostro

Potem – Muf i. Erwin wspomniał mu o swoich podejrzeniach. Mufi nie zdąża przekazać pilotowi obliczeń. Zostaje zaskoczony przy pulpicie komputera. Jego obliczenia skasowano, on sam zapada w śpiączkę.

Idą – z tytułu swych funkcji – kręci się zwykle w okolicach sekcji komputerów. Ona też - ponad wszelką wątpliwość, usiłuje dwukrotnie uśpić mnie, ponieważ zdaje sobie sprawę, że mimo wszystko musiały jednak do mnie dotrzeć szczątkowe informacje o fałszywym kursie. Więc Idą. Tylko ona. Fakty układają się ładnie. Ale środki? Jak wprawia ludzi w stan bezwładu, z którego wyprowadzić ich nie potrafią nasi lekarze? A cele, motywy?

Jakimi motywami może kierować się uczestnik wyprawy międzygwiezdnej, który powoduje odchylenie kursu statku od planowanej trasy? Jeśli nie jest szaleńcem, to… Nie, to zupełny nonsens! Co powinienem teraz zrobić? Przede wszystkim dowiedzieć się, jak wygląda sprawa odchylenia kursu statku. Wprowadzić poprawkę i wrócić na właściwy szlak. Ale do tego potrzeba nawigatorów i pilotów, do których mógłbym mieć zaufanie.

Steve? Nie mam podstaw, by mu nie ufać, ale on też był na Kappie. Podobnie jak Idą. Zaraz, zaraz. A ci dwaj, uśpieni na Kappie? Dlaczego ich unieszkodliwiono? Przecież zmiana kursu nastąpiła później, nie mogli niczego wiedzieć.

Czyżby wszystko zaczęło się wcześniej? Oni coś wiedzieli! Dowiedzieli się o tym właśnie tam, na planecie układu Tamiry. Kto pozostał jeszcze z tej siódemki, którą sobie wytypowałem jako podejrzaną? Idą, A

Kamil odczuwał dokuczliwą se

Wyszedł z kabiny, zamykając stara



Na końcu zapukał do kabiny Idy. Nikt nie odpowiedział, pchnął więc drzwi. Nie były zamknięte, lecz Idy nie znalazł w środku. Stał przez chwilę, niezdecydowany, w progu, wreszcie wycofał się na korytarz.

Spostrzegł ją, wracającą z kąpieli. Miała wilgotne włosy. Była ciasno owinięta płaszczem kąpielowym.

– Nie śpisz? – spytała wesoło, podchodząc blisko i patrząc mu w oczy.

– Nie wypiłem przecież tej kawy! – powiedział szorstko i w tej samej chwili spostrzegł, jak jej zielonkawe oczy umknęły gdzieś w bok. – Nie wypiłem twojej kawy – powtórzył.

– Wybacz! – powiedziała przymilnie, chwytając jego dłoń. – Nie mogłam patrzeć, jak niszczysz swój organizm. Chciałam ci pomóc. Powinieneś nareszcie wypocząć!

Kamil zawahał się, patrząc w jej piękne oczy. Milczał przez chwilę, zachwiany w powziętych przekonaniach. Czyżby tylko o to jej chodziło? Chciała podstępem dopomóc mu zasnąć? A tamci? Prawda, ich nie usypiano pastylkami, tylko po prostu…

– Nie, Ido – powiedział, biorąc się w garść – teraz już za późno na dociekanie. Proszę, wejdź do kabiny i nie wychodź, dopóki ci nie pozwolę.

Pchnął ją lekko. Weszła bez oporu. Kamil zaszyfrował zamek według własnego kodu i zatrzasnął za nią drzwi.

„Przekonamy się" – pomyślał i wrócił do swojej kabiny.