Страница 50 из 50
– Dlaczego?
– Nie wiem.
– Uważam, że jest bardzo przystojny. I wcale nie tak dużo starszy, najwyżej ze sześć lat, a może pięć. I wygląda na to, że sympatyczny. I inteligentny. I dobrze wychowany. I nie wiem, czego ci jeszcze brakuje.
– Tak go zachwalasz, jakbyś co z tego miała – powiedziała Tereska podejrzliwie. – Owszem, jest to wszystko. Wręcz za dużo. Ale do poderwania się nie nadaje.
– No dobrze, ale dlaczego?
– Bo on jest właśnie z tych, co nie uznają podrywek. Biały kruk.
Teraz Okrętka stanęła jak wryta.
– Ależ to jest przecież to, o co ci chodzi!
– Toteż właśnie. I brakuje mu jednej, podstawowej zalety.
– Jakiej?
– Nie stój na środku jezdni! Nie zakochał się we mnie na śmierć i życie od pierwszego wejrzenia.
Okrętka opuściła jezdnię i przeniosła się na chodnik.
– Ale może się zakochać od drugiego wejrzenia – powiedziała ostrożnie. – Mogłabyś się postarać.
– Nie wygląda na to, żeby miał się zakochać nawet od dwudziestego drugiego. A w ogóle to rzecz polega na tym, żebym ja się nie musiała starać. Nie rozumiesz, że to musi być spontaniczne?
– No dobrze, a ty?
– Co ja?
– Co ty o nim myślisz?
– Nic nie myślę. Wyobraź sobie, to jest coś dziwnego. Ile razy próbuję o nim pomyśleć, natychmiast przypomina mi się takie mnóstwo rzeczy, że nie mogę się ich pozbyć i muszę myśleć o tych rzeczach. Od razu mi przychodzą do głowy wakacje, najpierw te, a potem następne, a potem się okazuje, że jest takie mnóstwo miejsc do obejrzenia i tyle do zrobienia, że właściwie na nic nie ma czasu. Nie mogę o nim myśleć, bo oszaleję z przepracowania.
Okrętka narysowała kółko na czole i przez chwilę szły w milczeniu. Tereska nagle zwolniła.
– Natomiast jak pomyślę, że on mógłby się jednak we mnie zakochać… – wyznała nieopisanie rzewnym, cichym, wzruszonym głosem i westchnęła. – Że on mógłby… Że te uczucia, o których mówił… Że on mógłby się we mnie…
Okrętka odetchnęła gwałtownie i łapczywie, bo uprzytomniła sobie nagle, że słuchając Tereski wstrzymuje oddech i za chwilę mogłaby się udusić.
– No! – popędzała niecierpliwie.
– To mi się to wydaje zupełnie niemożliwe i prędzej się znajdę na Florydzie. Ale do Florydy składakiem możemy nie dopłynąć. Więc niech mnie ręka boska broni zakochać się w nim, bo już bym do końca życia była nieszczęśliwa. To nie jest głupi Boguś…
Okrętka pomyślała sobie z rezygnacją, że w takim razie rzecz jest beznadziejna i nie pozostaje jej nic i
Tereska rozradowanym wzrokiem popatrzyła po niebie.
– Świat jest bardzo duży – powiedziała odkrywczo. – Musimy przecież obejrzeć chociaż kawałek! Wybij sobie z głowy takie nędzne, zwyczajne życie!