Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 21 из 48

– Rzeczywiście, z tego zdenerwowania zapomniałam o rybach dla ciebie – przyznała Maria

Wypłynęła prawie natychmiast, zdenerwowana jeszcze bardziej, z jedną małą rybką. Rzuciła ją w pewnym oddaleniu od Pafnucego.

– Spójrz! – wykrzyknęła ze zgrozą. – Widzisz? Zdechła ryba! To zły znak!

Pafnucy nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więc tylko popatrzył na nią pytająco.

– Zobaczyłam ją właśnie w prądzie – mówiła Maria

Pafnucy podniósł się z miejsca. Podszedł do zdechłej ryby, obwąchał ją, zawahał się, po czym ją zjadł. Taki sposób badania wydał mu się najlepszy.

– Nie jedz tego, brzuch cię może rozboleć! – krzyknęła Maria

– Nic nie czuję – powiedział Pafnucy w pierwszej chwili, ale potem się zastanowił. – Wiesz, może i rzeczywiście ona miała jakiś odrobinę i

Maria

– Te były normalne – oznajmił. – Bardzo dobre.

– Tamta dostała się w smugę trucizny – powiedziała Maria

– Wiem – przerwał jej Pafnucy. – Pewnie byś chciała, żebym tam poszedł i zobaczył.

– Dziękuję ci bardzo, właśnie tego bym chciała – powiedziała Maria

Zsunęła się do jeziora i popłynęła przy brzegu, a Pafnucy ruszył w tę samą stronę po ziemi. Obszedł całe pół jeziorka, aż dotarł do miejsca, gdzie wpływała do niego rzeczka. Rosły tam różne trzciny i było bardzo grząsko. Wykorzystał okazję i szybko wygrzebał sobie kilka soczystych kłączy, ale nie mógł już iść przy samej wodzie.

– Ja przepłynę, a ty obejdź lasem – poradziła Maria

Kiedy Pafnucy, uczyniwszy wielki krąg, dotarł znów do brzegu, Maria

– Ledwo tu dopłynęłam – powiedziała. – Przez chwilę znalazłam się w czymś, po prostu, okropnym. Musiałam zamknąć oczy i zatkać nos, dziwię się, że mi nie zaszkodziło. Ale okazuje się, że jest tak, jak mówiłam, ta trucizna przypłynęła rzeką od źródła. Z tym że już nie płynie, sprawdziłam. To była taka fala, skończyła się i teraz płynie czysta woda. Widziałam jeszcze jedną zdechłą rybę.

– I…? – powiedział z zainteresowaniem Pafnucy.

– I zostawiłam ją, niech sobie płynie dalej. Nie będziesz jadł takich świństw, bo się rozchorujesz.

Pafnucy westchnął, ale westchnieniem malutkim i ukrytym. W gruncie rzeczy Maria

– I co teraz? – spytał. Maria

– Nie wiem – wyznała. – Pojęcia nie mam. Gdyby to jeszcze płynęło, można by pójść i zobaczyć, gdzie się zaczyna. Ale już nie płynie, więc nie ma na co patrzeć. Może wobec tego wracajmy. Mam wielką nadzieję, że było to chwilowe.

Ale nazajutrz okazało się, że nie było to chwilowe. Kiedy Pafnucy przyszedł na śniadanie, Maria

– Jeżeli to będzie tak przypływało codzie

Pafnucy zjadł dwie świeże, doskonałe ryby i powędrował w górę rzeczki, pod prąd. Przyglądał się pilnie wszystkiemu, a z największą dokładnością oglądał brzegi. Nic się na nich nie działo. W jednym miejscu ogromny jeleń Klemens pił wodę. Pafnucy oczywiście znał Klemensa.

– Witaj – powiedział. – Jak ci ta woda smakuje?

– Woda jak woda – odparł Klemens. – Przez chwilę miałem wrażenie, że się pogorszyła, ale widzę, że nie, wydawało mi się tylko. A co…?

– Nic – odparł Pafnucy. – Maria

– Och, Maria

– Właśnie idę sprawdzić – powiedział Pafnucy.





– Powodzenia! – zawołał Klemens, skoczył w las i zniknął.

Pafnucy poszedł dalej.

W jednym miejscu od rzeczki odsączała się malusieńka struga, przepływała kawałeczek i tworzyła bagnisty stawek. Rosło tam mnóstwo tataraku i siedziały dziki. Uprzejmie poczęstowały Pafnucego kłączami i ślimakami i porozmawiały z nim o obawach Maria

– Jeżeli pójdziesz jeszcze dalej – powiedziały do Pafnucego – jeszcze dalej i jeszcze dalej, bardzo daleko, dojdziesz w końcu do ludzi.

Pafnucy nie przestraszył się możliwością dojścia do ludzi.

– I co? – spytał. – Co ci ludzie tam robią?

– Mieszkają – odparły dziki. – I hodują taką doskonałą rzecz, to się nazywa kartofle. Wygrzebuje się to z ziemi. Ludzie sobie tego nie życzą, awanturują się, lecą i wrzeszczą, nie wiadomo dlaczego, bo mają tego mnóstwo. I są tam takie miejsca, gdzie układają się i

– Czy dojdę do nich po południu? – spytał Pafnucy.

– O, nie! – odparły dziki. – Chyba że pędziłbyś z całych sił. Tak zwyczajnie dojdziesz do nich dopiero w nocy. Ale to nawet lepiej, w nocy oni śpią i można spokojnie szukać tych rzeczy do jedzenia.

– Nie mogę się teraz zajmować jedzeniem! – westchnął Pafnucy. – Muszę patrzeć, a przed nocą muszę wrócić do Maria

– Nie ma za co – powiedziały grzecznie dziki i pogrążyły się w błocie.

Dalej Pafnucy zobaczył wodnego szczura i porozmawiał z nim przez chwilę, ale wodny szczur był nietowarzyski, więc odpowiedzi na pytania wyburkiwał krótko i niechętnie. Potem Pafnucy znalazł miejsce, gdzie do rzeczki wpadał cieniutki strumyczek i poszedł wzdłuż strumyczka, żeby obejrzeć źródełko. Źródełko było blisko, ale przy źródełku wywęszył wspaniałe, tłuste pędraki i te pędraki koniecznie należało zjeść. Potem, po drugiej stronie strumyczka, Pafnucy znalazł grzyby, a potem okazało się, że już jest dawno po południu i dalej iść nie można.

Przyjrzał się jeszcze raz dokładnie brzegom rzeczki i zawrócił do Maria

– Później już nie płynęło, a teraz zaczęło na nowo – powiedziała nazajutrz rano Maria

Płynie rano, a potem przestaje, z tym że płynie tego coraz więcej.

– Ale do tego miejsca, gdzie byłem, nic tego nie robi – powiedział zmartwiony Pafnucy. – Nic zupełnie nie było podejrzanego.

– No więc musisz iść dalej! – zadecydowała Maria

– Dziki mówiły, że są – przerwał Pafnucy.

– No więc właśnie. Zaczynam przypuszczać, że ci potworni ludzie robią nam coś złego na odległość. Pafnucy, trudno, musisz sprawdzić!

– Ale nie zdążę wrócić przed wieczorem – zastrzegał się Pafnucy.

– Dobrze, poczekam – zgodziła się ponuro Maria

Porządnie najedzony Pafnucy, szybciej niż poprzedniego dnia, dotarł do cienkiego strumyczka i pomaszerował dalej.

Wyprawa podobała mu się ogromnie. Gdyby nie zmartwienie Maria

Dawno już zapadł wieczór, kiedy wciąż wędrujący brzegiem Pafnucy poczuł z daleka jakieś obce zapachy. Czuł już coś podobnego i odgadł, że takie zapachy pochodzą od ludzi. Było zupełnie ciemno, a chociaż widział w ciemnościach całkiem dobrze, to jednak wolał oglądać wszystko w świetle dzie

Zaledwie się rozwidniło, Pafnucy ruszył w kierunku ludzkich woni i wkrótce dotarł do skraju lasu. Usiadł pod drzewem i zaczął się przyglądać.

Najpierw dokładnie obejrzał rzeczkę. Nie była to już rzeczka, tylko jeziorko, niewielkie, znacznie mniejsze od jeziorka Maria

Pafnucy wiedział, że są to ludzkie domy, ponieważ takie same oglądał za łąką z i

O tak wczesnej porze ludzie jeszcze spali i nie było widać ani jednej osoby. Pafnucy zatem ruszył wokół wody nie przez las, tylko po łące. Patrzył pilnie i węszył jeszcze pilniej.