Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 34 из 54

– Żałujesz… – szepnęła A

– Nie – pokręciła głową Ewa.

– Nie? – zdziwiła się tamta.

– Nie. To… za trudne, by o tym mówić, ale nie żałuję. Boję się, a to i

Myszka siedziała z kotem na kolanach, starając się z całych sił nie tłamsić go z nadmiaru uczucia. Słuchała rozmowy matki z tą obcą kobietą, z niejasnym przeczuciem, że dotyczy ona jej osoby. Zawsze czuła się wtedy wi

– Ten uśmiech… – szepnęła A

– Przyszłość – odparła krótko Ewa.

– Przyszłość – pokiwała głową A

– Nie – powiedziała Ewa. – Masz drugie dziecko, prawda? Syna? I on kiedyś zaopiekuje się siostrą.

– Nie mam prawa go tym obarczać. Zrujnowałabym mu życie – szepnęła A

– Ale twoja Elżbieta jest prawie bliska normalności! – zawołała Ewa.

– Bliska? – uśmiechnęła się blado A

– Nie robiłam jej testów – przecięła sucho Ewa. – To nic nie da, że dowiem się, ile ma punktów. Trzydzieści? Trzydzieści pięć i pół? Te punkty niewiele mówią o człowieku. I w małym stopniu rzutują na przyszłość.

– Tak – przyznała A

– Jaka będzie między nimi różnica za kilkanaście lat, jeśli twoja Elżbieta nauczy się wyplatać koszyki, a dla Myszki będzie to nieosiągalną sztuką? – spytała brutalnie Ewa. – Skoro brat się nią nie zajmie, to kto?

– Opieka społeczna – szepnęła A

– Nie wiem, jaką Myszka ma wyobraźnię – stwierdziła rzeczowo Ewa. – Może dużą. Może jej w ogóle nie ma. Nie znam jej wewnętrznego świata, choć wiem, że istnieje. Nie wiem, co dzieje się w tym świecie. Ale jeśli twój syn nie zajmie się kiedyś twoją córką, to różnica tych dwudziestu lub trzydziestu punktów w testach na IQ niewiele zmieni w jej przyszłości.

– Tak – powiedziała A

Zapadło milczenie^ jakby obie spojrzały w tę samą przyszłość.

Myszka patrzyła na nie uważnie, zaciskając usta. Zawsze zamykała usta, gdy myślała. Mama martwiła się o nią, to było pewne. Mama sądziła, że kiedyś, nie wiadomo kiedy, Myszka zostanie sama. A przecież to nie była prawda…

– Maa… ooog…,,- powiedziała i nie dokończyła zdania. Chciała powiedzieć mamie, że zawsze czeka na nią Ogród, lecz nagle pomyślała, że być może Ogród ma zostać tajemnicą. Nie zastanawiała się nad tym, ale przecież Ogród ukazywał się tylko jej, już-nawet kota nie wpuszczał, i zapewne nie wpuściłby mamy. Może nie należało o nim mówić?





– Coś ci opowiem – zaczęła A

Ewa pokręciła głową. W telewizji oglądała wyłącznie seriale i teleturnieje. “Strasznie zgłupiałam”, pomyślała, ale zaraz sama wytłumaczyła się przed sobą: “Od rana do nocy i od nocy do świtu uczestniczę w najbardziej dramatycznym serialu świata i odpowiadam na najtrudniejsze pytania w najtrudniejszym teleturnieju. Potem chcę już tylko odpocząć…”

– Dzieci Gai… – ciągnęła A

Spojrzały na siebie z nagłym zrozumieniem, a potem obie przeniosły wzrok na Myszkę. Dziewczynka głaskała kota i uśmiechała się do nich ufnie. Nagle wyciągnęła rączkę do A

– Maa oog…

A

– Wiesz, co ona mówi? – spytała szeptem. Ewa pokręciła głową.

– Czasem mi się wydaje, że wiem, a niekiedy myślę, że ona mówi o wiele więcej, niż przypuszczam, tylko ja lego nie rozumiem. Czy ty zawsze rozumiesz Elżbietę?

A

– Nie. Elżbietka opowiada mi, że kolory, którymi maluje, śpiewają. I że ona zawsze wie, co którym ma pomalować. Bo ten kolor jej to mówi. Śpiewem. Niekiedy Elżbietka wydaje dziwne dźwięki i wtedy mam wrażenie, że ona śpiewa, choć tego nie słyszę… – A

– Bo w nich jest coś bardzo dziwnego, właśnie tam, w środku… – szepnęła Ewa. – Żaden podręcznik, żaden lekarz, żaden najwybitniejszy specjalista od DS nie powie mi, co jest we wnętrzu mojej córki. Ale ja i tak wiem: tam jest motyl, którego nigdy nie zobaczę. Czy już rozumiesz, dlaczego nie żałuję swojej decyzji?

A

– Pielęgnuję tego motyla, ale to trudne pielęgnować coś, co tylko przeczuwasz, że jest.

– Idź zatem do szpitala i powiedz to obcej kobiecie, która urodzi takie dziecko jak twoje i będzie w szoku. Jesteś jej to wi

– Nie mogę. Ty możesz, bo pokażesz im zdjęcie Elżbietki i one uwierzą, że można ujść nachalnej ludzkiej ciekawości i zapobiec odrzuceniu ich dziecka przez świat. A ja musiałabym pokazać im Myszkę. Wtedy one uciekną przed swoim dzieckiem i już nigdy nie zechcą go zobaczyć…

Zamilkły. Myszka patrzyła na nie i mruczała coś, co mogłoby przypominać melodię – pod warunkiem, że którakolwiek z nich znałaby Mahlera. Ale obie go nie znały.

– A

Myszka rzeczywiście kiwała się, gdyż myślała już tylko o tym, że chciałaby szybko zjeść obiad i pójść na strych.

Trwał dzień siódmy.