Страница 36 из 39
KOMENTARZ
"Zielony zeszyt'' odnalazłem w trzeciej warstwie centralnej strefy Miasta C. Należy tu wyjaśnić, że stosowana przez archeologów numeracja warstw jest odwrotna do używanej w treści notatek nomenklatury poziomów. "Pierwsza warstwa" jest zatem najwyższym poziomem Miasta, odsłoniętym po zdjęciu osadów naniesionych przez wiatry. Ta pierwsza warstwa jako najbardziej narażona na działanie czy
Taką zastała Ziemię pierwsza ekspedycja filijska. która dotarła tu dwadzieścia lat temu. Wstępne badania wykazały, że warunki na planecie pozwalają na osiedlenie się filijczyków. Jednakże nim to nastąpi, prowadzone są tu do dnia dzisiejszego wszechstro
Poszukując jakichkolwiek archiwów czy bibliotek, przetrząsnąłem trzecią warstwę Miasta C, budynek po budynku, docierając wszędzie tam, gdzie wnętrza pomieszczeń nie były wypełnione materiałem wiążącym. Niestety! Nie znajdowałem żadnego śladu ksiąg czy taśm, ani też i
Ofiarą ich depresji padły nie tylko stare, papierowe księgi, lecz nawet niejadalne tworzywa sztuczne. Notatnik – dzięki swej odporności – ocalał nie naruszony i przez to wyodrębnił się niejako spośród wszystkich mniej trwałych dokumentów.
Oprócz osobistych, banalnych czasem zapisów i refleksji autora notatek, zeszyt ów zawiera znaczną warstwę informacyjno-historyczną, którą chciałbym uczynić przedmiotem osobnego opracowania. Niezależnie od tego zainteresowała mnie ze wszech miar ciekawa postać samego autora notatek, którego – nie bez przewrotnej ironii – nazwałem Nieśmiertelnym.
W ogóle całe zagadnienie cylindra van Troffa wydaje się rewelacja na miarę epoki, nawet dla nas, filijczyków. Wprawdzie dziedzina nauki, zajmująca się sprawami teorii czasu, jest mi doskonale obca, jednak wedle opinii fachowców, której nie omieszkałem zasięgnąć, teoretycznie rzecz jest do pomyślenia.
Wszystko zresztą wskazuje na autentyczność danych zawartych w notatkach. Moje prace w dolnych warstwach Miasta potwierdziły wiele informacji przekazanych przez Nieśmiertelnego. Niedawno także doniesiono o odkryciach dokonanych na Księżycu i choć nie dysponuje szczegółowymi sprawozdaniami z tych badań, sądzę, że one także potwierdzą dobrą wiedze i prawdomówność autora notatek.
Zapis w "zielonym zeszycie" rozpoczyna się w momencie powrotu autora z wyprawy międzygwiezdnej. Na temat tej wyprawy niewiele wiadomo – być może prace prowadzone na Księżycu ujawnią obfitsze źródła, dotyczące jej przebiegu i losów i
Nie tylko "istniał", a "istnieje"! W każdej chwili czasu, od swych urodzin do dziś i dalej jeszcze. Gdzie należy go szukać? Oczywiście we wnętrzu cylindra van Troffa.
Jeśli zaś znajdziemy ów cylinder, a jego w nim nie będzie, oznacza to – z prawdopodobieństwem równym prawie pewności – że Nieśmiertelny żyje wśród nas, tutaj, na tej planecie. Wśród nas, filijczyków, których jest tutaj parę setek, spośród których wielu nie zna się nawzajem… Trzeciej możliwości nie ma! Naszych tysiąc sto lat – to wszak zaledwie półtorej godziny we wnętrzu cylindra! Czy dysponując takim środkiem technicznym, człowiek ów oparł się chęci poznania dalszych losów tej planety? Cóż miał do stracenia – gdy już nic nie łączyło go z przeszłością, do której nie miał powrotu, ani tym bardziej z obcą mu teraźniejszością? Jest rzeczą prawie pewną, że mając świadomość ograniczenia czasu życia biologicznego, nie zdecydował się na przeżycie go do końca w ginącym świecie, który zastał po powrocie z gwiazd. Ta sama przyczyna, dla której porzucił swą epokę ruszając do gwiazd, także w tej sytuacji kazała mu skorzystać z szansy dalszej podróży naprzód. Jestem przekonany, że wybrał ten szczególny rodzaj nieśmiertelności, który oznacza nieśmiertelność dla nas, obserwatorów – a dla niego jest tylko przeżywaniem kolejnych interwałów rzeczywistości, poprzedzielanych stuleciami trwania w cylindrze, które dla niego są minutami…
Wróciwszy na Ziemię Nieśmiertelny liczył sobie lat około czterdziestu. Teoretycznie przyjmując, że żyłby do lat siedemdziesięciu, mógłby przy użyciu cylindra przenieść się o prawie dwieście milionów lat naprzód (sądzę, że wobec takiego wyniku nikt nie zakwestionuje imienia, które mu nadałem, jest to wszak zupełnie niezwykłe przybliżenie… nieskończoności, w skali czasu trwania cywilizacji istot rozumnych na tej planecie). Rachunek taki jest jednakże dość bałamutny, jeśli weźmie się pod uwagę potrzeby fizjologiczne człowieka zamkniętego w cylindrze. Na jak długo starczyłoby mu zabranych do cylindra zapasów żywności i wody? Na tydzień, a może na miesiąc… Z i
Może więc liczył na nas? Miał do tego pewne podstawy. Ale przede wszystkim kierowała nim żądza poznania do końca dziejów cyklu cywilizacyjnego, którego był uczestnikiem.
Moja hipoteza zakłada, że Nieśmiertelny przebywa obecnie we wnętrzu cylindra. Od czasu gdy tam wszedł, upłynęło dla niego do dziś zaledwie półtorej godziny. Być może, co kilka minut opuszcza cylinder, by przekonać się, jak zmienia się sytuacja na Ziemi. Lecz dla nas, obserwatorów z zewnątrz, te jego spacery są chwilami, powtarzającymi się raz na kilkadziesiąt, być może, lat. A zatem prawdopodobieństwo spotkania jest jak dotąd niewielkie. To raczej my wcześniej odnajdziemy cylinder, niż on zawita do nas…